Marcin Rosłoń w barwach Legii - fot. LegiaLive!
REKLAMA

Marcin Rosłoń: Świadomy swoich umiejętności

Bodziach, źródło: weszlo.com - Wiadomość archiwalna

Od kilku lat Marcin Rosłoń kojarzy się wszystkim kibicom z komentowaniem meczów w stacji Canal+. Do telewizji Rosłoń trafił jednak z Legii, w której przeszedł wszystkie szczeble, od trampkarza, do pierwszej drużyny, z którą w 2006 roku zdobył mistrzostwo Polski. W rozmowie z weszlo.com dziennikarz C+ wspomina m.in. o grze w Legii oraz swoich pasjach.

"Do Canal+ trafiłem dzięki Markowi Pietruszce. To on skierował mnie na rozmowę z Januszem Basałajem, do którego wcześniej zadzwonił i powiedział, że ma tu takiego dziennikarza, a zarazem zawodnika – Marcina Rosłonia. Basałaj odpowiedział: A znam, niech do mnie zadzwoni, to się umówimy. No i poszedłem na pierwszą rozmowę i już zostałem" - mówi w rozmowie z weszlo.com Rosłoń.

Rosłoń zna swoją wartość jako zawodnika, ale uważa, że gdyby przed laty ktoś na niego postawił, wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej. "Byłem przeciętnym piłkarzem. Jestem świadomy swoich umiejętności, bo po prostu są pewne bariery, których bym nie przeskoczył. Inna sprawa, że gdybym na tym etapie początkowym - kiedy wchodziłem do pierwszej drużyny Legii, kiedy była ona rozbita po Lidze Mistrzów i w kadrze miała raptem kilkunastu zawodników – dostał więcej szans jako kryjący obrońca lub defensywny pomocnik, to być może miałbym dzisiaj kilkaset występów w ekstraklasie i byłbym ikoną tego klubu, jako wychowanek, który przeszedł przez wszystkie szczeble - od drużyny trampkarzy, do pierwszego zespołu. Byłbym na pewno lepszym piłkarzem, bo wszystko bazuje na ograniu, co zresztą pokazał sezon mistrzowski. Nagle Wdowczyk na mnie postawił i się okazało, że ten Rosłoń to nie takie drewno. A i Legia potrafiła wtedy wygrywać, nie traciła zbyt wielu goli. Nikt nie przyjeżdżał do Warszawy, jak po swoje" - mówi Rosłoń.

W wieku 18 lat pojechał z pierwszą drużyną Legii na obóz do Ustronia. "Dla mnie to było ogromne przeżycie. Co prawda przed wyjazdem doznałem kontuzji kolana, bo tak gruchnąłem na lodzie, że mi całe spuchło, ale Paweł Janas zachował się kapitalnie i powiedział 'niech młody się podleczy i do nas dojedzie'. Po dwóch dniach już byłem z drużyną i po krótkiej rekonwalescencji wszedłem w normalny trening" - opowiada. Na zgrupowaniu Rosłoń siedział przy jednym stole z Maciejem Skorżą i Romanem Oreszczukiem. "Jadł po swojemu – fura ziemniaków i trzy pajdy chleba. Jak to Rosjanin. W dodatku strasznie siorbał, pijąc herbatę" - wspomina tego drugiego.

W 2005 roku dał mu szansę Dariusz Wdowczyk, któremu przypadła do gustu postawa Rosłonia. "Kiedy w trakcie sezonu Zielińskiego zastąpił Wdowczyk, wykorzystałem przerwę na reprezentację i przekonałem go do siebie w jednym ze sparingów. Zagrałem na środku obrony z Jackiem Magierą i wypadłem całkiem nieźle. Poza tym dużo krzyczałem, komunikowałem, żyłem meczem, a Wdowczyk właśnie tego wymagał. Widział, że jestem w formie, że się przykładam do treningów i na mnie postawił. Mógł mnie równie dobrze pstryknąć w nos i powiedzieć 'dobra dziennikarz, wypad'. Ale dał mi szansę i za to go cenię. Zrobił coś, czego nikt inny w mojej przygodzie z piłką nigdy nie zrobił. Docenił moje umiejętności i pominął fakt, że jestem dziennikarzem, a przecież już wtedy komentowałem mecze w Canal+" - mówi.

Całą rozmowę z Marcinem Rosłoniem możecie przeczytać tutaj.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.