REKLAMA

Analiza: Niezdecydowanie Vrdoljaka, spryt Gola

Jan Wiśniewski - Wiadomość archiwalna

W poniedziałkowy wieczór Legia Warszawa pewnie pokonała w Bełchatowie ŁKS Łódź 3-1. Trener Maciej Skorża nieco zaskoczył zestawieniem wyjściowej jedenastki, ponieważ na środek defensywy desygnował Ivicę Vrdoljaka, a nie jak można się było wcześniej spodziewać Marcina Komorowskiego.

Niestety to właśnie Chorwat popełnił błąd przy stracie gola przez Legię, kiedy na listę strzelców wpisał się Sebastian Szałachowski. Były legionista przejął piłkę po zgraniu głową Marcina Mięciela i niemal nieatakowany strzałem lewą nogą zza pola karnego nie dał szans Dusanowi Kuciakowi.
Vrdoljak w tej sytuacji był zdecydowanie zbyt daleko od rywala, dlatego ten miał dostatecznie dużo czasu, aby spokojnie złożyć się do uderzenia.



Legia na drugą bramkę nie czekała jednak długo, ponieważ już kilka minut później Pavle Velimirovicia pokonał niezawodny ostatnio Janusz Gol. Z głębi pola w szesnastkę ŁKS-u dośrodkował Maciej Rybus, tam Gol otrzymał dobre podanie głową od Artura Jędrzejczyka i nieatakowany z kilku metrów uzyskał swoje pierwsze ligowe trafienie w barwach stołecznej drużyny.

Piłkarzem, który zawinił przy utracie tego gola był Dariusz Kłus, bowiem to właśnie do jego obowiązków należało upilnowanie przy tym rzucie wolnym przyszłego strzelca bramki. Pochwalić trzeba również zachowanie samego Jędrzejczyka, bowiem podczas pojedynku główkowego nie starał się za wszelką cenę oddać strzału w kierunku bramki, ale dostrzegł lepiej ustawionego kolegę z drużyny, dzięki czemu na swoje konto mógł dopisać asystę.



Druga odsłona spotkania nie przyniosła już tak dużo okazji strzeleckich, zarówno dla jednej, jak i drugiej strony. Zwrócić trzeba jednak tutaj uwagę na dwie sytuacje, kiedy przez swoją niefrasobliwość w defensywie Legia mogła stracić gola. Najpierw niedługo po zmianie stron Maciej Bykowski dorzucił futbolówkę w pole karne z prawej strony i tylko dlatego, że było to podanie niedostatecznie mocne nie doszło do niepilnowanego Aghvana Papikyana.
Ormianin, mimo że grał w tym spotkaniu na środku pomocy, po wykonanym przez siebie wcześniej rzucie wolnym został niezauważony przez legionistów w lewym sektorze boiska i spokojnie oczekiwał na dobre podanie od któregoś z partnerów.



W 59. minucie powtórzyła się sytuacja z Moskwy, kiedy gracz przeciwnej drużyny z łatwością przedostaje się przez szeregi obronne prawą stroną i finalnie dochodzi do dogodnej sytuacji bramkowej. W tej akcji Cezary Stefańczyk minął najpierw Ivicę Vrdoljaka i Manu, potem nie powstrzymał go jeszcze Janusz Gol, a zrobił to dopiero w ostatniej chwili Michał Żewłakow.

Gdyby obrońca ŁKS-u zdecydował się wcześniej na podanie do niepilnowanego na skraju pola karnego Marka Saganowskiego, ten zapewne pokonałby Dusana Kuciaka i doprowadził do stanu remisowego. Mimo wszystko na plus można tutaj zaliczyć zachowanie Gola, który widząc, że Żewłakow zdoła zatrzymać szarżującego defensora powstrzymał się od nieodpowiedzialnego faulu tuż przed własnym polem karnym.



przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.