REKLAMA

Horror na własne życzenie

Fumen - Wiadomość archiwalna

Po piątkowej wysokiej wygranej legionistów na koszykarzy Roberta Chabelskiego czekała ekipa Basketu Piła. Podopieczni Piotra Ignatowicza byli szczególnie zmotywowani na te spotkanie, gdyż wczoraj niespodziewanie ulegli UKS Kielno. Tym samym stawka tego meczu była wysoka. Legia chciała przypieczętować awans do rundy finałowej. Z kolei dla gości ewentualna porażka bardzo skomplikowałaby szanse na zajęcie drugiego miejsca.

Początek spotkania pokazał, że gospodarzom nie będzie łatwo. Zespół z Piły objął prowadzenie 5-0. Rywale od samego początku postawili trudne warunki legionistom, którzy w sobotni wieczór wybitnie nie mogli się wstrzelić. Dość powiedzieć, że po pierwszej kwarcie na tablicy widniał wynik... 11-11. Oj dawno nie byliśmy świadkami takiego rezultatu po 10 minutach gry. Druga odsłona zaczęła rozbudzać nadzieje i apetyty kibiców z Warszawy. Ekipa Roberta Chabelskiego sukcesywnie zyskiwała przewagę nad Basketem robiąc run 10-0. To pozwoliło schodzić do szatni przy wyniku 27-19. Jednak trzeba uczciwie przyznać, że rezultat był lepszy niż gra. Dodatkowo cieniem nad wydarzeniami pierwszych 20 minut kładły się szybko złapane trzy faule Piotra Nawrota.

Zresztą nie tylko kapitan drużyny miał problemy z faulami. Z biegiem czasu Robert Chabelski musiał wprowadzać dublerów na boisko, gdyż bliscy wyeliminowania z dalszej gry byli Paweł Podobas, Tomasz Jaremkiewicz oraz dobrze się spisujący Bartłomiej Błaszczyk. Ostatni z nich pożegnał się z grą w czwartej kwarcie.

Jednak nim do tego doszło legioniści powiększyli przewagę w trzeciej kwarcie do 15 punktów. Wydawać się mogło, że nic nie jest już w stanie odebrać zwycięstwa gospodarzom, których wspierała grupa kibiców. Fani przez cały mecz nie tylko prowadzili głośny doping, ale żywo reagowali na wydarzenia na boisku deprymując rywali w akcjach ofensywnych.

Problem w tym, że Basket Piła solidnie zaprezentował się w obronie nie pozwalając w ostatnich 10 minutach na penetracje podkoszowe. Tym samym legioniści zmuszeni byli do oddawania często nie przygotowanych rzutów z dystansu. Robert Chabelski szalał przy linii widząc jak jego gracze za długo przytrzymują piłkę, jak nie mają pomysłu na wejście pod kosz, jak Tomek Jaremkiewicz i spółka fatalnie pudłują. Dość powiedzieć, że gospodarze aż 30 razy podejmowali próby rzutu za 3 punkty i tylko 7 z nich znalazło drogę do kosza. Natomiast Basket pokazał, że nie wszystko stracone i rzucił się do odrabiania strat. Efektem był pościg Ignatowicza i spółki zakończony serią 13-0 i przed końcem na tablicy widniał wynik zaledwie 55-54 dla Legii! Nerwówka na trybunach, z których na zmianę niosły się gwizdy pod adresem rywali i "Hej Legia, kooosz!". Na 20 sekund przed końcem przy Obrońców Tobruku było 57-56. Piłka dla legionistów i zamiast grać do końca... gospodarze zbytnio się pospieszyli w ataku. Gdy do zakończenia zawodów pozostało 10 sekund długie podanie powędrowało w kierunku Podobasa, który przestrzelił spod kosza. Pozostała ofiarna obrona, jeszcze rzut rozpaczy z połowy boiska i... stało się!
Legia sprawiła sobie, swoim kibicom istny horror zakończony sukcesem. Radości fanów oraz zawodników nie było końca. Swoje przeżył też Robert Chabelski, który po spotkaniu pokazał jak mokrą miał koszulę pod swetrem z nerwów.

Wygrywając w piątek oraz w sobotę koszykarze Legii Warszawa zapewnili sobie awans do rundy finałowej. Niedzielna potyczka z UKS Kielno będzie spotkaniem o pietruszkę. Za gospodarzy będą trzymać kciuki dzisiejsi przegrani, którzy jeśli wygrają odpowiednią różnicą punktów z Notecią mają jeszcze na zajęcie drugiego miejsca.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.