Żewłakow: Marcin tradycyjnie się nie przywitał
"Zagrałem dziś przeciwko bratu i chyba mogę być jedynym Żewłakowem zadowolonym po meczu. Nasz ojciec, który zasiadał dziś na trybunach, miał mieszane uczucia. Było to spotkanie z serii "trzeba to wygrać" i nieważne były odczucia po meczu. Ważne było zdobyć trzy punkty dla swojej drużyny i o tym meczu zapomnieć. Po niekorzystnej passie drużyna zawsze chce wygrać najbliższy mecz, odreagować i pokazać piłkarską złość" - powiedział Michał Żewłakow.
"Cieszę się, że czarna passa Legii została przerwana i wygraliśmy, strzelając dwie bramki, a nie tracąc żadnej. Wydaje mi się, że pokazaliśmy dziś w miarę dojrzałą grę.
Jakie to uczucie grać przeciwko bratu? Obecnie podchodzimy do tego bardzo dojrzale, było to już chyba siódme spotkanie, w którym graliśmy przeciw sobie. Ja nie lubię tego uczucia. Nie można skoncentrować się na samym meczu, tym bardziej, że w pobliżu biega brat. Cieszę się, że mogę o tym meczu już zapomnieć. Między nami nie było brutalnej walki. Raz, zupełnie niecelowo, nastąpiłem mu nieładnie na nogę, a on grał bardzo fair. Marcin tradycyjnie przed meczem nawet nie wyszedł się ze mną przywitać. Dobrze, że sędzia kazał drużynom przywitać się na murawie, dzięki czemu mogłem uścisnąć rękę brata" - powiedział stoper Legii.