fot. Fumen
REKLAMA

LL! on tour: Lazio 0-1 Juventus

Fumen - Wiadomość archiwalna

We włoskiej Serie A swój blask powoli odzyskuje Juventus Turyn. W ścisłej czołówce jest również Lazio Rzym. Z racji, że obie drużyny mierzyły się ze sobą pod koniec listopada, będąc w stolicy Włoch wybraliśmy się na ten pojedynek. Zapraszamy do lektury relacji ze Stadio Olimpico. Zdjęcia z meczu

26.11.2011r.: Lazio Rzym 0-1 Juventus Turyn

Po trzech latach ponownie przyszło mi zawitać na Stadio Olimpico. O ile wtedy potyczka Lazio z Lecce nie przyniosła zbyt wielu emocji piłkarskich oraz kibicowskich, o tyle teraz rywalizacja rzymian ze "Starą Damą" zapowiadała się obiecująco. Tym bardziej, że przed tym spotkaniem ekipy, z dorobkiem 22 punktów, zajmowały ex-aequo pierwsze miejsce w Serie A. Jednocześnie pewnego smaczku dodawała wizyta fanów "Juve".

Tradycyjnie największe problemy mogły się pojawić przy zakupie biletów. Owszem, stadion w Rzymie może pomieścić nieco ponad 80 tysięcy fanów, ale najtańsze wejściówki zawsze rozchodzą się w mgnieniu oka. Działacze z Rzymu postanowili podnieść nieco ceny na hit kolejki. Na wcześniejsze mecze Lazio można było wejść za 16 do 100 euro. Teraz trzeba było liczyć się z wydatkiem od 20 aż do 150 euro. Oczywiście były pewne obawy z nabyciem wejściówek. Ostatecznie na dwa tygodnie przed wydarzeniem udało się zakupić bilety przez Internet na górną część trybuny Curva Nord, z której doping rozkręcają fani Lazio. Zatem oczekiwania przed pojedynkiem z Juventusem były spore.

Podróż na stadion nie należała do komfortowych. Na półtorej godziny przed meczem już na drugim przystanku autobusowym linii 32 było tylu ludzi, że nie każdy mógł się zmieścić do środka. Dobrym rozwiązaniem okazało się ruszyć z buta na pętlę wspomnianego autobusu. W lekkim ścisku, korkach, na około 30 minut przed pierwszym gwizdkiem arbitra docieramy na stadion. Jeszcze odbiór zamówionych wejściówek (była możliwość wydruku od razu przy zakupie) i można było się kierować do pierwszych bramek. Choć bilet obowiązywał na Curva Nord, nie było problemu, żeby przejść pierwszą kontrolę przez wejścia dedykowane przeciwnej trybunie. Tym bardziej, że służby porządkowe interesowało co się wnosi, a nie gdzie się siada. Co ciekawe, nie było macania każdego kibica, lecz zwykłe ewentualne sprawdzenie toreb czy plecaków w celu poszukiwania butelek z napojami. Kolejna kontrola była już przy bramkach w ścisłym obrębie obiektu. Bilet w czytnik i... zainteresowanie służbowego wzbudziła torba z aparatem. Gdy tylko usłyszał język angielski, machnął ręką, żeby iść dalej. Tym samym na niespełna 10 minut przed rozpoczęciem zawodów wpadamy na trybunę. Witają nas śpiewy intonowane przez kibiców miejscowych oraz te puszczane z głośników. Od razu rzuca się w oczy pokaźna liczba kibiców Juventusu, którzy zasiedli po przeciwnej stronie. Pomyślałem - "będzie nieźle!". Jednak moje wyobrażenia szybko zostały zweryfikowane.

Na wyjście piłkarzy jedna z grup kibicowskich Lazio zaprezentowała transparenty z koszulkami klubu z poprzednich sezonów oraz hasło "Da 40 anni – solo per la maglia". Całość okraszona była balonami w barwach rzymskiej ekipy. Na pozostałej części trybuny dało się zauważyć stale powiewające flagi na kijach. Zero pirotechniki, skomplikowanych opraw, sektorówek, kartoniad itp., dobrze znanych w polskich realiach. Również fani bianco-nerrich nie popisali się pod względem ultras. Nad głowami sympatyków "Starej Damy" pojawiły się jedynie szaliki, flagi na kijach oraz transparenty. Z czasem w dolnej części sektora gości przy flagach grup Drughi oraz Viking pojawiła się skromna sektorówka, której towarzyszyła odrobina piro. Zresztą tego typu atrakcje w postaci rac czy petard hukowych regularnie pojawiały się w pojedynczych liczbach po obu stronach stadionu.

Biorąc pod uwagę rangę meczu oraz klasę rywala, spodziewałem się, że doping w wykonaniu Lazio będzie naprawdę konkretny. Nic z tego. Na Curva Nord zasiadają 3 - 4 zauważalne grupy, które mniej lub ściślej ze sobą współpracują. W efekcie doping nie jest zarzucany przez jednego gniazdowego lecz intonowany przez poszczególne ekipy. Nie jest to w żaden sposób skoordynowane. Brakuje głośników czy choćby jednego człowieka z megafonem. Tym samym cały doping całkowicie się rozmywa. Nie ma silnego uderzenia w postaci wyśrubowanej liczby decybeli. Nie brakuje za to fanów, którzy po prostu żyją meczem, wykrzykujących pod adresem piłkarzy i sędziów wszelkiego rodzaju epitety. Owszem, przez niemal cały mecz sympatycy błękitno-białych śpiewali, machali flagami, ale w Warszawie tego typu wspieranie Legii potraktowane by było jako totalnie zamulanie. Co gorsza, nie zawsze potrafili wykorzystać to goście, którzy zasiedli na Stadio Olimpico w liczbie kilku tysięcy. I w tym momencie można pożałować, że nie był to mecz Lazio – Legia, bo mając tylu fanatyków na trybunach, pokazalibyśmy jak się naprawdę dopinguje.

Sam mecz pod względem piłkarskim z pewnością nie rozczarował. Widać było, że Juventus reprezentują klasowi gracze, potrafiący kilkoma podaniami stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. Natomiast Lazio grało nieco chaotycznie. Brakowało spokoju i dokładności w poczynaniach gospodarzy. Na domiar złego w 34. minucie prowadzenie objęli bianconeri, co spowodowało wybuch radości na Curva Sud. Zespół Miroslava Klose i spółki próbował doprowadzić do remisu, zwłaszcza tuż po przerwie. Jednak po nieudanych próbach w pierwszym kwadransie drugiej połowy, z zespołu błękitno-białych jakby zeszło powietrze. Ostatecznie spotkanie zakończyło się skromnym zwycięstwem gości. Po meczu gracze w różowo-białych strojach podeszli do kibiców Juventusu podziękować za obecność i doping.

Tradycyjnie kibice gości muszą pozostać przez pewien czas na swym sektorze. Podobnie było i w Rzymie. Gdy opuszczaliśmy Stadio Olimpico, fani "Juve" cieszyli się ze zwycięstwa. Natomiast my ruszamy w stronę komunikacji miejskiej. Po drodze można było zaopatrzyć się również w pamiątki, zarówno w te oficjalne, jak i te produkowane przez fanów. Oczywiście znacząca różnica była w cenie (szalik oficjalny – 20 euro, poza stadionem – 10 euro). To co rzuciło się w oczy, to fakt, że kibice mogli kupić gadżety... Juventusu! Po opuszczeniu obiektu czekamy jeszcze dobre pół godziny na "32", mogącą pomieścić wszystkich chętnych kibiców i spokojnie kierujemy się w stronę noclegu.

P.S. Dla wszystkich orędowników policji na stadionach. Jak widać na zdjęciach, kilkutysięczną grupę kibiców gości oddzielała od miejscowych grupa stewardów. Jednocześnie poza stadionem liczba mundurowych nie rzucała się w oczy. Żadnych grup na koniach, gości uzbrojonych po zęby, straszących butlami z gazem czy bronią gładkolufową. A przecież na stadionie było 60 tysięcy kibiców, z czego kilka tysięcy fanów Juventusu. Można?
Zdjęcia z meczu

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legionisci.com.

Poprzednie relacje w dziale Na stadionach.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.