fot. Michał Chmielewski
REKLAMA

Na stadionach świata: Emirates Cup 2010

Michał Chmielewski - Wiadomość archiwalna

Relacje z angielskich boisk regularnie pojawią się na naszych łamach. Tym razem mamy przyjemność zaprosić Was na turniej Emirates Cup, który był rozgrywany na przełomie lipca i sierpnia. Na stadion Arsenalu Londyn zawitały ekipy Celticu Glasgow, Olympique Lyon oraz AC Milan. Niestety, do poziomu piłkarskiego drużyn nie dostosowali się kibice.
Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.

Emiratem Cup: Celtic Glasgow 2-2 Olympique Lyon i Arsenal Londyn 1-1 AC Milan 31.07.2010 r.

Od kiedy otwarto Emirates Stadium, tradycją stał się coroczny turniej z udziałem czterech drużyn. Dotychczas kibice mogli oglądać rywalizacje takich ekip jak Juventus Turyn, Inter Mediolan, PSG czy Real Madryt. Tym razem zaproszono Celtic Glasgow, Olympique Lyon i AC Milan, którego sponsorem kilka dni przed turniejem zostały właśnie arabskie linie lotnicze. Jak co roku kibice mieli tylko jednego faworyta - Arsenal Londyn.

Godzinę przed rozpoczęciem docieramy na stację Arsenal. Przy wyjściu z metra witają nas stoiska z pamiątkami, gdzie za szalik trzeba zapłacić 5-7 funtów, a t-shirt kosztował 10-15 funtów. Ponadto można było się posilić w punktach z grillowanym mięsem na hamburgery i angielską odmianą śląskiej. Oczywiście było już kolorowo od kibiców. Niemal każdy był przywdziany w barwy Arsenalu, choć dało się zauważyć fanów Celtów, z czego większość to Szkoci. Bez najmniejszych zgrzytów stoją i piją piwo w knajpach razem z kibicami "Kanonierów". Sympatyków z Włoch i Francji ciężko było wychwycić w tłumie.

Na początek idę zobaczyć, co zostało po starym Highbury. Na miejscu okazało się, że powstało nowoczesne osiedle. Co ciekawe, dwie trybuny nie zostały zburzone a jedynie zmodyfikowane na potrzeby mieszkalne. Całość była pilnowana przez ochroniarzy. Przed ogrodzeniem zauważam 8-osobową grupkę kibiców... Wisły Kraków.

Wracam na stadion, gdzie wejście przebiega sprawnie, gdyż na początek rozgrywano mecz Celtic Glasgow – Olympique Lyon. Przykładam bilet do czytnika i bez sprawdzania zawartości plecaka jestem w środku. Winda zawozi mnie na samą górę, gdzie przy wejściu na sektor nie zauważam żadnej kontroli osobistej. Powoli zapełniają się sektory zajmowane jedynie przez kibiców Celtów, których ostatecznie zasiada ok. 2 tysięcy. Rozwieszają także flagi, które okazały się... jedynymi płótnami na tym spotkaniu. Zresztą widowisko nie cieszyło się zbyt dużym zainteresowaniem.

W związku z tym, że stadion jest pusty, mogę się po nim poruszać praktycznie wszędzie. Wybieram się więc na najlepsze miejsce. Oczywiście nie ma szans, żeby dostać się na loże VIP, gdzie ceny sięgają nawet 25 tysięcy funtów za mecz! Na "dzień dobry" dostaję ostrzeżenie, że nie mogę robić zdjęć w trakcie meczu, że powinienem mieć kompaktowy aparat a nie lustrzankę. Oczywiście nie jest to w pełni przestrzegane, a powiadomienie jest jedynie formalnością. W trakcie meczu Anglicy oglądają w środku stadionu... krykiet oraz wyścig Formuły 1. Mecz Szkotów z Francuzami kompletnie ich nie interesuje. Natomiast na trybunach fani Celtów od początku dopingują swój zespół, co było świetnie słyszalne na całym stadionie. Połowa z nich praktycznie przez cały mecz stoi. Z kolei z Francji pojedyncze osoby są porozrzucane po całym obiekcie.

Po remisie Celticu z Lyonem przyszedł czas na rywalizację Arsenalu z Milanem. Kibice gospodarzy zapełniają obiekt w całości równo z gwizdkiem. Na trybunach ponad 60 tysięcy fanów. Zarówno "Kanonierzy", jak i "Rossoneri" rozpoczęli w najsilniejszych składach. Jednak nie zachęciło to sympatyków do prowadzenia dopingu. Każdy w ciszy i na siedząco obserwował wydarzenia na murawie. Pomijając 10-osobową grupę podchmielonych kibiców szkockiej drużyny, którzy skaczą, śpiewają bez ustanku na swoim sektorze. Inna sprawa, że piwo było ogólnie dostępne na stadionu bez spoglądania na stan spożywającego. Cena - 3,6 funta. Ogólnie catering na stadionie jest na bardzo wysokim poziomie. A ceny? Cóż, skoro kogoś stać na bilet, to także na piwo, hot-doga czy tradycyjną rybę z frytkami.
W drugiej połowie kibiców trochę pobudziła meksykańska fala i wejście na plac gry Theo Walcotta. Jednak przyznam szczerze, że doping nie był porywający. Po ostatnim gwizdku sędziego trybuny niemal natychmiast pustoszeją i każdy szybkim krokiem zmierza do metra.

Natomiast ja kontynuuję maraton na londyńskich stadionach. Po towarzyskim meczu Tottenham – Villareal, który odbył się dwa dni przed Emirates Cup, czekam na mecz reprezentacji Anglii z Węgrami na Wembley.


Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach.

Masz ciekawą historię z meczu europejskich (i nie tylko) klubów lub Mistrzostw Europy, czy Świata?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na LegiaLive!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl.











fot. Michał Chmielewski
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.