Gol na 1-1 dla Śląska nie powinien zostać uznany - fot. Mishka
REKLAMA

Fatalne pomyłki sędziów w przedostatniej kolejce

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Liczba drużyn walczących o mistrzostwo Polski zawęziła się w sobotę do dwóch. Z dalszej rywalizacji odpadła Legia. I choć podopieczni Jana Urbana pretensje powinni mieć przede wszystkim do siebie, bowiem w poprzednich meczach nie prezentowali najwyższej formy, a w meczu ze Śląskiem skuteczności, to swoje dorzucił również prowadzący zawody Adam Kajzer. Ten niesłusznie uznał wyrównującą bramkę dla Śląska. Marek Gancarczyk w opanowaniu piłki pomógł sobie rękoma. To czy uczynił to celowo, czy nie, nie ma żadnego znaczenia - odbicie piłki dwoma rękoma powinno zmusić do reakcji sędziego.

Ten jednak zamiast odgwizdać rzut wolny dla Legii, wskazał na środek boiska i jak się później okazało przekreślił nawet teoretyczne szanse legionistów na zdobycie mistrzostwa. Jak pokazują telewizyjne powtórki sędzia liniowy mógł nie widzieć zagrania Gancarczyka, jednak eksperci dziwią się, że... piłkarze Legii, w chwili zagrania piłki ręką, nie protestowali (nie licząc Iwańskiego).

Błędy popełniali również sędziowie w dwóch innych meczach z udziałem drużyn walczących o mistrzostwo. W ile w przypadku meczu Lechii z Wisłą sędzia nie miał wpływu na końcowy wynik, to w spotkaniu przy Konwiktorskiej arbiter pomógł Lechowi w wywalczeniu jednego punktu w meczu z Polonią.

W spotkaniu przy Konwiktorskiej kontrowersje wywołała bramka dla Lecha na 3-3. Hernan Rengifo otrzymał podanie od Semira Stilicia, który dotknął jej ręką. Robert Małek, ani jego asystent Krzysztof Myrmus nie zareagowali i bramkę uznali. Ta decyzja tak zdenerwowała nowego trenera "Czarnych Koszul", że ten odesłany został na trybuny.

Długo zanosiło się na sporą niespodziankę w Gdańsku. Lechia prowadziła bowiem z Wisłą dwukrotnie. Drugi gol, strzelony w 64 minucie przez Karola Piątka zdobyty został po kontrowersyjnym rzucie karnym. Po pierwsze długo trwały dyskusje, czy starcie miało miejsce w obrębie pola karnego, nie mówiąc już o tym, czy Tomas Jirsak walcząc bark w bark faulował Marcina Kaczmarka. Pewne jest jedno, po zakończeniu mecz wiślacy nie musieli szukać usprawiedliwienia w decyzjach sędziego. W ostatnim kwadransie spotkania strzelili bowiem 3 bramki i nie pozostawili wątpliwości, że są od Lechii lepsi.

Ostatnio trenerzy Wisły, Lecha i Legii sporo mówili o wykorzystanym lub nie limicie szczęścia. Chodziło m.in. o bramki zdobywane w ostatnich minutach spotkań, w czym długo brylowali lechici, a w meczu z ŁKS-em ta sztuka udała się Legii. Jak widać rację miał Maciej Skorża, którego drużyna choć do zdobycia mistrzostwa potrzebować może jeszcze jednego punktu, to już dziś śmiało może obmyślać szczegółowy plan fety mistrzowskiej.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.