Młyn Rayo Vallecano zasiada za jedną z bramek - fot. Turu
REKLAMA

Na stadionach świata: Rayo - Celta

Turu, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

W Madrycie kibicuje się nie tylko Realowi, czy Atletico. W stolicy Hiszpanii istnieje również Rayo Vallecano, które obecnie walczy o powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jak przekonał się jeden z kibiców Legii, kibice Rayo potrafią zrobić bardzo dobrą atmosferę na meczu u siebie. Młyn miejscowych zasiada za jedną z bramek, na którą nie ma biletów w wolnej sprzedaży. Tam też prezentowane są transparenty i prowadzony doping przez cały mecz. Kieruje nim jeden gniazdowy. O ile fani Rayo prezentowali się naprawdę nieźle, słabiutko wypadli kibice Celty Vigo.

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.
18.04.2009 Rayo Vallecano 4-1 Celta Vigo (50).

Jako że obecnie mieszkam w Madrycie nie mogłem sobie odmówić wyjścia na mecz jednej z lokalnych drużyn. Mój wybór, który na pewno zdziwi co poniektórych padł na Rayo Vallecano, ubogich krewnych Realu i Atletico. Rayo czyli "błyskawice" swoje mecze rozgrywa w południowo – wschodniej dzielnicy Madrytu, Vallecas, na kameralnym stadionie im. Teresa Rivero. Może on pomieścić 15 tysięcy widzów. Największym sukcesem klubu z tej robotniczej części stolicy Hiszpanii był awans do ćwierćfinału Pucharu UEFA w 2001 roku, kiedy został wyeliminowany przez późniejszego finalistę tych rozgrywek, baskijskie Deportivo Alaves. Ze statystycznego punktu należy odnotować 12 sezonów spędzonych w Primera División, 32 w Segunda División, 5 Segudna División B oraz 11 Tercera División.

Co do kibiców to ze względu na swoje pochodzenie nie ukrywają oni swoich lewicowych sympatii ale po kolei...
Mecz, który miałem okazję zobaczyć to spotkanie, w którym Rayo podejmowało Celtę Vigo. Jeszcze w niedalekiej przeszłości te dwie ekipy walczyły ze sobą w Primera Divisoan, teraz przyszło się im zmierzyć na jej zapleczu. Na stadion wybrałem się około 2 godziny przed pierwszym gwizdkiem. Z centrum ruszyłem metrem w kierunku stacji Protazgo, gdzie po około 30 minutach znalazłem się na miejscu. Stacja metra znajduje się tuż przy stadionie więc trudno jest nań nie trafić. Zaraz po wyjściu w oczy rzucał się ciekawy transparent po drugiej stronie ulicy na którym znajdował się napis "NO A LA LEY DEL DEPORTE NO A LA REPRESION" co w luźnym tłumaczeniu znaczy "Nie dla prawa sportowego i represjom".

Po zakupieniu biletu, które tego dnia były w promocyjnej cenie 10 euro na każdą trybunę z wyjątkiem trybuny za bramką, gdzie zasiada młyn (brak oficjalnej sprzedaży) udałem się na rundkę wokół areny widowiska. Pod stadionem można było spotkać pojedyncze osoby w koszulkach i szalikach Celty którzy spokojnie przechadzali się wśród gospodarzy. Na straganach oprócz barw Rayo były także szaliki gości oraz innych klubów hiszpańskich. W oczy rzucił mi się także szalik AS Roma... Do jedzenia miejscowi oferowali słonecznik, popcorn, a także cukierki znane z polskich przykościelnych odpustów. Można było zauważyć także kilka "suczek" prewencji oraz pojedyncze patrole policji, które mimo tego, że większość osób spożywała napoje wysoko procentowe, nie robiły z tego żadnego problemu.

W związku w tym, że do meczu pozostawało sporo jeszcze ponad godzinę, poszedłem do grupy, która znajdowała się przy transparencie, o którym wspomniałem wcześniej. Była to ekipa Bucaneros, ultrasi Rayo, którzy tego dnia protestowali przeciwko nowej ustawie, która uderza w kibiców, a w szczególności ultrasów oraz policyjnym represją. Skąd my to znamy...

Należy tutaj nadmienić, że Bucaneros to główna grupa ultras Rayo Vallecano. Ekipa bardzo upolityczniona i sympatyzująca z opcją lewicową jak większość środowiska pro-robotniczych fanów Rayo. Są również zagorzałymi i zadeklarowanymi antyfaszystami. W swoich poglądach nie są odosobnieni, a ekipy z którymi się przyjaźnią to między innymi Brigadas Amarillas (Cádiz), Herri Norte (Athletic), Riazor Blues (Deportivo). O wrogów nie trudno się domyślić to Ultras Sur (Real Madrid), Frente Atletico (Atlético de Madrid), Ligallo (Zaragoza) oraz Ultra Boys (Sporting), związane ze skrajną prawicą.

Z ciekawych rzeczy, które dowiedziałem się od jednego bucanero to stwierdzenie, że Frente Atletico na spotkaniach "towarzyskich" nie istnieje bez chłopaków z Ruchu. Na pytanie czy zna Legię... jego odpowiedź po dłuższym zastanowieniu była negatywna. Czas pędził, a po usłyszeniu z innej strony, że na Kubie to jest dopiero wspaniale stwierdziłem, że nic tu po mnie i skierowałem się w kierunku bramy wejściowej.

Dostanie się na stadion to tylko formalność, przyłożenie biletu do czytnika i tyle, dodatkowych przeszukań brak. Na wejściu można było zaopatrzyć się w gazetkę klubową która była rozdawana za darmo. Mimo miejscówek na biletach każdy siadał gdzie chciał więc postąpiłem tak samo siadając bliżej młyna.

Na pierwszy gwizdek sędziego, za bramką gdzie zasiedli Bucaneros nad ich głowy powędrowały transparenty na kijach oraz rozpoczął się głośny, żywiołowy doping, którym podobnie jak u nas z gniazda kierowała jedna osoba, dodatkowo wspomagana bębnem. Obok pieśni sławiących swój klub, fani Rayo nie pozostawili suchej nitki na bramkarzu gości, który wysłuchał się tego popołudnia dużej ilości niewybrednych słów na swój temat. Repertuar piosenek nie powalał na kolana, ale trzeba przyznać, że były one bardzo melodyjne. Pojawiły się także tańce - coś na styl naszego pogowania oraz walczyk tańczony tyłem do murawy.

W pierwszej połowie dodatkowo doszło do małego zamieszania za bramką, a na trybunie przez moment pojawiała się Policja, która wyniosła jedną na wpółprzytomną osobę. Reakcją kibiców były gwizdy i buczenie. Do innych większych incydentów nie doszło. Druga część meczu to doping minimalnie słabszy w porównania z pierwszą częścią. Dopiero ostatnie 20 minut to koncert kibiców "błyskawic". Wtedy to rozpoczęły się głośne śpiewy na dwie, a nawet w pewnym momencie trzy trybuny, kiedy przyłączyła się do niego trybuna główna. Była to rymowanka powtarzana raz przez jedną, raz przez drugą stronę zakończona rytmicznym lolololo... i druga strona lolololo.... a potem wspólnie. Wcześniej również śpiewała prosta naprzeciwko głównej lecz były to tylko pojedyncze zrywy związane z sytuacją na boisku, a ta sprzyjała gospodarzom, którzy prowadzili grę. Należy odnotować że również tutaj wśród tłumu raz na jakiś czas podnosiła się jedna osoba z megafonem i starała się zachęcać pozostałych do śpiewania razem z młynem.

Fanów Celty na tym meczu stawiło się około 50 osób. Wywiesili jedną malutką flagę i byli tylko raz słyszalni, kiedy głośniej krzyknęli CELTA! Przez pozostały czas śledzili w ciszy wydarzenia na boisku. Gospodarze wstrzymali się od uprzejmości w ich kierunku.

Sam mecz zakończył się wysokim zwycięstwem Rayo 4-1, które przybliżyło się do awansu do Primera Division. Po meczu piłkarze ograniczyli się tylko do oklasków, którymi podziękowali fanom, nie decydując się na podbiegnięcie pod płot. Zaraz po tym stadion szybko opustoszał, a mi nie pozostało nic jak wracać do domu. Kusząc się na podsumowanie śmiało można powiedzieć, że fani Rayo zrobili bardzo dobre wrażenie swoim dopingiem, który starali się prowadzić nieustannie przez całe spotkanie, a nieliczne przestoje nie trwały dłużej niż 2-3 minuty.

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach.

Masz ciekawą historię z meczu europejskich (i nie tylko) klubów lub Mistrzostw Europy, czy Świata?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na Legia LIVE!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl


Film z dopingiem:























fot. Turu
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.