REKLAMA

Analiza kontrowersji w meczu z Lechem i bramkowa akcja

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Sobotni mecz Legii z Lechem przysporzył kibicom wielu emocji. Na boisku nie brakowało kontrowersyjnych sytuacji, jednak wszystkie decyzje sędziów podjęte przy najbardziej spornych akcjach były słuszne. Poniżej przedstawiamy opis dwóch problematycznych zdarzeń, a także zarys kontry, po której gospodarze wyszli na prowadzenie.

Dwaliszwili jak Maradona. Słuszna decyzja arbitra

Wśród licznie zgromadzonych kibiców na trybunach dużo kontrowersji wzbudziła sytuacja z 77. minuty. Wówczas po dośrodkowaniu z prawej flanki piłkę do siatki skierował Wladimer Dwaliszwili, a arbiter wskazał na środek boiska. Radość legionistów została jednak przerwana przez sędziego liniowego, który dopatrzył się w tej akcji nieprawidłowości. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że chorągiewka powędrowała w górę z powodu pozycji spalonej Gruzina. Telewizyjne powtórki pokazały jednak, że napastnik gospodarzy w tej sytuacji znajdował się w jednej linii z obrońcami Lecha, więc o tym nie mogło być mowy. Kiedy przypatrzymy się najlepszemu strzelcowi warszawskiej ekipy bliżej, widzimy, co dokładnie się stało. Dwaliszwili w tej akcji zamiast głową, chciał piłkę do siatki skierować... ręką. Sędzia główny przeoczył to przewinienie, lecz ze swojego zadania bardzo dobrze wywiązał się jego pomocnik. Gdyby nieprzepisowe zagranie "Lado" nie zostało odgwizdane, Legia prowadziłaby 1-0. Futbolówka po odbiciu się od napastnika "wojskowych" przekroczyła już bowiem całym obwodem linię bramkową. Zobacz

Czysta interwencja Murawskiego

Legia na prowadzenie mogła wyjść znacznie szybciej niż pod koniec spotkania. W 72. minucie po dośrodkowaniu Daniela Łukasika z rzutu rożnego strzelał Ivica Vrdoljak, lecz piłkę w ostatnim momencie przed wpadnięciem do siatki zdołał zatrzymać Rafał Murawski. Początkowo wydawało się, że kopnięta przez Chorwata futbolówka przekroczyła linię bramkową, co również sugerowali piłkarze Legii, jednak sędzia słusznie nie przerwał gry. Pomocnik Lecha popisał się refleksem i dzięki temu udało mu się uchronić gości przed stratą gola. Warto również dodać, że w tej sytuacji nie ma mowy o zagraniu ręką reprezentanta Polski. Piłka trafiła go w okolice pachwiny, więc odruch powędrowania rąk w dół jest w takim momencie bezwarunkowy. Tym samym arbiter wspólnie z liniowym raz jeszcze podjęli ważną i bardzo trafną decyzję.

Szybkość Koseckiego i siła Dwaliszwilego kluczowa

Bramkowa akcja z końcówki spotkania była popisowa w wykonania graczy Jana Urbana. Ivica Vrdoljak przejął piłkę na własnej połowie boiska, przytomnie minął atakującego go Lovrencsicsa i posłał znakomite prostopadłe podanie do wychodzącego na czystą pozycję Koseckiego. Szybkość lewego skrzydłowego po raz kolejny zaprocentowała, dzięki czemu zostawił on daleko w tyle goniącego go Możdżenia. Faul lechity we własnym polu karnym nie podlega dyskusji. Zawodnik gości w pomeczowej wypowiedzi przyznał, że celowo sfaulował szarżującego oponenta. Arbiter podjął w tej sytuacji dwie jedyne słuszne decyzje. Podyktował dla Legii rzut karny, a Mateusza Możdżenia usunął z boiska. Warto jednak wrócić do początku tej akcji, kiedy piłkę miał jeszcze Vrdoljak. Gdy chorwacki pomocnik posyłał podanie do "Kosy", znakomitą pracę, być może nieświadomie, wykonał Wladimer Dwaliszwili. Mocny fizycznie Gruzin nie dał się przepchnąć środkowemu obrońcy Lecha, przez co piłka mogła swobodnie toczyć się dalej w kierunku rozpędzonego Koseckiego. Zastanawia jednak fakt, czy "Lado" wiedział o fakcie, że na prawo od niego biegnie jego partner, czy może sam w trochę nieudolny sposób chciał przyjąć mocne podanie.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.