Młyn Milanu - fot. Piotrek
REKLAMA

Na stadionach świata: Milan - Lazio

Piotrek - Wiadomość archiwalna

Dziś przenosimy się do 2005 roku i zaglądamy na stadion San Siro właśnie z przed 6 lat. O fanach Milanu już pisaliśmy w przeszłości. Doping, jaki tworzą fani na Curva Sud przyprawia o ciarki. Gdyby jeszcze pozostałe trybuny w podobnym stopniu angażowały się w tworzenie meczowej atmosfery...
Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.

21.09.2005: AC Milan - Lazio Rzym
Był wrzesień 2005 roku. Jako prezent na 25. urodziny otrzymałem możliwość wyjazdu na tydzień do Włoch, a konkretnie - Mediolanu. W pakiecie były bilety na spotkanie ligowe Milanu. W grę wchodziły dwa terminy: Reggina (2.10) i Lazio (21.09). Nie było się nad czym zastanawiać, w końcu Rzymianie niedawno zdobyli mistrzostwo. Nie obrażając Regginy, nie ta klasa.

Padło na środę 21 września. Bilety miały czekać w hotelu. Wylecieliśmy z Okęcia w poniedziałek. W przeciwieństwie do AlItalii, na pokładzie LOT-u najmocniejszym z trunków nie było wino, więc już lądując o 18:00 na Malpensie nastrój dopisywał. Szybko się zepsuł, ponieważ po dotarciu autokarem do dworca Milano Centrale i równie szybkim odnalezieniu hotelu, na pierwsze zadane pytanie (o bilety rzecz jasna) padła średnio satysfakcjonująca odpowiedź. Pan w recepcji w ogóle nie wiedział o co chodzi. Lekka konsternacja, ale dobrze, idziemy w miasto, będziemy się martwić później. Zwiedzanie się udało.

Rano we wtorek inny miły, uśmiechnięty pan w recepcji też nie wie nic na ten temat. Proponuje mi, żebym sobie spróbował kupić bilety w New Milan Point na XXIV Maggio. Szlag jasny, dzięki, ale dwa razy płacić nie będę. Wezwany został kierownik, który też nie miał pojęcia, o co się ten Polak ciska. Trzeba było wykonać telefon do kraju, pani Maria z biura podróży dużo lepiej mówiąca po włosku przeciągnęła go, aż było słychać na kilka metrów. Cały wtorek zmarnowany i podejrzenie, że któryś te bilety podprowadził. 160 ojro na ulicy nie leży.

W środę rano schodzimy na śniadanie, a tu dalej nic. Typowo włoskie podejście, że do meczu jeszcze tyle godzin i na pewno się zdążą znaleźć. W południe znowu zajrzałem do recepcji, a tu cała zmiana uśmiechnięta i kierownik z dwoma kopertkami, szczęśliwy od ucha do ucha. Widać jest różnica między polskim 'mają czekać w hotelu' a włoskim. Następnym razem się kupi w kasie.

Z biletami w garści zaczęło się oczekiwanie na wieczór. Poszwendaliśmy się po mieście w okolicach centrum (polecamy knajpkę 'Il Castello' na via Dante, bodajże pod numerem 7 – świetna jagnięcina zapiekana z lasagne w sosie pomidorowym, z ogródka widok na Castello Sforzesco). Trochę się zasiedzieliśmy i jak zwykle w niedoczasie wsiedliśmy na Duomo w tramwaj linii 16. Ten wlókł się niemiłosiernie, jeden korek, drugi, zakręca w jakąś wąską uliczkę, a tam laweta ściąga źle zaparkowany samochód (w starym Mediolanie tramwaje generalnie jeżdżą po ulicy z samochodami, nie ma wydzielonych torowisk). Już prawie pewne, że się spóźnimy. Koniec końców w miarę sprawnie im to poszło i ruszyliśmy. Dojeżdżamy do jakiegoś przystanku niedaleko polskiego konsulatu, a na nim stoi grupa milanistów. Za chwilę słyszę:
- Wsiadamy?
- San Siro ma, k..., łap go!
Nie ma jak spotkać rodaków ;). Dosiadł się za chwilę do nich jakiś dziwny człowiek. Ubrany w jasnoniebieską koszulkę Argentyny (wyglądającą jak Lazio), na plecach 10 Caniggia. Opowiada coś po angielsku, że on mieszka tutaj, ale nie wie jak dojechać na stadion i by się chętnie z nimi zabrał. Nie będę cytował ich komentarzy wygłoszonych po polsku. Nie wiem jak to się skończyło, ponieważ dojechaliśmy.

20:20 to trochę późno, więc się nie rozglądałem. Przez tę akcję z lawetą 'szesnastek' nazbierało się całkiem sporo, wypuszczały ludzi przed pętlą. Mimo tłumu, przejście przez bramki odbywa się sprawnie i bez macania. Nikomu nie przeszkadza mój aparat, ani nie interesuje, co mam w spodniach. Przechodzimy pod Curva Sud w momencie czytania składów. Nie powiem, robi wrażenie. Oczywiście się zgubiliśmy i trzeba było pytać porządkowego, które z tych wejść to nasze. W końcu wchodzimy z tunelu na trybunę zachodnią San Siro rozświetlonego jupiterami. Mimo że nie ma kompletu, wrażenie... Master Card, bezcenne. Miejsca piknikowe, parter, sektor pomarańczowy, drugi rząd, przy samym wyjściu. Wokół nas równie przypadkowi ludzie różnych ras i narodowości. Ale to sektor przylegający do Sud.

Klasyka z TVP również nie będę cytował, powiem tylko, że wejście w mecz Curva Sud przyprawiało o ciary. Kiedy piłkarze wychodzili z tunelu przy Nord, Sud chodziła w posadach, pojawiały się pierwsze race. Milan pierwszą połowę gra na północną, mając za sobą najwierniejszych. Miejsce mam takie, że widzę czy Cafu dobrze zawiązał buty. Sud zaczyna pieśni pochwalne pod adresem Didy, Cafu, Kaki, no i Szewy oczywiście. Domenico Messina rozpoczyna mecz, Rossoneri od razu do przodu, bez powodzenia. 10 minut później poszła akcja środkiem, piłka do Szewczenki, ten wpada w pole karne i strzela. Z mojego miejsca wydawało się, że w boczną siatkę. Jednak Kaka i Ambrosini pędzą za nim do chorągiewki, sędzia wskazuje na środek, a ciężko własne myśli usłyszeć. 1-0!

Nie zdążyłem odsapnąć, idzie piłka po stracie Lazio na prawe skrzydło. Dopada ją Pirlo (chyba) i wrzuca prawie z narożnika w szesnastkę. Zamieszanie, Vieri się mija, ale już jest ryk, ponieważ 'wyplutą' przez bramkarza, wytaczającą się z pola bramkowego futbolówkę wbija do pustej Ricardo Izecson Dos Santos Leite. Jest 15. minuta. I – prawdę mówiąc – po meczu. Gra grzęźnie w środku. Ambrosini wygrywa wszystkie główki, tamtego dnia nie było sensu z nim skakać w ogóle. Do tego był wszędzie. Pirlo może miał gorszy dzień, ale i tak porządkował środek i rozdawał do przodu, a poza tym cały czas miał plastra, co z kolei dawało miejsce Seedorfowi, który schodził naprawdę zajeżdżony, ustępując miejsca Rino Gattuso wracającemu po kontuzji. Jego wejście warte jest odnotowania z uwagi na owację, którą zafundowali mu zgromadzeni na San Siro kibice.

Był to – poza bramkami i wstępem – w zasadzie ostatni moment, gdy cały stadion się obudził. Przez większość meczu tylko młyn kibicował. Kibice Lazio po drugiej bramce skupili się na wyrażaniu poglądów na temat swojego prezesa Lotito i całego świata. Wracając do piłkarzy. Nie mogę nie napisać o Kace i Szewie. Inna bajka. Chyba zbyt rzadko wyjeżdżam z Polski, czegoś takiego nie widziałem. Pierwszy, gdy Milan nie ma piłki, kręci się w okolicach kółeczka. Truchta sobie i czeka. W momencie przechwytu dostaje przyspieszenia i to, co wyczynia z piłką wymyka się z wszelkich opisów. Jego nawet ciężko skosić, bo ciężko go trafić (stan na 2005 rok). Drugi był wszędzie. Rooney grał tak w zeszłym sezonie. Wracał po piłki, pomagał w obronie, prawo, lewo, środek – bez różnicy. Gra bez piłki – podręcznik. Na jego tle Vieri to tylko (albo aż) absorbowanie obrońców przy stałych fragmentach. Jak już przy temacie Christiana – rozbawił trybuny usiłując strzelić gola z przewrotki. Dobrze, że za bramką są siatki i pleksi, bo by jeszcze krzywdę komuś zrobił. Lazio się starało. Liverani próbował szarpać, Di Canio również. Rocchi wyłączony. Już w przerwie dwie zmiany, potem Baronio wszedł za Liveraniego i doznał kontuzji, co spowodowało, że kończyli w dziesięciu. Mieli jedną setkę, zmarnowaną przez Oddo, ale dla Milanu mogli strzelić jeszcze Szewa i Ambro.

Chciałem jeszcze wspomnieć o obronie. Poza Maldinim (zastępował go Kaładze i na tym skończę) miałem okazję oglądać (moim zdaniem) najsilniejszą na tamte czasy defensywę Rossonerich. Nesta ze Stamem to była ściana. Co do Stama: druga połowa, górna piłka na Dabo. Ten się zastawia, przewozi Stama, który koszmarnie upada na głowę/bark. Leży chwilę, wstaje, otrząsa się, rozrusza kark i gramy dalej bez interwencji sztabu medycznego. Szacunek. Cafu? Niektórzy w jego wieku mają problem z wejściem po schodach. Ten zasuwał cały mecz po prawym skrzydle i niespecjalnie się spocił. Serginho wszedł w końcówce za Vieriego i biedny Oddo po 80 minutach musiał ganiać za wypoczętym Brazylijczykiem dysponującym jednym z najlepszych dośrodkowań w Serie A.

Długo po meczu nie mogliśmy wyjść ze stadionu. Nie z uwagi na tłok. San Siro opróżnia się bardzo szybko. Pod stadionem jest spora pętla tramwajowa. Na jedną linię, wspomnianą 16, za to liczba składów podstawianych po meczu może imponować. Kto chce, może iść pieszo do metra, choć do stacji Lotto jest kawałek, albo do najbliższego autobusu. Niektórzy zjeżdżają z autostrady i parkują samochody w przygodnych miejscach w okolicy stadionu. Byłem na San Siro trzy razy i nigdy nie stałem w kolejce. Ani do bramki, ani do toalety (choć to chyba zbyt szumne określenie), ani do wyjścia. Prawdę powiedziawszy – doping prowadzony przez jedną trybunę na takim molochu wystarczał z uwagi na echo. Nie wyobrażam sobie jednak, jak by to wyglądało, gdyby 80 tysięcy ludzi włożyło w doping choć połowę tego co tifosi z Sud. San Siro jest wspaniałym stadionem i co by o nim nie mówić, określenie La Scala nie jest na wyrost.

Następnego dnia wróciliśmy. Zwiedziliśmy muzeum stadionowe, zaliczyliśmy zwiedzanie obiektu (bez szatni, bo szykowana była na weekendowy mecz Interu) i sklep. Moim zdaniem lepiej wyposażony niż New Milan Point, jeżeli chodzi o pamiątki i wydawnictwa archiwalne. Jednakże było to pięć lat temu.

21.09.2005, Stadio Civico Giuseppe Meazza 'San Siro', AC Milan 2-0 SS Lazio
1-0 12 min. Kaka
2-0 15 min. Szewczenko

MILAN: Dida – Cafu, Nesta (86. Costacurta), Stam, Kaladze – Ambrosini(C), Pirlo, Seedorf (74. Gattuso), Kaka - Szewczenko, Vieri (84. Serginho).

LAZIO: Sereni – Oddo, Siviglia Ż (45. Manfredini), Standardo, Zauri – Behrami, Dabo, Liverani (65. Baronia), Giallombardo (45. Pandev) – Di Canio, Rocchi.
Sędzia: Domenico Messina (Bergamo)
Widzów: 57 778

Z 19(L)16 pozdrowieniem dla wszystkich
Widzimy się pod Zygmuntem

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach.

Masz ciekawą historię z meczu europejskich (i nie tylko) klubów lub Mistrzostw Europy, czy Świata?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na LegiaLive!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl.










fot. Piotrek
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.