REKLAMA

Kątem oka - 49. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legioniści.com - Wiadomość archiwalna

Przegrywamy, zamykają nam stadion, wygrywamy, przegrywamy. Tak w skrócie minął cały tydzień. Legia dojeżdża do końca roku na oparach z ledwo zipiącymi piłkarzami. Mimo że wciąż jest liderem i głównym faworytem do wygrania Dupoklasy, to internetowi nienawistnicy plwają jadem i żądają głowy Urbana. Na szczęście na to się nie zanosi. Zanosi się za to na wzmocnienia, choć bez strat kadrowych też się raczej nie obejdzie.

Poniedziałek. Nudzi już ten nasz wojewoda zamykaniem stadionu, trybun, straszeniem. Tym razem jednak przeszedł samego siebie, bo po tym co sam mówi można dojść do wniosku, że sam nie do końca wie czy sam chciał zamknąć, a co najzabawniejsze wygląda na to, że bał się powiadomić naszego prezesa osobiście. Zastanawiające jest, co ma dać stosowanie spieprzonego przepisu ze spieprzonej ustawy? Nie wiadomo, czym w ogóle jest decyzja wojewody? Nie jest to sankcja, nie jest to kara... Zatem co ma dać? Nie można przecież mówić, że decyzją tą zapewnia bezpieczeństwo uczestnikom imprezy masowej, skoro nie ma komu zapewnić bezpieczeństwa, bo nikogo nie ma. Zapewnia się więc je stadionowi? Piłkarzom? Komu, do cholery?! Totalna abstrakcja.

Wtorek. Marko Suler rozwiązał w końcu kontrakt z Legią, mówi się, że blisko jest również porozumienia z Marijanem Antoloviciem. Obu tych piłkarzy ściągnął na Łazienkowską Marek Jóźwiak i jak się tak przyjrzeć jego szaleństwom transferowym, a także obecnej działalności menadżerskiej, to już nie sposób się dziwić, że jedną z pierwszych decyzji prezesa Leśnodorskiego było zwolnienie "Bereta". A Suler rozpowiada na prawo i lewo, że go Urban nie chciał, bo nie był "jego" zawodnikiem. Możliwe, że nie chciał, ale nie tak bardzo, jak się Słoweńcowi wydaje. Zresztą... Dwaliszwiliego też nie chciał, ale gdy ten wiosną zaczął dobrze grać, to jakoś go zechciał. Tak więc drogi Sulerze, spójrz najpierw na siebie. I tu od razu mały apel do prezesa - Panie prezesie drogi, zszedł Panu z pensji bardzo drogi w utrzymaniu zawodnik. Liczymy, że te pieniążki dobrze Pan zainwestuje ze sportową korzyścią dla drużyny.

Środa. Legia pewnie wygrała z mocnym ostatnio Ruchem po meczu bez kibiców. Było pięknie. Cicho, spokojnie i tylko milicji masa, bo to przecież spotkanie podwyższonego ryzyka... Genialne, prawda? Wojewoda wydaje decyzję, która w praktyce uchyla decyzję prezydenta Warszawy (pierwszy zabrania tego, na co drugi pozwolił), ale obie te decyzje nadal funkcjonują w obiegu prawnym. Dzięki czemu 32 tys. pustych krzesełek chroniły setki policjantów, oczywiście na koszt państwa. Ale kogo to obchodzi? Mecz, jak mecz. Legia grała jak zwykle, ale jakby bardziej z głową. Ruch... Cóż, to jednak wciąż tylko Ruch. Dajmy spokój zachwytom.

Czwartek. Pojawiły się pierwsze plotki transferowe. Przede wszystkim elektryzuje ewentualne wypożyczenie Rafała Wolskiego. Trudno jednoznacznie ocenić, czy takie wypożyczenie jest dobre w dłuższej perspektywie, ale nie ulega wątpliwości, że takiego piłkarza jest po prostu przyjemnie oglądać. Fanem jego talentu jest prezes Leśnodorski i można przyjmować, że jeśli Fiorentina nie będzie robiła dużych problemów, to wiosną Efir znów będzie miał z kim wychodzić w miasto.

Piątek. Nowy kontrakt z Legią podpisał ulubieniec "Żylety", czyli "Rzeźnik". Kuba gra u nas już 9,5 roku, z roczną przerwą na wypożyczenie do Widzewa i przez większość czasu nie miał lekkiego życia. Najpierw, bo był "z Widzewa", potem, bo "płaczek"., jeszcze później, bo widzewski płaczek, a w dodatku słabiak. Były też niefortunne wypowiedzi w czasie konfliktu z władzami KP, a także słynna wymiana argumentów ze "Staruchem". Rzeźniczak jednak dojrzał, zarówno piłkarsko, jak i jako facet. A kibice w końcu docenili jego zaangażowanie na boisku i życie klubu, no i dobry kontakt właśnie z fanami. "Rzeźnik" doczekał się więc skandowania swojego nazwiska, a także opaski kapitańskiej. Jak sam przyznał, długo to trwało, ale było warto. I fajnie, że u nas zostanie. Lubię to!

Weekend. Legia niemile zaskoczyła drogowców... Yyy... Tzn. zima Legię, czy coś takiego. Szkoda czasu na pisanie o meczu w Gdańsku, bo to był jakiś zupełnie inny poziom abstrakcji. "Wojskowi" wyszli i wystraszyli się śniegu...



Swoją drogą, warto zwrócić uwagę, że zespół zaczął grać lepiej, gdy z boiska zeszli Wawrzyniak i Vrdoljak.



No i nie zapominajmy o tym, że Lechia grała w 12. Sędzia Tomasz Musiał grubo wypaczył wynik. W jego przypadku z naciskiem na grubo. Ciekawe, czy na tym meczu coś zarobił Hubert Siejewicz...

W rubryce "Ulubieńcy lat minionych" wpadniemy do 2. Bundesligi, tak wymarzonej przez wiele młodych polskich gwiazdek, gdzie ze składu Kaiserslautern na dobre wypadł Ariel Borysiuk. Obecnie kopie w czwartoligowych rezerwach i planuje zmianę klimatu. "Borys", choć ma dopiero 22 lata, to jednak już jest doświadczonym i ogranym zawodnikiem. Lepszy za bardzo nie będzie. A skoro tak, to i na lepszy klub ma znikome szanse. Ariel to kolejny piłkarz, którego wyjazd zagranicę jest dowodem na dramatycznie niski poziom polskiej piłki.

To było grane



Znów Liga Mistrzów sprzed 18 lat. 6 grudnia 1995 r. Legia zmierzyła się ze Spartakiem Moskwa. Na tym meczu było minus milion. Zawodnicy grali w czapkach, opaskach, getrach i innych wynalazkach. Rozgrzewali się też na wszystkie znane im sposoby... Legioniści mecz przegrali, choć mogli wygrać, bo sytuacji "do pustaka" nie wykorzystali Podbrożny i Kucharski. A Spartak zakończył zmagania w fazie grupowej z kompletem punktów, co jest wynikiem wybitnym.

Zdjęcie tygodnia



Warszawski klub morsów na występach w Gdańsku (ale czapeczki są, najważniejsze, by głowa nie zmarzła!)

Qbas
fot. Legionisci.com


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.