Danijel Ljuboja - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Uziemiony gwiazdor

Fumen i Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Danijel Ljuboja trafił na Łazienkowską jako niekwestionowana gwiazda, ale był znany ze swojego trudnego charakteru. Skończył niemal identycznie, jak w kilku poprzednich klubach. W pierwszy konflikt popadł podczas drugiego sezonu w PSG, a w 2006 roku, gdy był zawodnikiem VfB Stuttgart, został przesunięty do rezerw.
Następnie po dobrym początku w Hamburger SV podpadł Huubowi Stevensowi brakiem zaangażowania w treningi i wrócił do rezerw Stuttgartu. W 2008 roku został przywrócony do pierwszej drużyny, ale nie wyciągnął żadnych wniosków. Został przyłapany na imprezowaniu i ponownie zesłano go do rezerw. W sezonie 2009/10 Ljuboja udanie grał w Grenoble.

fot. Legionisci.com

Do Legii sprowadził do przed startem sezonu 20011/12 Marek Jóźwiak. Serb od początku wywalczył sobie miejsce w pierwszej jedenastce, ale już we wrześniu pojawiły się pierwsze prasowe doniesienia o tym, że podzielił szatnię. "Danijel nie dzieli szatni. Jest zawodnikiem, który wykazuje wielką determinację na treningach i podczas meczów. Trenuje indywidualnie częściej niż inni. Wynika to jednak wyłącznie z jego problemów zdrowotnych, a nie ze szczególnych względów, jakimi go rzekomo darzę" - ucinał wówczas spekulacje Maciej Skorża.

Ljuboja popisy strzeleckie rozpoczął w swoim czwartym meczu w barwach Legii, kiedy to zaaplikował dwie bramki w wygranej potyczce z Górnikiem Zabrze. Dał kibicom z Łazienkowskiej wiarę w zwycięstwo oraz impuls drużynie, gdy doprowadził do remisu 1-1 w pojedynku z Hapoelem Tel Awiw. Zresztą, nie tylko w rozgrywkach europejskich się sprawdzał, ale potrafił dobić Arkę Gdynia w półfinale Pucharu Polski. Ostatecznie jedenaście bramek w debiutanckim sezonie w Ekstraklasie było niezłym wynikiem, ale nie pozwoliło na wywalczenie korony króla strzelców. Zdecydowanie więcej goli zdobył wówczas Artjoms Rudnevs, ale Serba wyprzedzili także Frankowski i Piech. W sumie w całym sezonie pokonywał bramkarza rywali 14 razy w 46 meczach. Nie oceniano go jedynie przez pryzmat licznika zdobytych goli, ale dostrzegano również jego technikę, a także skupianie uwagi rywali na sobie.

fot. Legionisci.com

Wydawało się, że po roku gry w Polsce, większość obrońców przeciwnych drużyn będzie wiedziała jak grać przeciwko Legii i przede wszystkim przeciwko Ljuboji. Wydawało się, że szczelne krycie "Ljubo" wystarczy. Owszem, niekiedy ta metoda się sprawdzała, ale jesienią 2012 Serb potwierdził, że jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Spora w tym zasługa Miroslava Radovicia, z którym momentami klepał piłkę aż ręce same składały się do oklasków. Już w pierwszej kolejce upokorzył golkipera Korony Kielce, popisując się się hattrickiem. W trzech meczach z rzędu potrafił zdobyć łącznie 5 bramek. Noga mu nie zadrżała, gdy podchodził do jedenastki w potyczce z Polonią Warszawa. 10 bramek wbitych w minionej rundzie zwiastowało, że doświadczony napastnik na koniec sezonu 2012/2013 założy koronę króla strzelców. Ponadto Ljuboja skutecznie uprzykrzał życie bramkarzom SV Ried czy Rosenborga Trondheim. W efekcie w pół sezonu zdobył niemal tyle goli, co przez cały poprzedni. To miało swoją wymowę i skutecznie zamykało usta krytykantom, którzy widzieli jak 34-latek spowalnia grę Legii, wymachuje ciągle rękoma po permanentnych spalonych, a na domiar złego za dużo zarabia. W międzyczasie okazało się, że Ljuboja przedłużając umowę ze stołecznym klubem zapisał sobie spore premie za każdą zdobytą bramkę.

fot. Legionisci.com

Pierwszy incydent z Ljuboją miał miejsce we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to piłkarz został zatrzymany przez policję, gdy prowadził samochód po spożyciu alkoholu.

Sprowadzenie zimą Wladimera Dwalszwiliego dało Janowi Urbanowi większe pole manewru w ataku, jednak pozyskanie bramkostrzelnego napastnika nie odjęło automatycznie minut gry Ljuboji. Cały czas wychodził w podstawowej jedenastce, ale to już nie był ten sam Serb, który zachwycał jesienią. To było poniekąd wodą na młyn dla Bogusława Leśnodorskiego. Prezes Legii w wielu wywiadach dawał sygnały, iż nie jest do końca przekonany co do wartości Serba w kolejnych rozgrywkach, biorąc pod uwagę jego apanaże. Sprawa nowego kontraktu cały czas pozostawała nierozstrzygnięta, natomiast jego strzelecka korona była coraz bardziej zagrożona, nie tylko na rzecz piłkarzy innych drużyn, ale także "Lado". Czy mogło być inaczej, jeśli w dziesięciu meczach ekstraklasy Serb trafił do siatki zaledwie dwa razy?

Ciśnienie rosło. Po tym jak trener zdjął go w przerwie meczu z Zagłębiem Lubin, rzucał butami w szatni i oburzał się, że nie szanuje się tego, co zrobił dla klubu. Przed finałowym meczem o Puchar Polski Ljuboja zgłosił uraz, który okazał się nieuzasadniony, a następnie imprezował do rana i został przyłapany przez samego prezesa. W ten sposób oddał wszystkie karty w ręce pracodawcy, który skrzętnie to wykorzystał. Danijel Ljuboja do końca nie wyraził skruchy, więc został przesunięty do rezerw.

Jak takie decyzje klubu wpłyną na drużynę przekonamy się już w sobotę w Białymstoku.

fot. Legionisci.com

Ljuboja statystycznie

Sezon 2011/12:
Ekstraklasa: 30 meczów (wszystkie w pierwszej jedenastce) - 11 goli (1 niewykorzystany karny)
Liga Europy: 12 meczów (wszystkie w pierwszej jedenastce) - 1 gol
Puchar Polski: 4 mecze (2 w pierwszej jedenastce) - 2 gole

Sezon 2012/13:
Ekstraklasa: 25 meczów (24 w pierwszej jedenastce) - 12 goli(1 niewykorzystany karny)
Liga Europy: 5 meczów (4 w pierwszej jedenastce) - 3 gole
Superpuchar: 1 mecz - 1 gol
Puchar Polski: 0

SUMA: 77 meczów - 30 goli

Tak Ljuboja strzelał dla Legii





fot. Mishka / Legionisci.com
Radość ze zdobycia Pucharu Polski 2012/13, choć w tych rozgrywkach nie zagrał ani minuty - fot. Mishka / Legionisci.com


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.