Rudolf Kapera: Bałem się, że legioniści zlekceważą Barcelonę
Rudolf Kapera przed laty prowadził Legię. Tę przejął od Jerzego Engela. "Jak z Andrzejem Strejlauem wzięliśmy po Engelu Legię, to było gówno totalne, zaniedbane" - mówi. Później o mały włos jego podopieczni nie wyeliminowaliby z PZP FC Barcelony.
"Drużynę mieli niesamowitą, z Koemanem, Laudrupem, Julio Salinasem i Cruyffem na ławce. Barcelonę obserwował dla mnie początkujący trener, Paweł Janas i zdobił to świetnie. Oni grali wcześniej w turnieju na Majorce. Paweł przywiózł taśmy z tych meczów. Nie pokazałem ich jednak zawodnikom, bo jeszcze w szatni by przegrali" - mówi w rozmowie z Magazynem Sportowym Kapera.
Doświadczonemu trenerowi nie chodzi bynajmniej, że Legia tak wystraszyłaby się utytułowanego rywala. "Odwrotnie, oni zero grali. Piach! Bałem się, że moi zlekceważą Barcelonę, dlatego schowałem przed nimi te kasety. Legia jak może wygrać na stojąco, to się położy. Na mecze jeździł z nami ksiądz Mariusz Zapolski. Na Camp Nou odprawił mszę i dobrał fantastyczne kazanie o Goliacie. Sam byłem podbudowany. Lucek Brychczy, który jest niepraktykującym katolikiem, miał łzy w oczach. To nieprawdopodobne, jak zostaliśmy umocnieni" - mówi.
Legia w Barcelonie zremisowała 1-1. Pierwszego gola zdobył Andrzej Łatka, drugiego dołożył Roman Kosecki, ale arbiter tego gola nie uznał. "Nawet miejscowi napisali, że to był ukłon sędziów w kierunku Barcelony" - zauważa. Wystawienie Łatki było swego rodzaju niespodzianką dla Hiszpanów. "Taktykę, dzięki informacjom Pawła, dobrałem rewelacyjną, jak Boga kocham. Wiedzieliśmy, że Zubizaretta lekceważy napastników, wybiega daleko przed pole karne. W drużynie miałem Łatkę, piłkarza z olbrzymią szybkością. Całą rundę nie grał, bo miał kontuzję i ci z Barcelony go nie znali. Na nim oparłem grę" - wspomina na łamach Magazynu Sportowego Rudolf Kapera.
Za swoją wadę Rudolf Kapera uważa, że nie potrafił walczyć o pieniądze. Tak było choćby przed wspomnianym meczem z Barceloną, kiedy Zbigniew Kaczmarek, kapitan Legii, przyszedł z pytaniem o premie za pokonanie zdobywcy Pucharu Hiszpanii. "'Zbyszek, wiesz że nie potrafię walczyć o pieniądze. Sami idźcie do prezesa'. Dupa byłem i na tym traciłem. Wymagałem od zawodników, ale sam nie potrafiłem dać" - mówi.
Kapera w rozmowie wspomina także problemy dyscyplinarne z Romanem Koseckim. "Miałem ze 2-3 problemy dyscyplinarne, raz z Romanem Koseckim. Zauważyłem, że na treningu nie chciało mu się przykładać do ćwiczeń. Zwróciłem mu uwagę, przeprosił, ale za chwilę widzę to samo. Wygoniłem go z boiska. 'Weź piłkę, idź do szatni i uzgodnij z kierownikiem, ile masz do zapłacenia'" - mówi. Kapera wspomina także o problemach piłkarzy z alkoholem. "Był w Legii taki piłkarz, nie chcę wymieniać nazwiska, znana to osoba, co śmiał mi się w oczy: 'Trener nigdy mnie nie złapie'. Spokojnie odpowiadałem: 'Przyjdzie czas i na ciebie'. No i złapałem" - wspomina.
Trochę miejsca Kapera poświęca także Dariuszowi Dziekanowskiemu. 73-letni nauczyciel takich trenerów jak np. Maciej Skorża uważa, że "Dziekan" mimo sporych umiejętności na boisku pokazywał niewiele. "Wiedziałem o jego wadach, ale liczyłem, że się obudzi. To jest właśnie słabość trenera. Wierzy w możliwości zawodnika, które gdzieś i kiedyś dostrzegł" - mówi.
Cała rozmowa Łukasza Olkowicza z Rudolfem Kaperą w piątkowym Magazynie Sportowym, dodatku do "Przeglądu Sportowego".
przeczytaj więcej o: Andrzej Strejlau Dariusz Dziekanowski Roman Kosecki historia Rudolf Kapera Andrzej Zapolski