REKLAMA

Kosecki: Mierzyliśmy się z najlepszymi i nie pękaliśmy

Bodziach, źródło: Magazyn Futbol - Wiadomość archiwalna

Roman Kosecki dziś koncentruje się na polityce, choć nie wyklucza, że w niedalekiej przyszłości zostanie trenerem seniorskiej drużyny. Przed laty grał przeciwko Barcelonie nie tylko w barwach Atletico Madryt (w którego barwach strzelił jej dwie bramki), ale i Legii. Po latach uważa, że w pierwszym meczu na Camp Nou sędzia Blattmann ze Szwajcarii bezczelnie ich oszukał. "Bezczelnie nas oszukano. To co robił wtedy sędzia, przechodziło ludzkie pojęcie.
Jak może być spalony, mówię o sytuacji, gdzie nie uznał mi gola, skoro Kaczmarek podawał mi piłkę z linii, do tyłu? Ale to historia. Piękny mecz" - mówi Magazynowi Futbol o spotkaniu na Camp Nou, rozegranym we wrześniu 1989 roku.

Wspominając tamtą Legię "Kosa" mówi, że nie mieli kompleksów wobec rywali. "My się nikogo nie baliśmy, wychodziliśmy na boisko z radością, na zasadzie: dawaj ich tutaj, pokażemy się trochę. Nie było żadnych barier" - wspomina. To właśnie Kosecki wprowadził księdza. "Wprowadziłem zwyczaj duszpasterza w Legii, Mariusza Zapolskiego i on chrzcił potem dzieciaki piłkarzy, dawał im śluby. To nie było dobrze postrzegane, prezesi mnie nie lubili. Wtedy uduchowiłem grę drużyny. Ksiądz poleciał z nami do Barcelony, choć tego nie chciano, ale ja powiedziałem, że jak on nie poleci, to ja też nie. Pamiętam generałów patrzących z ukosa na księdza" - wspomina po latach.

Dwa tygodnie po meczu na Camp Nou, rozegrano rewanż przy Łazienkowskiej. "W Warszawie musieliśmy zagrać do przodu, na domiar złego Krzysiu Budka złapał na rozgrzewce kontuzję. Zaatakowaliśmy, choć gralibyśmy u siebie inaczej, gdyby nie to, że za wszelką cenę musieliśmy wygrać [w Barcelonie było 1-1]" - mówi.

Jego transfer do Galatasaray Stambuł owiany był tajemnicą. "Pamiętam, że załatwiony został w warszawskim hotelu Victoria. Tego samego dnia prezes powiedział: 'Lecimy moim prywatnym samolotem do Stambułu, jedź do domu po szczoteczkę'. Było po 23. 'Teraz? A po co?' - zapytałem. 'Bo tam ludzie czekają na ciebie'. O 3 nad ranem wylądowaliśmy w Stambule. Oniemiałem. 10 tysięcy ludzi przyszło tylko dla mnie" - przypomina.

Jako jedno z najlepszych spotkań w Legii, Kosecki przypomina rywalizację z Jagiellonią w Olsztynie. "Moja Legia to ta, która gra jeden z najpiękniejszych finałów Pucharu Polski z Jagiellonią, wygrany przez nas 5-2 - z Terleckim powracającym ze Stanów, jeden z ostatnich meczów Darka Dziekanowskiego. To Legia, która walczy w europejskich pucharach z silnym wtedy Aberdeen, z Barceloną, dla nas to było coś normalnego, dla kibiców zresztą też, że mierzymy się z najmocniejszymi i nie pękamy" - wspomina.

Po pobycie w Turcji (Galatasaray), Hiszpanii (Osasuna Pampeluna i Atletico Madryt) i Francji (Nantes i Montpellier) wrócił do Legii. Co ciekawe najpierw trenował w Konstancinie, a że klub z Łazienkowskiej się po niego nie zgłaszał, pojechał na trening Widzewa. W nocy wyjechał z łódzkiego hotelu do Warszawy. "Spotkałem się z prezesem Pietruszką nad ranem, w Łazienkach. Sceneria filmowa, łabędzie pływają, a my gadamy o kontrakcie. Legia nie chciała wywoływać sensacji. Dopięliśmy szczegóły, ja wziąłem średnie pieniądze, nie chciałem, jak dziś niektórzy, domów i samochodów. Zagrałem 10 meczów i tyle, wyjechałem do Chicago Fire, bo pojawiła się akurat atrakcyjna propozycja. Kiedy odchodziłem, Legia została na drugim miejscu w tabeli, więc chyba nie tak źle. Oczywiście, pewne sprawy mi wówczas nie podobały, ale nie chciałem już tutaj pyskować, robić zamieszania" - wspomina rundę jesienną sezonu 1997/98.

Dziś w Legii jest jego 19-letni syn, Jakub. I choć niektórzy twierdzą, że do pierwszego zespołu trafił tylko dzięki ojcu, ten zupełnie temu zaprzecza. "Kompletnie nie wcinam się w to, co on robi. Gdzie chce grać? Zostawiam to trenerom, menedżerom. On ma 18 lat, ja nie dzwonię do Urbana, Trzeciaka, czy Jóźwiaka. On ma duży talent, jest piekielnie szybki, ma dobrą technikę, mógłby przytyć z 5-6 kilo, takie są do niego zastrzeżenia" - wyjaśnia Kosecki.

Cały wywiad możecie przeczytać w lutowym numerze Magazynu Futbol.



Roman Kosecki - fot. LegiaLive!
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.