Fani Celtiku (Chris Campbell, Gary Nikolay, David Campbell) na meczu Legia - Wisła jesienią 2008 roku – fot. LegiaLive!
REKLAMA

Fani Celtiku pod wrażeniem atmosfery na Łazienkowskiej

Bodziach i Krzysiek - Wiadomość archiwalna

Legia cieszy się popularnością nie tylko w Polsce, ale i poza granicami naszego kraju. Na mecz Legia - Wisła, na Łazienkowską przyjechało paru kibiców Celticu Glasgow. Co prawda tym razem nie było oprawy, a śpiewy legionistów ograniczały się w większości do antydopingu, Szkoci byli pod wrażeniem. "Wiemy, że trwa protest i takiej właśnie atmosfery się spodziewaliśmy" - mówią zgodnie. Doping i legijne oprawy nie są im jednak obce - jeden z Celtów ma w swoim telefonie zarejestrowaną najlepszą jego zdaniem choreografię legijnych ultrasów - dwustronną kartoniadę z meczu z Lechem. O Legii wiedzą więcej niż nam się wydaje. W rozmowie z LegiaLive! opowiadają jak wygląda kibicowanie na Celtic Park oraz w całej lidze szkockiej. Zachęcamy do lektury.

W Szkocji protesty to rzadkość
"Czy wiecie dlaczego na dzisiejszym meczu nie było dopingu?" - zaczynam rozmowę z kibicami Celtiku zaraz po meczu z Wisłą w rundzie jesiennej obecnego sezonu. "Oczywiście. Trwa protest kibiców, a o jego przyczynach mówił nam Krzysztof [opiekujący się grupą w Warszawie]" - odpowiadają. W Szkocji protesty nie są zbyt popularne. Przynajmniej obecnie. Trzeba jednak przyznać, że ich forma jest zupełnie obca w naszym kraju. "Obecnie bardzo rzadko się tak dzieje. Mnóstwo protestów było natomiast w latach 90-tych. Szczególnie w 93-94 dużo osób zostawało poza stadionem w ramach protestu przeciwko olbrzymim problemom finansowym klubu, które mogły zakończyć się nawet bankructwem. Ostatnie protesty miały miejsce przeciwko prezesowi klubu, który był jedną z osób z rządu Tonego Blaira m.in. odpowiedzialna za wysyłanie wojsk do Iraku. Wielu naszych fanów, w tym i grupa Green Brigade nie znosiła go za jego działania i poglądy, które kłóciły się z ideologią Celtów. Nasz protest polegał na tym, że Green Brigade wywieszał swoją flagę do góry nogami na meczach w Glasgow" - mówią.

Atmosfera na meczach Legii sprzed protestu nie jest im jednak obca. "Praktycznie wszyscy regularnie oglądamy filmiki z dopingiem i oprawami Legii na youtube" - mówią zgodnie. "Jakiś czas temu przyjechałem z narzeczoną do Warszawy na wycieczkę tylko po to by zobaczyć stadion Legii! [Po chwili w telefonie mój rozmówca pokazuje mi filmiki kręcone z krytej - dwustronną kartoniadę z meczu z Lechem] " - mówi Chris Campbell.

Co zdziwiło ich przy wchodzeniu na stadion przy Łazienkowskiej? "Praktycznie nic takiego" - odpowiadają. "Czy na meczach Celtiku też jest tylu ochroniarzy?" - pytam więc. "Nie tak dużo. Pewnie, że jest ich więcej na meczach z Rangersami i innymi podwyższonego ryzyka, czy na niektórych wyjazdach. Na stadionach jest jednak spokojnie i nie dochodzi do awantur. Na przykład, gdy gramy z Rangersami jest bardzo dużo policji - ustawiają się w kilka linii, by oddzielić zwaśnione strony" - usłyszałem w odpowiedzi.

Pirotechnika w Szkocji zakazana
Polscy ultrasi przez długie lata praktycznie bez większych konsekwencji odpalali na stadionach race i inne rodzaje pirotechniki. Ostatnio coraz częściej osoby, które odpalają "piro" karane są zakazami stadionowymi i grzywnami. Czy race są legalne w Szkocji? "Race są zakazane w naszym kraju i do tej pory zupełnie nie były używane. Właśnie w zeszły weekend jako pierwsi w Szkocji odpalili je fani Aberdeen. Ale na większości stadionów nie da się zobaczyć jakichkolwiek środków pirotechnicznych" - mówią Szkoci. Jak będzie wyglądać przyszłość pirotechniki w przypadku fanów Aberdeen możemy się jedynie domyślać. "Prawdopodobnie będą je nadal odpalać. Fani Aberdeen uchodzą są najlepszych ultrasów w naszym kraju i można ich nazwać pionierami tego ruchu w Szkocji. Po odpaleniu rac nikt nie został aresztowany, choć nie wiemy, czy nie było takich prób ze strony policji" - mówią. Główną grupą ultras Aberdeen jest Red Ultras. Celtik na ostatnich derbach na Ibrox Park odpalił natomiast zielone świece dymne.

Grupy ultras Celtiku - Green Brigade i the Jungle Bhoys
Także Celtic ma swoich ultrasów. Tym ruchem zajmują się dwie grupy – "Green Brigade" i "the Jungle Bhoys". "Ta pierwsza jest na pewno bardziej radykalna i niezależna" – mówią Szkoci. "Jungle Bhoys byli pierwszą grupą ultras na Celtic Park. Bardzo ściśle współpracują jednak z klubem, więc nie można w ich przypadku mówić o niezależności. Green Brigade zadebiutowała dwa lata temu i z dnia na dzień staje się coraz większa. W ich przypadku zdecydowanie można mówić o niezależności. Zarząd klubu bardzo ich nie lubi, choćby z powodu intonowania przez Green Brigade irlandzkich pieśni powstańczych. Green Brigade potrafią również przygotować flagi z kontrowersyjnymi hasłami, które nie podobają się działaczom. To właśnie GB protestuje przeciwko komercjalizacji futbolu, wysokim cenom biletów itp. Choć choreografie przez nich przygotowywane pozostawiają jeszcze sporo do życzenia, ta grupa staje się numerem 1 nie tylko w Szkocji, ale i na całych Wyspach Brytyjskich".
Nazwa grupy „Jungle Bhoys” pochodzi od nazwy sektora najzagorzalszych fanów na Celtic Park. To tam w przeszłości na meczach stali najbardziej hardkorowi fanatycy Celtów. "Gracze drużyn przeciwnych po prostu bali się stać blisko tego sektora. W połowie lat 90-tych sektor został jednak zlikwidowany, z powodu budowy nowego stadionu” – opowiada Chriss.
Grupy ultras posiadają także Rangersi, Motherwell i Hibernian.

Oprawy w przerwach
Niedawno podczas meczu Wisły z Tottenhamem, kibice z Polski nie mogli wnosić na stadion flag. Jak to wygląda na Celtic Park? "Nie wywieszamy flag na stadionie w czasie meczów. Może czasami przed rozpoczęciem spotkania. Jedyną flagą wywieszoną na stadionie jest właściwie flaga grupy "Green Brigade". Tyle, że wisi ona na ścianie, za kibicami. W ogóle flagi na kijach, czy sektorówki głównie prezentowane są... w przerwie spotkania. Po to, aby jak najmniej przeszkadzać w oglądaniu piłkarskiego widowiska" - dowiadujemy się co nieco o stylu kibicowania na Wyspach.

Jako swoją najlepszą choreografię uznają tę z meczu z Rangersami, w czasie której ułożyli hasło "Scotland’s Shame” ze strzałką z grotem skierowanym w stronę sektora Rangersów.

Przed meczem do pubu
W Szkocji bardzo popularne jest chodzenie do pubów przed meczami. "Nie mamy z tego powodu problemów z wejściem na stadion. Trzeba być naprawdę nieźle narąbanym, żeby ochrona nie wpuściła kibica na mecz" – opowiadają moi rozmówcy.
Fani Celticu mają oczywiście swój ulubiony bar. Wywieszonych jest w nim mnóstwo szalików klubów z całego świata, w tym Legii i Den Haag. Jako barman pracuje w nim jeden z zawodników, który w 1967 roku zdobył Puchar Europy Mistrzów Krajowych. "Zwyczaj chodzenia do pubu przed meczem wpisany jest chyba w naszą kulturę" - mówią z uśmiechem fani ze Szkocji.

Bez gniazdowego na Celtic Park
Wśród fanów Celtiku nie ma kogoś takiego jak gniazdowy. W całej Polsce popularne jest zarzucanie dopingu przez jedną, a czasami więcej osób. W Szkocji nie jest to praktykowane. "Mimo to na meczach w europejskich pucharach atmosfera jest naprawdę niezła, choć faktycznie tworzona zupełnie inaczej niż w Polsce. Podobnie jest na meczach z Rangersami, gdzie nikogo nie trzeba mobilizować do dopingu i wyzywania rywala" - mówią Szkoci. "Niestety jest wiele spotkań, takich jak z Motherwell, kiedy atmosfera jest mizerna, albo nie ma jej wcale. Nie mówiąc już o tym, że wiele osób przychodzi na stadion i od razu ustawia się w kolejkach do jedzenia i później zamiast dopingować, zajada się hot-dogami. Nie da się ukryć, że klub chce takich fanów - oni mają kasę, zazwyczaj kupują drogie bilety na najlepsze miejsca i do tego zachowują się "poprawnie" ".

Wyjazdy liczone w tysiącach
Na wyjazdy Celtiku wybiera się zawsze dużo fanów, a ich ostateczna liczba zależy przede wszystkim od pojemości stadionu. "Zazwyczaj jest nas około 4-5 tysięcy na wyjazdach" - mówią Celtowie. "Na meczach z Aberdeen - 2-3 tysiące". Największe stadiony są oczywiście w Glasgow - Celtic Park jest w stanie pomieścić 60 tysięcy fanów, Ibrox Park (na którym grają Rangersi) o 10 tys. mniej, a trzeci pod tym względem obiekt ligowy w Aberdeen już tylko 22 tysiące widzów. Jak na wyjazdy podróżują fani Celticu? "Zazwyczaj organizowane są autokary, choć część osób udaje się samochodami. Nie ma natomiast u nas zwyczaju praktykowanego m.in. w Polsce - pociągów specjalnych" - mówią Szkoci.
Ciekawostką natomiast jest organizacja autokarów na mecze wyjazdowe przez konkretne puby. Mowa oczywiście o pubach, w których regularnie zbierają się fani Celtiku. Tak jak fani Legii mają "Źródełko", tak samo w Glasgow kibice wiedzą, który pub jest Celtiku, a który Rangersów. Ten sposób organizowania środków transportu na wyjazdy można porównać chyba jedynie do wyjazdów poszczególnych grup kibicowskich w Polsce.

Zgody
Podobnie jak w Polsce, tak i w Glasgow znane jest pojęcie "zgody". Co prawda Celtik nie ma przyjaciół w swoim kraju, to zagraniczne zgody jak najbardziej. Celtowie bardzo lubiani są w Chorwacji, prawdopodobnie ze względu na fakt, że jest to kraj z większością katolików. Przyjacielskie stosunki łączą ich z kilkoma klubami - Athletic Bilbao, Barceloną, Villarreal, Borussią Dortmund, Panathinaikosem, St. Pauli, Stuttgartem i wszystkimi klubami irlandzkimi. Ponadto Green Brigade utrzymuje przyjacielskie stosunki z grupami ultras innych klubów - Herri Norte Taldea (Athletic Bilbao), Ultras Inferno 06 (Standard Liege), Irreductibles 1993 (Toulon) and Gate 9 (Omonia Nikozja).

I "kosy"
Największego wroga Celtiku wskazać można bez zastanowienia. "Rangers" - właśnie takiej spodziewałem się odpowiedzi. "Kosa" z Rangersami jest przede wszystkim spowodowana religią. W Glasgow albo jest się Celterm albo Rangersem – od urodzenia i na całe życie! Mało gdzie miłość do tej samej drużyny wpojona jest wszystkim członkom rodziny.

Kogo jeszcze nie lubią Celtowie? "Hearts, Motherwell, Aberdeen..." - zaliczają wyliczankę ;) Odnośnie nienawiści do Hearts fani Celtiku przypominają sytuację z 2005 roku: "To było w czasie meczu z Hearts, niedługo po śmierci Papieża Jana Pawła II. Przed meczem miała być minuta ciszy, ale Hearts nie uszanowali jej. Zdecydowana większość Heartsów gwizdała z całych sił i sędzia Stuart Dougal po 20 sekundach zakończył "ciszę" gwizdkiem. Wydarzenie opisała prasa na całym świecie. Fani Hearts są protestantami z Edynburga i mają taką samą mentalność co Rangersi. Zaraz po Rfc to nasza największa kosa".

Odnośnie liczebności fanów obu klubów w Glasgow kibice Celtiku nie ukrywają, że fanów Rangersów... jest bardzo dużo i miasto podzielone jest praktycznie pół na pół. Różnice zaczynają się poza Glasgow. W innych miastach większą popularnością cieszy się Celtic.

Uwielbienie dla Boruca
Skąd bierze się tak olbrzymie uwielbienie dla Artura Boruca? "To bez wątpienia najlepszy bramkarz, jakiego mieliśmy w ciągu ostatnich 20 lat. Ponadto jest świetnym gościem i co dla nas bardzo istotne - nienawidzi Rangersów" - mówią.
Boruc na każdym kroku podkreśla, że jest legionistą. Palce ułożone w eLkę przy większości okazji prezentowane przez Artura wcale nie denerwują kibiców Celtiku. "Oczywiście, że nie mamy nic przeciwko temu. W ten sposób pokazuje, że jest zawsze sobą, a Legia jest dla niego klubem numer 1. My dobrze o tym wiemy i szanujemy go" - mówią. "Jak często Artur wpada na mecze Legii?" - pytają po chwili, wiedząc dobrze o tym, że w Płocku "Borubar" prowadził doping z ogrodzenia.

Cała kasa na wyjazdy
Celtic rozgrywa rocznie bardzo dużo spotkań. Oprócz ligi i krajowych pucharów, Szkoci regularnie występują w Lidze Mistrzów. Ile osób jeździ na wyjazdowe spotkania swojej drużyny? "Czasami bywa, że na wyjazdy udaje się ponad 20 tysięcy kibiców z Glasgow" - zaskakują mnie zupełnie moi rozmówcy. Na ostatnie spotkanie do Niemiec pojechało 15 tysięcy kibiców Celtiku.
Tak duża liczba wyjazdów wiąże się z niemałymi wydatkami na podróże. "Nie jest tak najgorzej, choć faktycznie wielu kibiców wszystkie zarobione pieniądze 'inwestuje' w podróżowanie za swoim klubem na wyjazdy" - opowiadają.

Nie brać przykładu z Anglii!
Nasi rozmówcy interesują się także kibicowaniem w innych krajach. "Najbardziej podoba się nam kibicowanie we Włoszech" - mówią po krótkiej chwili zastanowienia. Po chwili dodają jednak, że bardzo podoba im się również kibicowanie w Europie Wschodniej. "Bardzo byśmy chcieli pojechać na wyjazd z Legią - to musi być coś niesamowitego. Sporo o tym słyszeliśmy i chcielibyśmy w kolejnym sezonie pojechać na mecz do Poznania. Poza tym na pewno ciekawie pod względem kibicowskim jest w Belgradzie" - mówią.
W Polsce panuje opinia, głównie wśród polityków i działaczy, że Anglia powinna być wzorem kibicowania dla wszystkich. "Bardzo głupi pomysł" - odpowiadają bez zastanowienia. "Byliśmy na meczach w Anglii i naprawdę nie ma się czym podniecać. Tam po prostu nie ma atmosfery" - dzielą się z nami swoimi spostrzeżeniami.

Mucha uratował wynik
W końcu rozmowa zeszła na temat sportowego aspektu meczu Legia - Wisła. "Cieszymy się, że wygrała Legia, ale gdyby nie Mucha mogłoby być trudno zwyciężyć. Naprawdę świetnie interweniował w paru sytuacjach" - mówili pełni uznania dla formy Słowaka. "Najlepszy na boisku moim zdaniem był jednak Iwański" – mówi tymczasem David.
To co spodobało im się równie bardzo to fakt, że kibice przez całe spotkanie stoją. "To niesamowite i z pewnością dzięki temu atmosfera na meczach jest lepsza. U nas niestety jest inaczej. Stoimy tylko na meczach wyjazdowych. Na naszym stadionie niestety jest to zabronione i wszyscy siedzą" – mówią.

53 tysiące karnetów
Obecnie trwa już budowa nowego stadionu Legii. Wtedy jednak cały czas nie było wiadomo, kiedy się ona rozpocznie. "Czy w Szkocji są jeszcze tak wysłużone stadiony jak nasz?" - zapytałem Szkotów. "Zapewne tak, ale na pewno nie w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju. U nas w ogóle stadiony są większe" – usłyszałem w odpowiedzi.
Szkoci nie potrzebują żadnych identyfikatorów, żeby obejrzeć mecz swojej drużyny. To jedna z różnic pomiędzy Celtikiem a Legią. Kolejną jest liczba sprzedawanych abonamentów. Podczas gdy najpopularniejszy polski klub rozprowadza około 3 tysięcy abonamentów, Celtik sprzedaje… 53 tysięce karnetów! W wolnej sprzedaży na większość spotkań pozostaje tylko około 7 tysięcy wejściówek. Co ciekawe zainteresowanie abonamentami na mecze Celtiku jest większe niż 53 tysiące. "Zainteresowanych jest o 10 tysięcy więcej, ale nasz klub chce przynajmniej część wejściówek wprowadzać do publicznej sprzedaży" – tłumaczą.
"Prawdopodobnie udałoby ci się kupić bilet na zwykły mecz ligowy, ale na wyjazd raczej byłoby trudno. Nie mówiąc już o spotkaniach z Rangersami, czy w europejskich pucharach. Zdobycie wejściówki na takie mecze jest praktycznie niemożliwe, bo do otwartej sprzedaży trafia bardzo mała pula wejściówek" – opowiadają Celtowie.

Atmosfera na derbach
"Najłatwiej można ją określić "nieprzyjazną atmosferą". Tego dnia nienawiść widoczna jest aż nadto i to nie tylko na stadionie, gdzie goście zawsze obstawieni są bardzo solidnie. Aby zabezpieczyć odpowiednio spotkanie Celtic - Rangers, dla ochrony przeznaczonych jest około dwóch tysięcy miejsc. Mimo tego, że z Rangersami po prostu się nienawidzimy, na stadionie nie dochodzi do żadnych bójek. Te ewentualnie mają miejsce poza obiektem, przed i po meczu” – opowiadają fani Celtiku o meczach z lokalnym rywalem.

Ośmieszony Dida
W całej Europie głośno było po przerwanym meczu Legii w Wilnie. Przerwanie meczu przez kibiców Celtiku zdarza się bardzo rzadko. "Ostatni raz miało miejsce miesiąc temu przy okazji meczu z Villareal. Jeden z kibiców wbiegł na boisko, a nasz klub prawdopodobnie zostanie surowo ukarany za ten incydent. Zdecydowanie głośniej było jednak przy okazji meczu z Milanem. Kiedy w 92 minucie nasz zawodnik strzelił gola na 2-1, jeden z fanów wbiegł na boisko i skierował się w stronę Didy, który zawinił przy utracie bramki. Nasz kibic naśmiewał się z Didy i lekko trącił go w bark. Jego celem nie było oczywiście zrobienie mu krzywdy, a zrobienie z Brazylijczyka pośmiewiska. Jeszcze większy mieliśmy ubaw, gdy Dida padł na ziemię i trzymając się za głowę udawał pobicie ;)” – opowiadają Szkoci.
Głośno było także o incydencie z meczu przeciwko Rangersom z 1999 roku. Wtedy najpierw sędzia został trafiony monetą rzuconą z trybun, a następnie na boisko wbiegło dwóch fanów Celtiku, który przóbowali zaatakować arbitra.

Po niektórych meczach wyjazdowych fani Celtiku, podobnie jak w Polsce, muszą czekać na wyjście ze stadionu, do momentu, gdy opuszczą go wszyscy kibice gospodarzy. Tak dzieje się na Heartsach (protestancka drużyna Edynburga), czy przy okazji meczów na Ibrox Park (z Rangersami) i Aberdeen.

Pamiątki także w innych krajach
Pamiątki klubów piłkarskich w Szkocji są o wiele bardziej popularne niż w Polsce. "W dniu meczu można kupić je praktycznie wszędzie” – mówią. Chodzi o nieoficjalne stragany, które rozkładane są tylko w dniu spotkań Celtiku. Poza tym oryginalne pamiątki można kupić w kilku oficjalnych sklepach klubowych, a także w wielu zwykłych sklepach na terenie całego kraju.
Przy Łazienkowskiej na razie straszy przenośny sklep, w którym można nabywać oficjalne pamiątki. Działacze Legii zapewniają, że na nowym stadionie sklep klubowy będzie spory i na najwyższym poziomie. "W samym Glasgow są cztery spore sklepy Celtiku. Nasze pamiątki bez kłopotu można nabywać również w Barcelonie, gdzie nasz klub jest lubiany, czy Dublinie" – mówią Szkoci.

Muzeum klubowe i oficjalny magazyn
Na Celtic Park znajduje się również klubowe muzeum, po którym organizowane są wycieczki. Te obejmują cały stadion, w tym i muzeum klubowe, czy szatnie dla piłkarzy. W szatni wielu piłkarzy "wyskrobało" różne napisy i tak Boruc... wyskrobał napis "Legia".

Fani mają możliwość nabywania oficjalnego magazynu poświęconego ich klubowi ("the Celtic View"). W sprzedaży są jednak inne pozycje, wydawane przez samych kibiców, jak choćby "Welcome to paradise", "Alternative view", czy "Tal Fanzine". Większość z nich nie jest jednak dostępna w punktach, gdzie rozprowadzana jest prasa, a jedynie na stadionie, przy okazji meczów.

Czy ruch ultras ma szansę zmienić się w Szkocji? "Bardzo byśmy chcieli. Mimo to nie wierzymy, by atmosfera na meczach przed własną publicznością zmieniła się na lepsze. Green Brigade i Jungle Bhoys zapewne będą się rozwijać" – mówią.

Celtic w Premiership?
Od pewnego czasu mówi się o możliwości dołączenia Celtiku i Rangersów do klubów Premiership. Jak zapatrują się na to kibice? Otóż zdania są bardzo podzielone. Także wśród naszych rozmówców. Część z nich chciałaby, aby nastąpiło to jak najszybciej, a inni liczą, że nigdy do tego nie dojdzie. "Jeśli dołączymy do Premiership, będziemy mieli szansę rozwoju. Liga angielska jest zdecydowanie silniejsza od naszej, więc rywalizacja z silniejszymi rywalami wyjdzie nam z pewnością na dobre. Gra z Chelsea, czy Manchesterem United będzie także o wiele ciekawsza dla kibiców niż mecze z Motherwell. No i dojdą wyjazdy na nowe dla nas stadiony" - mówi jeden z kibiców.

League Cup mało poważny
W naszym kraju Puchar Ekstraklasy cieszy się śladowym zainteresowaniem kibiców. Także w Szkocji meczom Pucharu Ligi (oprócz niego są rozgrywki Pucharu Szkocji) towarzyszy mniejsze zainteresowanie. Mimo to szefowie Ekstraklasy SA i polskich klubów frekwencji na meczach League Cup w Szkocji mogą tylko pozazdrościć. "Praktycznie nikt w naszym kraju nie traktuje Pucharu Ligi poważnie. Są to rozgrywki zrobione tylko dla pieniędzy. Zazwyczaj na meczach nie ma atmosfery. Tak jest na meczach z Motherwell, St. Mirren, czy Kilmarnock, z którymi musimy grać po 4 razy w sezonie – to zdecydowanie za dużo. Jedynym wyjątkiem są mecze z Rangersami. Reszta to nudy. Tym bardziej, że triumf w tych rozgrywkach nie daje niczego - nie zapewnia on bowiem awansu do europejskich pucharów" – tłumaczą Szkoci niewielką jak na ich warunki popularność Pucharu Ligi. Większość spotkań Celtiku w Pucharze Ligi ogląda około 30-40 tysięcy widzów. Półfinały i finał rozgrywane są na stadionie Hampden.

"Boruc robi świetną promocję Legii w Szkocji. Chyba każdy fan naszego klubu wie, że Boruc jest w sercu legionistą. No i to co zrobił w Płocku... U nas niestety nie ma takiego zawodnika - trochę szurniętego, który jak on wskoczyłby na płot, wziął megafon i poprowadził dopingiem fanów" – żałują Celtowie.

Akcja widelec niemożliwa w Glasgow
Naszymi szkockim rozmówcom przedstawiłem sytuację z meczu derbowego, na który wybierało się grubo ponad tysiąc fanów Legii i większość z nich została zatrzymana przez policję. "Nie wyobrażam sobie, by coś podobnego stało się w Glasgow. Na mecze derbowe dostajemy 8 tysięcy biletów. Nie wierzę, by szkocka policja próbowała zatrzymać taki tłum". Także Rangersi na derby na Celtic Park otrzymują 8 tysięcy wejściówek. "W latach 90-tych minionego wieku, przez kilka lat mieliśmy zakaz wstępu na Ibrox Park ze względu na kłopoty, jakie sprawialiśmy Rangersom" – dowiaduję się.
W Szkocji właściwie nie wchodzi w grę wejście na stadion bez biletu. "To raczej niemożliwe i chyba nikt po prostu nie próbowałby wchodzić na siłę na stadion, nie posiadając ważnego biletu". O ile w Szkocji sektory dla przyjezdnych są bardzo pojemne, w Polsce czasami przyjmowanych jest tylko 300 fanów przeciwnej drużyny. "To niewyobrażalna dla nas liczba. Zawsze na wyjazdach jest kilkaset osób bez biletu, ale mają oni możliwość zakupienia ich na miejscu - czy od koników, czy w kasach biletowych".

Serdeczne podziękowania dla moich rozmówców - Christophera i Davida Campbella, Garego Nickolaya oraz Krzyśka za wszelką pomoc



You'll never walk alone w wykonaniu fanów Celtiku - fot. Krzysztof Wolski



Flagi Boruca w czasie derbów z Rangersami 16 kwietnia 2008 roku - fot. Fabian Konig



Barwy Legii w pubie Celtiku - fot. Krzysztof Wolski


Pierwsza w historii flaga kibiców Celtiku - fot. Krzysztof Wolski

Sektor gości na meczu z Aberdeen w 2007 roku - fo.t Krzysztof Wolski





Celtic Park przed meczem z Motherwell w 2007 roku - fot. Krzysztof Wolski




Fani Celtiku w drodze na ostatni mecz sezonu 2008 do Dundee. Po nim świętowanie zdobycie mistrza - fot. Krzysztof Wolski



Kibice Celtiku na stadionie Dundee - fot. Gary Nickolay








Fani Celtiku na derbach z Rangersami 16 kwietnia 208 roku - fot. Fabian Konig



Fani Rangersów na Celtic Park 16.04.2008 - fot. Fabian Konig








Kolejne derby z Rangersami na Celtic Park rozegrano zaledwie 2 tygodnie później, 28 kwietnia 2008 roku - fot. Christopher Campbell
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.