GKS żąda przeprosin od Małka

GKS Bełchatów domaga się przeprosin od sędziego sobotniego meczu z Legią, Roberta Małka. Bełchatowianie czują się oszukani przez arbitra. "Zarząd zastanowi się, co z tym zrobić. Obawiam się jednak, że jesteśmy na straconej pozycji, bo protestami i odwołaniami nic nie wskóramy. Oczekujemy jednak jak najszybszych przeprosin od pana Małka. Za co? Za skandaliczne prowadzenie sobotniego meczu.
Zepsuł sportowe widowisko. Przez jego decyzje czujemy się oszukani" - mówi Henryk Tomaszewski, wiceprezes GKS-u.

"Liczba popełnionych błędów przez tego pana jest przerażająca. Przede wszystkim żądamy od niego przeprosin, a także liczymy na zdecydowaną reakcję komisji sędziowskiej PZPN-u. Jeśli zostaniemy zlekceważeni, to będziemy myśleć, co robić dalej. Tak dłużej być nie może, że mecze w naszej ekstraklasie sędziują ludzie o tak niskich umiejętnościach. Pan Małek i jego asystenci zasłużyli na dwóje z wielkim minusem. I mam dla nich propozycję - niech udadzą się na dłuższy odpoczynek albo wezmą korepetycje w niższych ligach, aby już więcej bezkarnie nie krzywdzili innych klubów" - mówi Tomaszewski.

Na sędziach suchej nitki nie pozostawiają komentatorzy, którzy zauważają szczególnie zbyt pochopne odgwizdywanie spalonych drużynie gospodarzy. Po meczu Robert Małek twierdził, że podejmował słuszne decyzje. Podobnie Krzysztof Myrmus, asystent Małka, który uważał, że decyzje sędziów nie miały wpływu na końcowy wynik. Innego zdania jest Tomaszewski. "Przecież gdyby Costly nie usłyszał gwizdka sędziego, to po przelobowaniu Muchy skierowałby piłkę do pustej bramki. To już są kpiny! Proszę nie mieć pretensji do klubu, kiedy ta trójka sędziowska znowu przyjedzie do Bełchatowa i będą przez kibiców obrażani lub wygwizdywani" - mówi rozgoryczony wiceprezes klubu z Bełchatowa.