REKLAMA

Ostrowski: Prawo trzeba egzekwować

Bodziach, źródło: Polska the Times - Wiadomość archiwalna

Informowaliśmy już o spotkaniu kibiców Legii z wiceszefem kancelarii Prezydenta Władysławem Stasiakiem w sprawie skierowania ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych do Trybunału Konstytucyjnego. Największe kontrowersje wzbudza zakaz klubowy. "Uważam, że tylko sądy powinny móc nakładać zakazy stadionowe" - mówi Polsce Władysław Stasiak. Inaczej jest na Łazienkowskiej. "Legia już od dwóch lat stosuje coś w rodzaju zakazu stadionowego. Po prostu możliwość niewpuszczania na obiekt kibica łamiącego prawo wpisaliśmy do regulaminu. Ukaraliśmy w ten sposób już ze sto osób. Mają możliwość odwołania się albo do zarządu klubu, z czego korzystają, albo do sądu" - mówi członek zarządu KP Legia, Jarosław Ostrowski.
Ostrowski zauważa, że jak dotąd żaden z ukaranych przez Legię kibiców nie odwołał się do sądu. Jego zdaniem każdy z przypadków jest dokładnie analizowany i żaden z zakazów nie został wydany pochopnie. "Nie zamierzamy stosować zakazu klubowego dowolnie. Wszystkie przypadki są dobrze udokumentowane. Zawsze powtarzam: jeśli ktoś uważa, że działamy niezgodnie z prawem, to jesteśmy gotowi na konfrontację w sądzie" - mówi w rozmowie z Polską.

Ostrowski spodziewał się odwołania kibiców do doradców prezydenta. "Szkoda tylko, że prezydent nie konsultuje się z twórcami ustawy czy klubami, które borykają się z problemem chuligaństwa stadionowego. Ta ustawa to krok w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że zostanie jak najmniej popsuta" - mówi Ostrowski.

Zakaz wydawany przez klub, a nie sąd to bardzo rzadkie rozwiązanie w Europie. Stosuje się go w Niemczech i Belgii, ale np. nie w Wielkiej Brytanii. W Anglii o zakazie wejścia na mecze na maksymalnie 3 lata może samodzielnie postanowić miejscowy komendant policji. Od decyzji można jednak odwołać się do sądu. Członek zarządu Legii uważa, że nie można porównywać prawa brytyjskiego do polskiego, ze względu na fakt, że polskie państwo jest mniej sprawne. "Nasza policja i wymiar sprawiedliwości są nieskuteczne. Na przykład, gdy jeden kibic poważnie pobije drugiego tak, że obrażenia utrzymują się ponad 7 dni, to do czasu wydania wyroku może on dalej przychodzić na mecze. Często trwa to od półtora roku do nawet dwóch lat. Sądy 24-godzinne zupełnie się tu nie sprawdzają" - tłumaczy Ostrowski, który mówi również o tym, że polskie kluby łamią obecne przepisy. Chodzi przede wszystkim o niesprawdzanie tożsamości kibiców kupujących bilety na mecze. "Nie wystarczy stworzyć mądre i twarde prawo. Trzeba je jeszcze egzekwować" - kończy działacz Legii.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.