REKLAMA

Kątem oka - 37. tydzień z głowy

Qbas - Wiadomość archiwalna

"Przestało być śmiesznie moi drodzy. Nawet nie dlatego, że byliśmy gorsi w beznadziejnym meczu dwóch żenujących drużyn, nie dlatego (...) Zrobiło się poważnie, bo jak pisałem tydzień temu, znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Tak naprawdę nie ma rozsądnej ścieżki postępowania, bo ile razy można wymieniać skład czy trenera? W pierwszej kolejności powinien polecieć trener(...). Skoro w ciągu ostatnich paru lat przeżyliśmy już kilka zmian szkoleniowców, parę "rewolucji" w drużynie i próbę wymiany kibiców, to może do ciężkiej cholery wreszcie pozbędziemy się nieudaczników zarządzających tym klubem? (...)".

Fragment wstępu do KO z 37. tygodnia w 2010 r. Minął rok, a treści nie przestały być aktualne. Z tą różnicą, że drużyna i trener zyskali kredyt zaufania po ograniu Spartaka Moskwa i awansie do Ligi Europy. Kłopot w tym, że w niebywałym tempie wszystko to roztrwonili. I znów jesteśmy w punkcie wyjścia. Czyli w głębokiej dupie.

Poniedziałek. Dość komicznie zabrzmiała wypowiedź Aco Vukovicia, który stwierdził, że za jego czasów Legia też przegrywała ze słabszymi. Cóż, za czasów gry "Vuko" przy Łazienkowskiej zazwyczaj przegrywaliśmy też z lepszymi. Podobnie jak teraz. Z tym, że wtedy rywal do mistrzostwa był naprawdę mocny. A teraz nie ma komu bić się o tytuł, a w lidze prowadzi Korona Kielce z Michałem Zielińskim, który biega 6 s. na setkę (albo po setkę...) i tego typu asy.
Błysnął też Marek Jóźwiak: "Pod koniec sierpnia trudno o dobrych zawodników". Tak, zwłaszcza, gdy jest się na urlopie.
I jeszcze cytat o Leszku Miklasie sprzed roku: "Nie chce się wierzyć, że tyle lat minęło, a ten, podobno inteligentny facet, nie zrozumiał, że do sportu się nie nadaje".

Wtorek. Władysław Jerzy Engel, zwany też Jerzym Engelem, a swego czasu Jerzym Engelem ojcem Jerzego E. jr, stwierdził okiem znawcy, że Legia ma długą ławkę rezerwowych i z pewnością poradzi sobie na dwóch (czy też trzech frontach). I tu powstaje wątpliwość. Albo pan Engel nie wie co mówi i uważa, że Górski, Żyro, Kosecki czy Wolski są w stanie pociągnąć grę Legii, albo też mówi to z premedytacją, bo śle światu komunikat, że z prowadzeniem takiego zespołu to on by sobie poradził. Zakładam, że to drugie i pan trener żyje płonnymi nadziejami, że jeszcze uda mu się objąć stery warszawskiego okrętu. Choć patrząc na fachowość naszych "mędrców" może wcale nie tak płonnymi?
Tego samego dnia pojawił się komunikat o karach finansowych, nałożonych na piłkarzy po porażce z Podbeskidziem. Dokładnie rok temu też były kary: "Skorża zamiast złożyć dymisję wolał najpierw odesłać do rezerw panów piłkarzy Iwańskiego, Wawrzyniaka i Gizę".

Środa. Śmieszna sytuacja z listem otwartym wiceprezesa Miklasa do szefa ds. sportu w Polsacie, w którym nasz pan Leszek domagał się puszczenia meczu Legii w otwartym kanale. Z pewnością chodziło tu tylko i wyłącznie o dobro kibiców, a w ogóle nie miało to nic wspólnego z konkurencją między medialnymi koncernami reprezentowanymi przez obu panów. No i do tego ta prawnicza błyskotliwość: "(...)według naszej wiedzy, obowiązek pokazywania meczów polskich drużyn w rozgrywkach pucharów europejskich wynika z przepisów Ustawy o radiofonii i telewizji (art. 20b)". Ja natomiast żądam obniżenia cen biletów na Legię, w ramach propagowania "polskiej piłki" i budowy "silnej marki naszych klubów". Panie Leszku, ja Panu życzliwie podpowiem, to promowanie coś Panu nie wychodzi, więc może dałby Pan sobie już z tym spokój i przestał się wygłupiać?
A rok temu o środzie było tak: "Tak a propos, pamiętacie jak głośny był śmiech jego kolegów z boiska, gdy dowiedzieli się, że "Beret" został dyrektorem? Niech to wystarczy za komentarz w kwestii jego kwalifikacji".

Czwartek. Teraz to my już im pokażemy! Jak oni strasznie zobaczą! Jesteśmy groźni, waleczni i niebezpieczni. Oto my! Drużyna Legii Warszawa! Na kolana chamy! To chłopaki (do spółki z trenerem) pokazały w Eindhoven na co ich stać. Bezdyskusyjnie wygraliśmy przedmeczową wojnę psychologiczną. W efekcie czego PSV ze strachu strzelił tylko jedną bramkę. Nie chcieli drażnić potwora. Bo jak Maciek Rybus się wkurza, to bywa nieobliczalny. Jak w Moskwie. W każdym razie znów pozostało nam cieszyć się z postawy naszych kibiców, którzy sprawili, że legioniści czuli się jak u siebie. Z tym, że im to dużej różnicy nie robi. Przegrywają zarówno w domu, jak i w gościach.
Tymczasem rok temu w czwartek trener Skorża powiedział: "Nie zależy mi na tym, by piłkarze lubili trenera Skorżę".

Piątek. W tym obrazie nędzy i rozpaczy trafiła się prawdziwa perełka. Działacze Legii obniżyli ceny wejściówek na trybunę południową do poziomu tych z "Żylety". To pewnie pierwszy i ostatni taki krok, ale dobre i to. Od czegoś trzeba przecież zacząć. Zresztą, przy takiej grze drużyny (drużyny?), ciężko będzie zapełnić trybuny. Mądre głowy mają więc kolejne alibi.

Weekend. Borysiuk mówił, że w derbach zagrałby nawet bez nogi. Niestety, nie wspomniał nic o głowie i sercu, bez których zagrała cała Legia w pojedynku ze słabiutką, ale pięknie walczącą Polonią. Czarna rozpacz, czarna dupa i czarne chmury. Te ostatnie nad głową trenera, ale tak naprawdę to panowie M. i J. powinni polecieć pierwsi. Dla przykładu.
Akapit należy się też Maciejowi Górskiemu (oczywiście trener wpuścił go za późno, by mógł coś zrobić). To, z jaką dziecinną łatwością ogrywał go w końcówce kulawy (dosłownie!) Łukasz Trałka dopełniło obrazu żenady odstawionej przez zawodników. Nie chcę się pastwić nad naszym graczem, dlatego poprzestanę tylko na delikatnym stwierdzeniu, że w wieku 21 lat można oczekiwać od zawodowca o niebo więcej. Aha, i w 100% zgadzam się z Michałem Żewłakowem, który zawalił przy pierwszym golu dla KSP, muszą się wzajemnie "wkurwić i opierdolić".
Rok temu było równie nieprzyjemnie: "Już przed wyjazdem do Lubina panowie Wawrzyniak, Iwański, Vrdoljak i Radović zostali pouczeni, że fanów nie obchodzi czy są biali, czarni, żółci czy różowi. Nie obchodzą ich też żadne grupy i kółka zainteresowań. Są Legią, więc mają wygrywać. Jeden z graczy (dla ułatwienia dodam, że wyjątkowo mało pojętny, bo to była już jego bodajże trzecia rozmowa edukacyjna) zapytał wówczas rezolutnie "A to które mecze mamy wygrywać?"... Niestety, metody wychowawcze nie przyniosły efektu, więc grajkom zaaplikowano zajęcia wyrównawcze już po meczu na Dolnym Śląsku, gdy pod ich hotel zajechało ok. 50 bardzo zirytowanych sympatyków nie tylko footballu. Lekcja była bardziej intensywna i zgodnie z trendami w nowoczesnej edukacji, każdy przypadek rozpatrywano indywidualnie. Młodzież próbowała uchylać się od odpowiedzialności, ale nie przyjmowano żadnych usprawiedliwień, nawet od rodziców. Obyło się bez zajęć wychowania fizycznego, ale "wychowawcy" już je zapowiedzieli na wypadek braku postępów".

Zdjęcie tygodnia



Proste pytanie, prosta odpowiedź: wszędzie!

Qbas


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.