REKLAMA

Citko: Okuka nie miał o niczym pojęcia, a zbierał pochwały

Bodziach, źródło: Magazyn Futbol - Wiadomość archiwalna

Paręnaście lat temu w Polsce panowała "Citkomania". Zawodnik Widzewa miał olbrzymie szanse na transfer do dobrego zagranicznego klubu. Zanim do niego doszło, Citko doznał poważnej kontuzji. W końcu, w 2000 roku trafił do Legii. W stolicy spędził półtora sezonu. W ekstraklasie w barwach Legii rozegrał 26 meczów i zdobył 6 bramek. Jego przyjście na Łazienkowską wiązano z trenerem Franciszkiem Smudą, który wówczas prowadził nasz zespół.

"Muszę sprostować jedną rzecz - z Legią w sprawie transferu rozmawiałem jeszcze zanim trenerem został tam Smuda. Jego przyjście było tylko kropką nad i" - mówi w rozmowie z Magazynem Futbol Citko.

Później drużynę przejął Dragomir Okuka. "Kiedy Okuka przyszedł do klubu, było po mnie. Wkurzałem się, że nie mam formy, pracowałem na siłowni itd. Po takiej kontuzji, jaką przeszedłem, potrzebowałem roku na złapanie rytmu meczowego i drugiego roku na powrót do formy. Ale kto dałby mi tyle czasu? Ludzie wymagali, mieli pretensje, bo każdy chciał znowu zobaczyć wielkiego Citkę" - mówi Citko.

Choć do dziś mówi się o niesamowitych trenerskich umiejętnościach Serba, to Citko ma w tej kwestii zupełnie inne zdanie. Jak zauważa, wielokrotnie miał odmienne zdanie od Okuki i jako jeden z nielicznych nie bał się zabrać głosu. "Z całego klubu tylko ja mówiłem o pewnych sprawach głośno. Svitlica coś tam potrafił, ale nie na taką skalę, żeby grać w Legii. To topowy klub, który ma grać w pucharach, a wiadomo, że takiego piłkarza nie sprzeda się z zyskiem i nie poprowadzi on klubu do sukcesów. Najwięcej można zarobić na kreatywnych zawodnikach, a Okuka tylko takich kasował, zabraniał im grać w piłkę. Mnie na przykład nie pozwalał na treningach podawać piętką! Czy to nie chore?" - zastanawia się Citko.

Według byłego reprezentanta Polski, który piłkarską karierę zakończył w 2007 roku w Polonii Warszawa, Okuka niszczył zespół od środka. "Gość nie miał o niczym pojęcia, a zewsząd zbierał pochwały. Spalał piłkarzy, rozwalał wszystko od środka. Nie było się komu zbuntować, bo kilku zawodników donosiło mu nawet o tym, co działo się w szatni. Pamiętam, że na 4 kolejki przed końcem sezonu walczyliśmy z Wisłą o mistrzostwo Polski. Na treningu Okuka zrobił nam interwały. Tylko ja spytałem się, co jest grane, dlaczego tak zasuwamy. Powiedziałem, że nie będziemy mieli sił i świeżości na Wisłę, a on stwierdził, że ten sezon jest już przegrany i przygotowujemy się do kolejnego. Bałem się, że wyjdziemy na ten mecz, przegramy 0-3 i będzie wstyd. Byłem w szoku, że wszystkim opzostałym piłkarzom to pasowało. W normalnej drużynie kilku zawodników poszłoby do trenera albo prezesa i potem walczylibyśmy o mistrzostwo Polski.

Serb miał grupę swoich zawodników i nieograniczone zaufanie od działaczy, więc na dobrą sprawę mógł robić wszystko. Zobaczcie, jak Legia strzelała bramki - często w ostatniej minucie, szczęśliwie, bo Svitlicy odbiło się akurat od piszczela. Pół ligi przyjeżdżało na Łazienkowską i przegrywało mecze już w tunelu. Z Wisłą awansował do pucharów na farcie, po golu w ostatniej minucie" - mówi Citko w rozmowie z Magazynem Futbol.

Cały wywiad możecie przeczytać w najnowszym numerze Magazynu Futbol.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.