Żyleta na meczu z Lechią - fot. Mishka
REKLAMA

Relacja z trybun: Słaby przerywnik

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Po wynikach naszej drużyny w europejskich pucharach wiele osób sądziło, że zaraz zaczniemy dzielić i rządzić w naszej lidze. Mecz z Lechią pokazał, że na razie się na to nie zanosi, tym bardziej, że jako jedyny polski klub do końca roku będziemy grali co 3-4 dni. Kibice natomiast muszą zapamiętać raz na zawsze, że z drużyną jest się zawsze, bez względu na wyniki.
Gdy się stara, a jej nie idzie - tak jak w sobotę - trzeba dać z siebie dwa razy więcej. A tego z naszej strony zabrakło.

Po raz kolejny rozbieżność pomiędzy klubowym licznikiem frekwencji, a liczbą osób na stadionie była olbrzymia. Podczas gdy cyferki na stronie biletowej wskazywały na przeszło 20-tysięczną liczbę widzów na stadionie, na meczu pojawiło się niewiele ponad 16,5 tysiąca kibiców.

POlicja spisuje na każdym kroku
Przed meczem, w promieniu kilometra od stadionu, pełno było policji, co niestety staje się ostatnio regułą. Mundurowi wystawiają mandaty na potęgę... przechodzenie nie na pasach, śmiecenie, picie piwa, czy przekroczenie granicy ogródka piwnego itd. Dosłownie na każdym kroku można spotkać się z kombinowaniem policji, jak wyłudzić od kibiców pieniądze.

Skradzione emocje
Kibice przed spotkaniem skupiali się na rozmowach o rewanżowym meczu ze Steauą i decyzji UEFA. Przeważała opcja, że oprócz jakichś lewackich organizacji, odpowiedzialny jest za to MSZ. Niestety dzisiaj możemy tylko dywagować, kto najbardziej "pomógł" w podjęciu tak chorej decyzji, ale nikt nie zwróci nam tych 90 minut dopingu i emocji, które moglibyśmy przeżyć na Żylecie we wtorkowy wieczór. Nie zapomnimy wam tego nigdy! Przy wejściu na stadion, podobnie jak w Źródełku i Sports Barze, zbierane były podpisy dla naszych przyjaciół z Olimpii, którzy walczą o budowę nowego stadionu w Elblągu.



Przerywnik pomiędzy Ligą Mistrzów
Wobec niedawnego wyjazdu do Bukarasztu i zbliżającego się meczu rewanżowego, spotkanie z Lechią wydawało się tylko takim przerywnikiem. Ale dla nas, kibiców, nie powinno mieć większego znaczenia z kim gramy. Każdy mecz Legii to bowiem święto, oznaczone na czerwono w kalendarzu kibola. Nie ma spotkań ważnych i ważniejszych. Szkoda, że ci, którzy w sobotę przyszli na stadion, zapomnieli o tym. Nasz doping był bowiem poniżej poziomu, którego schodzić nie powinniśmy. Przez niemal całe spotkanie apelował o to "Staruch", ale niestety mało kto wziął to sobie do serca.

Niezły początek
Przed meczem miała miejsce wymiana uprzejmości z lechistami. Później standardowo odśpiewaliśmy "Sen o Warszawie" i "Mistrzem Polski jest Legia". Jeszcze pierwszych kilka minut doping na Żylecie nie był zły. Można powiedzieć, że dobrze weszliśmy w mecz. Później jednak było zdecydowanie za słabo. Nieźle wychodziły nam jedynie "Legia, Legia Warszawa" czy "Legia gol, Legia gol, Legia gol..." ze zmiennym klaskaniem. Bluzgów w stronę Lechii było stosunkowo niewiele, ale przy większości z nich włączała się "chytra baba z Radomia" (z nowym flow), przypominająca o nieprzeklinaniu.

Buzała "ulubieńcem" Żylety
Sytuacja na boisku nie napawała optymizmem. Legioniści, grając mocno rezerwowym składem, szybko stracili bramkę i mimo zaangażowania, nie potrafili poważniej zagrozić przeciwnikowi. Legioniści mieli niemało pretensji do sędziów, którzy za bardzo pobłażali zawodnikom Lechii. Oberwało się także napastnikowi drużyny gości, Pawłowi Buzale, którego zbluzgała cała Żyleta.
W trakcie spotkania na dwie trybuny wykonywane były pieśni "Warszawa" i "Za nasze miasto...". Pojawił się także dialog trybun dotyczący krakowskiej Wisły - "Będą filmy!".



Miazga w końcówce
W drugiej połowie najlepiej w naszym wykonaniu, oprócz "Legia, Legia Warszawa", wychodziła pieśń "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina" oraz "Tylko Legia, ukochana Legia" - szczególnie w końcówce. O tym, że dopingować potrafimy, przekonały ostatnie minuty meczu, kiedy cały stadion ryknął na odpowiednim poziomie. Szkoda, że wcześniej brakowało takiego zaangażowania i osoby z poszczególnych grup kibicowskich musiały raz po raz upominać "oglądaczy".

Lechiści szans na przebicie się z dopingiem nie mieli zbyt wielkich, tym bardziej, że sami mocno zamulali i dopingowali sporadycznie. Sporo bluzgali na nasz klub, a po meczu długo śpiewali "Legła Warszawa". W sektorze gości wywiesili 8 flag i nie zaprezentowali oprawy.

W nie najlepszych nastrojach opuszczaliśmy w sobotę nasz stadion. Oby te były zgoła odmienne już w najbliższy wtorek. I chociaż UEFA i inne organizacje są przeciwko nam, zrobimy im na złość i zrobimy prawdziwy rozpier... na rewanżowym meczu z Rumunami. Siła rażenia ze strony trybun musi być niesamowita, a to znaczy, że każdy wybierający się na stadion, musi iść tam z przekonaniem, że to od jego postawy zależeć będzie awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Frekwencja: 16 682
Kibiców gości: 1060
Flagi gości: 8

Doping Legii: 5
Doping Lechii: 4

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.