Bogusław Leśnodorski - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Leśnodorski - prezes z konkursu, ze świeżym spojrzeniem

Bodziach i Woytek, źródło: Gazeta Wyborcza/Weszlo.com - Wiadomość archiwalna

W ostatnich dniach codziennie w prasie znajdujemy wywiady z prezesem Legii Bogusławem Leśnodorskim. W rozmowie z Gazetą Wyborczą szczegółowo opisuje jak doszło do tego, że został zatrudniony na tym stanowisku przy Łazienkowskiej. "Na początku grudnia zostałem zaproszony na posiedzenie rady nadzorczej i tam otrzymałem tą informację" - mówi. Z kolei w rozmowie z Weszlo.com zdradza sporo szczegółów kontraktowych i porusza wątki kibicowskie.

Leśnodorski przekonuje, że jest uzależniony od adrenaliny i ostatnio zabrakło mu wyzwań, więc zrobił sobie roczne wakacje. "Od 18. roku życia non stop pracowałem. Na urlop jeździłem z telefonem, komputerem i wspólnikami. Nie wyobrażałem sobie wyłączenia telefonu choćby na dzień. Doszedłem do wniosku, że będzie lepiej, gdy młodzi ludzie po aplikacjach zderzą się z życiem sami. Legia? Zawsze byłem jednym z tych, który mieli poczucie, że poprowadziliby ten klub lepiej. Czytałem gazety i myślałem: 'Jak można - wydając tyle kasy - przez sześć lat nie zdobyć mistrzostwa?'. Na początku sierpnia na posiedzeniu Polskiej Rady Biznesu spotkałem szefa rady nadzorczej Wojtka Kostrzewę, przedstawiciela rady Darka Mioduskiego i Aldonę Wejchert, czyli główną akcjonariuszkę. Odniosłem wrażenie, że szukają kogoś spoza ITI, ze świeżym spojrzeniem i energią. Zmęczenie materiału było masakrycznie duże. Wystartowałem w konkursie na prezesa, spotykałem się z head hunterami, psychologiem i radą nadzorczą. Trwało to dwa miesiące" - mówi Gazecie Wyborczej Leśnodorski.

Nowy prezes przekonuje, że od dawna był przygotowany do pełnienia nowej funkcji. "Od Euro żyłem tylko w świecie piłki. W grudniu okazało się, że moja emocjonalna opinia, że Legia powinna być dużą - boję się użyć słowa 'wielką' - europejską firmą, stała się w klubie powszechna. (...) Dla Piotra Zygi Legia była historią tymczasową. Nie chciał być prezesem na cały etat, choć miał propozycję. W takim zawieszeniu klub może funkcjonować tydzień, dwa. Jeśli taka sytuacja trwa rok, degeneruje się" - przekonuje obecny prezes.


O kibicach
- Nie rozumiem, dlaczego nikt nie chce w to uwierzyć, ale my się nie dogadywaliśmy! Rozmawialiśmy sporo, ale nie było żadnego dealu ani porozumienia. Poważnie. Jesteśmy w kontakcie, rozmawiamy, ale nie ma tu żadnego drugiego dna.

- Zależy nam na wszystkich kibicach – nie tylko tych od zorganizowanego dopingu. O, jeszcze jedną rzecz chcemy zmienić. Nie wiem, czy zwróciliście uwagę – mnie powiedział o tym Janek Urban – ale trybuny śpiewają „Sen o Warszawie”, gdy zawodnicy stoją w korytarzu. A to przecież symboliczny moment i dodatkowa adrenalina dla zawodników. Teraz sobie myślę, że po weekendzie, z Olimpią Grudziądz będziemy mieli rekord frekwencji na Pucharze Polski. Ale co tu robić w tej Warszawie?

- Wejście na stadion to jest dla mnie stresujący temat. Zatrudniasz te agencje ochrony, tłumaczysz im, jak się mają zachowywać, a potem tracisz nad nimi kontrolę. Przecież oni, wpuszczając ludzi, nawet nie mówili im „dzień dobry”. Mam nadzieję, że kibice są na tyle rozsądni, że nie będą prowokować tych ochroniarzy.

O racach i karach

- Mnie w ogóle straszono, że kibice chcą zarabiać kasę, a do tej pory nikt nie wyskoczył z taką propozycją. Ale wszystko przede mną (śmiech). Jak ktoś w lidze zapali racę i zapłacimy pięć dych kary, to OK – prosta sprawa. Ale gdy zaczną się puchary… Oczywiście nie możemy tego oficjalnie popierać, bo to nielegalne i wiadomo, że nikt nie chce płacić, ale – nie wchodząc w szczegóły – jeśli raz na trzy-cztery mecze zapalisz racę i nie rzucisz jej na boisko, to nie ma tragedii. Gorzej będzie w pucharach, bo wtedy nie dostaniemy pięciu dych tylko 150 tysięcy euro plus ryzyko wykluczenia z rozgrywek. Przecież nikogo tu na to nie stać. (...) Dobrze byłoby wypracować jakieś systemowe rozwiązanie i co do tego jestem optymistą. Wierzę, że dojdzie do kompromisu ustawowo-organizacyjnego.

- Bogusław Błędowski dostał inne zdania i nie ma już żadnego styku z kibicami. Powiedzmy, że pan Błędowski nie był dyplomatą. Osobą odpowiedzialną za bezpieczeństwo jest Bogdan Kuzio.

Darmowy Dwaliszwili

- Dwaliszwiliego to za darmo wziąłem! I jeszcze Król mu całą zaległą pensję zapłacił! Słowo daję! Nikt w to nie wierzy, a naprawdę tak było. I jeszcze z nim rozwiązał kontrakt. Dwaliszwili przyszedł do nas jako zupełnie wolny zawodnik ze spłaconą pensją. Nie wiem, jaki był w tym sens, nie mam pojęcia, dlaczego prezes mu wszystko wypłacił, a potem puścił wolno. Ale tak to się właśnie potoczyło. Naprawdę, sam tego nie rozumiem! Absurd. A Dwaliszwili był tak zdesperowany, że i tak by tu przyszedł. Przecież on ma ze 30 procent niższy kontrakt. Finanse nie były dla niego najważniejsze. A Król może chciał po prostu postąpić honorowo...


Całą rozmowę możecie przeczytać tutaj.

PS. W sobotę Bogusław Leśnodorski będzie gościem Orange Sport, w niedzielę Cafe Futbol w Polsacie i w radiu TOK FM.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.