REKLAMA

Wspomnienia "Czeresia"

Bodziach, źródło: weszlo.com - Wiadomość archiwalna

Sylwester Czereszewski jest dziś grającym trenerem Fortuny Dorotowo Gągławki, ale nie ukrywa, że w przyszłości chciałby prowadzić zespół ekstraklasy. W rozmowie z Weszło "Czereś" wspomina przenosiny ze Stomilu do Legii. "Byłem już spakowany na zgrupowanie ze Stomilem, kiedy zadzwonił prezes. "Spakowany?" – zapytał. "Tak" – opowiedziałem.
"Chcesz grać w Legii?" – powtórzyłem odpowiedź. Kazał mi przyjechać pod stadion i stamtąd zabraliśmy się do Warszawy. Zatrzymaliśmy się w hotelu naprzeciwko Rotundy, tam podpisaliśmy kontrakt. Po drodze spotkaliśmy Zbigniewa Bońka. Żartował, że szykuje się dobry transfer" - mówi weszlo.com.

Do Legii ze Stomilu trafił także Tomasz Sokołowski. Czereszewski zaprzecza, jakoby obaj w stolicy trzymali się razem. "'Sokół' miał swoją grupę. W Legii każdy obracał się we własnym kręgu. Moja ekipa to Mięciel, Mosór, Skrzypek. Nie było też takiej drużyny jak za Kowalczyka – i do tańca i do różańca, chociaż imprezy też się zdarzały" - opowiada.

Czereszewski miał szansę szybko zdobyć podwójną koronę, ale w meczu z Widzewem Legia przegrała 2-3. "Pamiętam, jak strzeliłem na 2-0. Chwilę potem Kucharski z Mięcielem wychodzili we dwóch na bramkarza. Źle dograli sobie piłkę... I jeszcze te zmiany... Zszedł 'Kuchar' z 'Miętowym', za nich weszli Jałocha z Kacprzakiem. Rozumiem, że wprowadza się dodatkowego obrońcę, ale nie powinno osłabiać się ataku. Nie było komu przytrzymać piłki z przodu. Poza tym nam szło nam naprawdę dobrze! Jeśli w takim meczu wygrywa się 2-0, to trzeba to już dowieźć do końca, nie odpuszczać. Mówiono, mecz o mistrzostwo, więc nie można go było przegrać! A jednak! Wszystko jest możliwe! Jeszcze ta przerażająca cisza w szatni po meczu. Nie pamiętam ile tak siedzieliśmy i kto pierwszy się odezwał" - wspomina.

"Bohater z Burgas" jest przekonany, że mecz z Widzewem był czysty i nikt z legionistów nie podłożył się. "Przypominam sobie bramki i stwierdzam, że to niemożliwe. Widzew poszedł za ciosem, pokazał swój charakter. Po prostu nas stłamsił. Niedawno się dowiedziałem, że i tak nie sięgnęlibyśmy po podwójną koronę. Po meczu z Widzewem jechaliśmy do Katowic na ostatnią kolejkę. Z GieKSą mierzyliśmy się też w finale Pucharu Polski. Gdybyśmy wygrali z Widzewem, Katowice podłożyłyby nam się w lidze, a my im w pucharze" - mówi Weszło.

Krzysztof Gawara, który zastąpił Franciszka Smudę na stanowisku trenera Legii, nie chciał puścić "Czeresia" do Chin. "Wracam z Chin, gdzie oglądałem warunki, a na miejscu Smudy jest Krzysztof Gawara. Nie chciał mnie puścić z Legii. W pierwszej chwili aż zbladłem. Potem pojechałem do prezesa Zarajczyka z Pol-Motu, który obiecał mi wyjazd do Azji" - mówi.

Po zdobyciu z Legią mistrzostwa Polski w sezonie 2001/02, piłkarz niespodziewanie przeszedł do Lecha Poznań. "Chcieli mnie z powrotem w Warszawie, ale pojawił się nowy gość, nazwijmy go dyrektorem, który był tylko od oszczędzania kasy. Obraziłem się trochę na to, jak mnie potraktowano. Miałem też oferty z Petrochemii Płock. Było blisko, ale Poznań był atrakcyjniejszy pod względem sportowym. Miasto zainteresowane piłką, duży, pełny stadion. Chyba mnie tam lubili, bo kiedy przyjechałem na Bułgarską z Łęczną, zerwałem więzadła, schodząc z boiska dostałem owację. Może postrzegali mnie bardziej jako na człowieka niż piłkarza Legii" - opowiada.

Całą rozmowę możecie przeczytać tutaj.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.