Maciej Iwański udziela wypowiedzi stacji Canal+Sport - fot. Woytek
REKLAMA

Iwański: Na boisku potrzebny jest autorytet

Tomek Janus, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

"Zaczepił mnie kiedyś nieznajomy na dyskotece. Powiedział mi, że nie powinno mnie tam być, bo mam wiele szczęścia, że gram w piłkę. Problem w tym, że na dyskotece pojawiam się raz na jakieś trzy miesiące. Może gdyby ów nieznajomy częściej odwiedzał boisko a nie dyskoteki, to też byłby na moim miejscu. Ale skoro to ja ponosiłem wyrzeczenia a nie on, to nie ma prawa zwracać mi uwagi" - mówi w rozmowie z LegiaLive! Maciej Iwański. O miłości do piłki, autorytecie wśród piłkarzy i oczekiwaniu na pierwszy wiosenny mecz przeczytacie w wywiadzie, którego pomocnik Legii udzielił LL! W Hennef.

Od ponad miesiąca przygotowujecie się do wiosennych rozgrywek. Czujesz już głód meczów?
Maciej Iwański: Jest pewna niepewność tego, jak wszystko się zacznie. Wiadomo, że żyjemy meczami. Gdy zaczynają się rozgrywki niecierpliwie czekamy na sobotę czy środę i kolejne spotkanie. Jest niepewność tego czy dobrze wejdziemy w ligę. Patrząc jednak na treningi, wiem, że wszystko idzie w dobrą stronę.

Czy aby na pewno? Drużyny, które cały okres przygotowawczy spędzają w cieplejszym klimacie, uważają, że Legia nie ma odpowiednich warunków do pracy nad taktyką.
- Mało mnie interesuje, co inni sobie myślą. Mamy swoje założenia i cały czas je realizujemy. Pogoda, w której przyszło nam trenować, może okazać się tylko dodatkowym atutem dla nas na początku rozgrywek.

Jesteś pewny siebie. To dlatego, że szybko w Legii zdobyłeś niepodważalną pozycję?
- Nikt nie ma w Legii niepodważalnej pozycji. Mamy na tyle wyrównany zespół, że każdy może wskoczyć do pierwszego składu. Nie wiadomo na kogo postawi Jan Urban w pierwszym meczu. Dlatego cały czas muszę udowadniać na treningach, na co mnie stać. I właśnie to staram się robić.

Teraz dla odmiany jesteś chyba zbyt skromny. Wielu kibiców widzi w tobie lidera drużyny.
- Na tę sprawę patrzę nieco inaczej. Liderem można być w jednym czy dwóch meczach, gdy gra się lepiej od kolegów. W każdym meczu liderem lub wiodącą postacią może być inna osoba. Pamiętajmy też, że jestem środkowym pomocnikiem. Zawodnicy grający na tej pozycji zawsze są odbierani jako ci, którzy kreują grę i decydują o obliczu drużyny. Każdy więc, kto gra na środku pomocy, w pewnym sensie czuje się liderem drużyny. Liderem jestem więc ze względu na pozycję, na której gram.

A gdyby pojawiła się okazja wzmocnienia twojego przywództwa? Chciałbyś być kapitanem Legii?
- Na razie byłem kapitanem, ale tylko w zastępstwie przez dwa mecze. Nie zastanawiałem się czy chciałbym spełniać tą rolę na stałe. Na pewno wiąże się to z dużą odpowiedzialnością. Bycie kapitanem nie jest moim celem. Dla mnie najważniejsza jest dobra gra. Jeżeli jednak kiedyś pojawi się taka propozycja, to niby dlaczego miałbym odmówić?

Czyli czujesz, że cieszysz się pewnym autorytetem wśród kolegów z drużyny?
- Jako piłkarze postrzegamy pewne sprawy nieco inaczej. Na autorytet trzeba pracować kilkanaście lat i nie zawsze się go ma. Z autorytetem jest różnie, bo piłkarz jest tyle wart ile pokazał w ostatnim meczu. Każde kolejne spotkanie powinno być więc lepsze od poprzedniego. Jeden słaby występ może podważyć twoją pozycję. Staram się więc zbyt wiele o tym nie myśleć. Najważniejsze jest dobro drużyny. Jeśli rozumiemy się na boisku, to wygrywamy. Gdy zaczną wkradać się nieporozumienia, będziemy przegrywać.

Czy więc w drużynie lepsza jest demokracja czy rządy starszych zawodników?
- Demokracja musi być zawsze. Wiele zależy jednak od temperamentu i charakteru graczy. Ktoś więcej udziela się w szatni, a ktoś na boisku, swoją postawą ciągnąc innych w górę. U nas był „Vuko”, który potrafił zmobilizować nas nie tylko na boisku, ale i poza nim. Ja raczej nie mówię zbyt wiele poza murawą i nie staram się narzucać coś innym. Wszystko co mam zrobić, robię na boisku.

No właśnie, tam potrafisz przywołać do porządku kolegów.
- To dlatego, że jestem z reguły nerwowym zawodnikiem. Wiem jednak, że boisko trzeba oddzielić od życia prywatnego. Na murawie jetem więc zupełnie innym człowiekiem. Wiadomo, że żyjemy meczem i chcemy wygrać. Czasem towarzyszące temu nerwy są niepotrzebne. Często jednak wyzwalają pozytywne emocje i korzystnie wpływają na postawę piłkarza. Dochodzi do sytuacji, że nieraz na boisku powiem nawet nieco za dużo.

To może właśnie ty zajmiesz miejsce przywódcy po odejściu Vukovicia?
- Nie podchodzę do tego w ten sposób. Jestem innym człowiekiem na boisku i poza nim. W szatni jestem daleki od strofowania innych. W Legii nie brakuje dobrych piłkarzy. W każdym meczu może więc wystrzelić kto inny i to on będzie liderem drużyny.

Ale przecież 19-letni piłkarz nie będzie mówił 35-letniemu jak ma grać.
- Jeżeli mody zawodnik gra na przyzwoitym poziomie, to również może powiedzieć coś od siebie. Jasne, że niektórzy mogą to źle odebrać. Pamiętajmy jednak, że na boisku wszyscy mamy wspólny cel. Jest nim wygrana, ale także zabawa piłką. Gra powinna nam sprawiać taką radość, jak wówczas gdy byliśmy dziećmi. Zresztą młody piłkarz chce wygrać tak samo jak ten starszy. A od przywoływania do porządku i podpowiadania jest przed wszystkim trener.

Mówisz o przyjemności płynącej z gry w piłkę. Czy zawodowy piłkarz, który spędza miesiąc na zgrupowaniu, może w ogóle cieszyć się grą?
- Granie w piłkę kocha się od najmłodszych lat. Zawodowy piłkarz kocha grać w piłkę tak samo jak ci, którzy spotykają się by pograć z przyjaciółmi dla samej rozrywki. Obecnie jestem zawodowym piłkarzem, ale mając siedem czy dziesięć lat nigdy o tym nie myślałem. Jasne, że miałem takie marzenia. Dziś wiem ile wyrzeczeń kosztowało mnie, zrealizowanie ich.

Nie żałujesz tych wyrzeczeń? Przecież, żeby czerpać radość z gry, niekoniecznie trzeba zostać piłkarzem.
- W życiu piłkarza wiele zależy od jego charakteru. Nie będę mówił, że nie chodziłem na dyskoteki czy nie próbowałem używek. Zawsze kochałem jednak granie w piłkę. To właśnie futbol był dla mnie ważniejszy niż pójście z kolegami na piwo. Choć i takie sytuacje miały miejsce, gdy byłem młodszy. Nie było jednak tak, że czekałem na weekend, żeby wyskoczyć z kumplami na imprezę. Czekałem na weekend, bo miałem wtedy mecze w trampkarzach czy później juniorach i seniorach. Pamiętam, że gdy byłem młodym zawodnikiem z lekką zazdrością śledziłem gdzie wyjeżdżają na zgrupowania najlepsze drużyny. Wtedy marzyłem, że kiedyś i mnie to czeka. Dziś wiem, że takie zgrupowania są męczące i kosztują sporo zdrowia. Ale nie da się inaczej naładować przysłowiowych akumulatorów.

Czyli jesteś szczęściarzem, że zostałeś piłkarzem?
- Szczęściarzem? Zaczepił mnie kiedyś nieznajomy na dyskotece. Powiedział mi, że nie powinno mnie tam być, bo mam wiele szczęścia, że gram w piłkę. Problem w tym, że na dyskotece pojawiam się raz na jakieś trzy miesiące. To dlatego, że całe życie chciałem być piłkarzem. Wiele wyrzeczeń kosztowało mnie, żeby dotrzeć do miejsca, w którym jestem. Może gdyby ów nieznajomy częściej odwiedzał boisko a nie dyskoteki, to też byłby na moim miejscu. Ale skoro to ja ponosiłem wyrzeczenia a nie on, to nie ma prawa zwracać mi uwagi. Tym bardziej, że nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Piłka nadal sprawia mi przyjemność i myślę, że tak będzie przez kilka najbliższych lat. Mam marzenia, o których nie chcę jednak mówić

Często spotykasz się z taką zawiścią innych?
- W Polsce niestety bardzo często. Polacy są tacy, że nie chcą żyć lepiej. Wystarczy, żeby ich sąsiad miał gorzej od nich. A gdy piłkarze z Bałkanów wyjeżdżają za granicę, to zawsze trzymają się razem. Nie ma znaczenia czy są z Serbii, Macedonii czy Chorwacji. Polacy już tak nie mają. Na szczęście teraz powoli zmienia się mentalność młodych ludzi. Widać to także po młodych piłkarzach.

Zapomniałeś już o opiniach, że nie jesteś wart pieniędzy, które Legia wyłożyła na ciebie i że nie masz szans na walkę z Rogerem?
- Nigdy o tym nie myślałem. Gdy przychodziłem do Zagłębia Lubin, mówiono, że mam zastąpić Ireneusza Kowalskiego, który właśnie poszedł do Legii. W Warszawie mówiono, że mam zastąpić Rogera. Tymczasem nie myślałem, że gdziekolwiek mam kogokolwiek zastępować. Przecież Roger jest innym zawodnikiem niż ja. Duża grupa kreatywnych zawodników w środku pola, to dla nas duża korzyść. Rywalizujemy, a to może nam wyjść tylko na dobre.

I efektem tej rywalizacji będzie mistrzostwo Polski dla Legii?
- Wierzę, że tak będzie i wiosną my będziemy się cieszyć. Po to przecież gramy w piłkę, żeby sięgać po kolejne trofea.

Rozmawiał Tomek Janus



Pierwszy trening Iwańskiego w Legii - fot. Woytek
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.