Jan Urban i Bogusław Leśnodorski mieli dwie różne wizje - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton: Bronię Urbana, ale dobrze, że odszedł...

Qbas, źródło: Legioniści.com - Wiadomość archiwalna

Bogusław Leśnodorski postanowił zwolnić trenera Jana Urbana i zastąpić go Hennigiem Bergiem. Zamienił więc mistrza Polski i zdobywcę Pucharu Polski na faceta, który kiedyś dobrze grał w piłkę. Prezes uzasadnia to chęcią zrobienia kroku naprzód, zaistnienia w Europie, czego rzekomo nie gwarantował dotychczasowy szkoleniowiec. Prawda jest jednak taka, że w zaistniałych okolicznościach dalsza współpraca nie miała po prostu sensu.

1. Leśnodorski twierdzi, że Urban został zwolniony, bo mieli różne wizje rozwoju drużyny i to jest prawda. Mieli nawet bardzo różne wizje. Nikt jednak nie powiedział, że to prezes ma monopol na wiedzę, a jego pomysł jest słuszny. A właściwie nie tyle jego, co raczej ich wspólny z Dominikiem Ebebenge. Dominik jest obecnie prawą ręką prezesa w klubie i „Leśny” bardzo liczy się z jego zdaniem. Młody pracownik Legii jest zewsząd chwalony jako sprawny organizator, doskonała wizytówka klubu i po prostu fachowiec. Złote dziecko klubu. Z tego, co da się usłyszeć, Ebebenge uznał się również za znawcę od spraw czysto sportowych. To on podobno promował ideę rozbudowania sztabu szkoleniowego na wzór angielski. Co nie byłoby takie dziwne, w końcu Dominik spędził trochę czasu w Chelsea... Urban zaś nie zgadzał się na co półroczną wyprzedaż, brak wzmocnień adekwatnych do wymagań, wystawianie na siłę młodych i dokooptowanie mu tłumu „specjalistów” do sztabu, czym przesądził swój los, bo prezes był już zdecydowany na zmiany. Co do rozbudowy sztabu, to warto zaznaczyć, że do tej pory model brytyjski sprawdzał się tylko w... Wielkiej Brytanii. Mówi się, że podobnie rozbudowaną strukturę szkoleniową ma Lech. Jeśli jednak mamy iść w stronę Lecha, to dzięki...

2. Krok do przodu, zaistnienie w Europie - powtarza Leśnodorski. I wszystko brzmi pięknie. Kto jednak bronił prezesowi wykonać ten krok latem? Kto kazał osłabić skład i nie zapewnić odpowiednich wzmocnień chociażby w ataku, gdzie każdy laik wiedział, że to najsłabiej obsadzona pozycja w zespole? Tymczasem Leśnodorski wymyślił sobie Mikitę, co jego koledzy z drużyn juniorskich przyjęli z dużym zdziwieniem, gdyż nawet tam nie błyszczał. Również prezes nie mógł się nadziwić, jak to możliwe, że jego ulubieniec gra tak mało. A prawda jest taka, że po udanym debiucie przeciwko Widzewowi, „Mikiemu” solidnie zaszumiało na strychu. Rolą sztabu było więc przede wszystkim sprowadzenie małolata na ziemię, bo jego brykanie miało negatywne przełożenie na formę. Zostaliśmy więc w napadzie z wiekowym Saganowskim (który na domiar złego doznał groźnej kontuzji) oraz z chimerycznym i humorzastym Dwaliszwilim (nota bene wynalazkiem „Leśnego”, którego Urban nie chciał). To niewątpliwie za mało, by zawojować choćby Ligę Europy, czyż nie panie prezesie?

3. Przez chwilę wydawało się, że Legia Leśnodorskiego będzie się spokojnie rozwijać. Niejako obowiązkiem miało być zdobywanie tytułu mistrzowskiego, a każdy mecz w pucharach miał być doświadczeniem, które zaprocentuje i da w końcu awans do finansowego Eldorado w Lidze Mistrzów (gdzie, nie oszukujmy się, nie mamy szans poważnie zaistnieć, możemy tam wyłącznie zarabiać). Tak miał wyglądać klub europejski zmierzający powoli do przodu wzorem Austrii Wiedeń, czy przywoływanego przez prezesa FC Basel. Regularnie wzmacniać skład, ogrywać się w Lidze Europy, raz, drugi, czy trzeci i awansować w końcu do Ligi Mistrzów - to miał być pomysł na Legię. Tymczasem jednak prezes wolał wywołać rewolucję i pójść z ogromnym ryzykiem po bandzie, bo „kto nie ryzykuje, nie pije szampana”. Nie brzmi to racjonalnie. I szkoda tylko, że takiej odwagi zabrakło „Leśnemu” latem do wyłożenia hajsu na klasowego napastnika.

4. Żenującym jest twierdzenie prezesa, że nie stawia Bergowi żadnych celów sportowych. No to po co on tu w ogóle przychodził? Norweg na razie chwali się osiągnięciami o charakterze menadżerskim. A to wyprowadził klub z długów, a to kogoś korzystnie sprzedał. Jak to zauważył Krzysztof Stanowski w programie „Kontratak”, Berg ma być trenerem, a nie księgowym. W Legii oczekujemy wyników. Przypominam, że tak obecnie pogardzanego przez niektórych mistrzostwa Polski nie zdobywamy regularnie, ba, zdobywamy bardzo rzadko. I choć Urban zostawił zespół na doskonałej pozycji wyjściowej, a w obecnej sytuacji tylko ostatnia oferma nie zdobyłaby tytułu, to Berg, w przeciwieństwie do byłego trenera, już takiej gwarancji nie daje. Właściwie nie daje niczego, bo całe to gadanie o grze w Europie, to na razie tylko piękne zapowiedzi. Bakero był jeszcze lepszym piłkarzem i jeszcze lepiej nawijał makaron na uszy (choć on akurat najlepiej czuł się w kasynie), a wyszło z tego wielkie nic.

5. Urbanowi zarzucano, że przestał stawiać na młodzież z akademii. Sądząc po zmianach, również w sztabie, małolaci będą teraz ciągnięci za uszy, bez szczególnego oglądania się na ich klasę sportową. To wszystko ma firmować Berg, bo „odważnie stawia na młodzież”. Przyjrzymy się więc „produktom” naszej akademii. Tak naprawdę i ilościowo, i jakościowo wygląda to marnie. Obecnie w pierwszej drużynie jest 5 chłopaków z akademii. Najlepszym z nich wydaje się być Furman, ale jak przyjrzymy się jego grze jesienią, to na palcach jednej ręki można wymienić mecze, w który zagrał choćby dobrze. Pisało się o nim, że jest pomocnikiem uniwersalnym (Furman 2.0), dobrze broni i atakuje, a jego atutem jest również strzał z dystansu. Problem w tym, że wszystko to nieprawda. O ile „Furmikowi” zazwyczaj nieźle radzi sobie w defensywie (choć lista goli, które zawalił jest całkiem spora, ot choćby rewanż ze Steauą, spotkanie z Koroną, czy drugi mecz z Lazio), to już w ofensywie kompletna mizeria. Bramek zero, a strzały zazwyczaj w ziemniaki. Nie sposób też przypomnieć sobie jego asysty. Kolejny zawodnik, to Łukasik, który jeśli w ogóle grał, to, niczym klon Vrdoljaka, tylko odbierał i podawał do najbliższego. Nic poza tym mu nie wychodziło. Kibice bardziej kojarzą go za durną wypowiedź, z której wyszło, że jest leniem. Żyro - wiadomo. Chimeryczność do bólu. Cichocki to jeszcze nie ta klasa, co inni środkowi obrońcy. A o Mikicie już było. Z czym więc do ludzi? A przecież nie ulega wątpliwości, że są to najzdolniejsi wychowankowie akademii, których jeszcze nie sprzedano, choć akurat Furman już się pakuje. Wiele wskazuje na to, że „stawianie na młodzież” ma polegać na ich nachalnym promowaniu i sprzedawaniu.

6. Legia bardzo pięknie opakowała zatrudnienie Berga. Tu newsy na Weszło, tu udział w programie „Kontratak”, nawet wywiad z Alexem Fergusonem na stronie oficjalnej. Wszyscy go chwalą, zapewniają o wsparciu itd. Piękna promocja. To może być świetny trener, ale kłopot w tym, że nie ma wyników. Oczywiście, Jan Urban też wziął się znikąd. Gdy przychodził na Łazienkowską, to była jego pierwsza praca z seniorami. Ale za jego pierwszej kadencji nie wyszło to klubowi na zdrowie (zaledwie jeden Puchar Polski) i gra przyprawiająca o ból zębów (choć też materiał ludzki był znacznie gorszy, a z kasą i zarządzaniem było bardzo źle). Wyszło dopiero za drugim razem, gdy Urban wrócił ze sporym bagażem doświadczeń. Ponadto, to nie pora na kolejne eksperymenty na Legii. Byliśmy na dobrej drodze, by zdominować ligę, a zamiast tego mamy wielką niewiadomą. I to nawet nie taką pół na pół, bo racjonalnych argumentów za Norwegiem jest znacznie mniej niż tych przeciwko niemu. Cała wiara w Berga sprowadza się do zaufania dla Leśnodorskiego, który przez zagrywki PR próbuje przekonać opinię publiczną do swojego pomysłu na Legię.

7. Zabawna jest zaś wiara w niesamowite kontakty Berga, dzięki którym ma on nasprowadzać do Warszawy najlepszych piłkarzy, których nikt nie wziął z Norwegii, czy rezerw angielskich klubów. Szykuje się więc niesamowity skok jakościowy. A tak poważnie, to aby zapewnić wymarzony postęp, prezes musi sięgnąć głęboko do kieszeni. Potrzebujemy przynajmniej trzech ofensywnych piłkarzy na miarę Ligi Europy, a absolutnym minimum jest jeden napastnik pokroju Ljuboji. Wierzę, że to akurat prezes rozumie i tym razem nie zaniedba.

8. Urban potwierdza, że bardzo różnili się z Leśnodorskim i, że nie miał zamiaru przedłużać kontraktu w czerwcu. Znając pana Janka i jego marzenia o awansie do Ligi Mistrzów, świadczy to o jego dużym zmęczeniu współpracą z prezesem. Oprócz różnic w planach na rozwój zespołu, były również i inne kwestie. Od dawna dochodziły z Łazienkowskiej głosy, że „Leśny” miesza się do składu, promuje Gruzina i Mikitę, a także próbuje narzucać swoje zdanie. Urban próbował jakoś to wszystko wypośrodkować, ale i nie pozwalał sobie wchodzić na głowę. Miał swoje zdanie, jak choćby negatywne o reformie rozgrywek, której entuzjastą był natomiast prezes.

9. Części zawodników jakby przestała podobać się już współpraca z Urbanem, a części z nich nigdy się ona nie podobała, co gołym okiem widać było na boisku. Jeśli Berg okaże się jednak profesjonalistą, to szybko jeszcze zatęsknią za byłym trenerem. Oczywiście w dłużej perspektywie może im to tylko wyjść na zdrowie, ale po pierwsze, zdrowie jeszcze nie oznacza wyników, a po drugie, przy zastosowaniu europejskich standardów, dla wielu z nich zabraknie po prostu miejsca przy Łazienkowskiej. I to może być największy pozytyw zmian w sztabie szkoleniowym. Może, ale oczywiście nie musi, bo z tym Bergiem, jako się rzekło, to na razie nic nie wiadomo. Inna sprawa, że gdy Norweg zobaczy z kim mu przyszło pracować (sam przyznał, że oglądał raptem parę meczów Legii), to się może mocno zdziwić. Ciekawe też, jak drużyna będzie tolerować wciskanie do składu małolatów?

10. Mówimy o dwóch wizjach. Wizja prezesa jest niejasna - bezrefleksyjne stawianie na młodzież (by ich jak najszybciej sprzedać?), nie wiadomo czemu służący rozbudowany sztab szkoleniowy i zagraniczny trener. Po drugiej stronie zaś Urban i jego sprzeciw wobec wyprzedawania najzdolniejszych zawodników, koncepcja budowy drużyny w oparciu o najlepszych wychowanków, stopniowe ich wprowadzanie do zespołu i ogrywanie go w pucharach. Te dwie koncepcje były ze sobą tak sprzeczne, że rzeczywiście dalsza współpraca nie miała sensu. Z tej perspektywy, paradoksalnie, to dobrze, że Leśnodorski zwolnił Urbana już teraz. Szkoda tylko, że na jego miejsce przyszedł skaut z Premiership, który może i mądrze gada, ale jego słowa, przynajmniej na razie, nie znajdują przełożenia na rzeczywistość. Inna sprawa, że „Leśny” najwyraźniej potrzebował księgowego ze znanym nazwiskiem, a nie trenera.

W efekcie wygląda to tak, że w imię bliżej nieokreślonego pomysłu prezesa, który dopiero uczy się piłki, zwolniony został utytułowany szkoleniowiec, który zostawił drużynę na pierwszym miejscu w tabeli z wyraźną przewagą nad resztą stawki. Takie prawo szefa. Świadczy to o odwadze „Leśnego” i wielkim przekonaniu, co do swoich racji. Prezes zaufał ludziom ze swojego otoczenia i ku sukcesom postanowił iść nieznaną, niepewną ścieżką. Mało jednak wskazuje na to, że jest to pomysł, który przyniesie efekt w postaci dobrych wyników. Jedyne co jest w tej strategii pewne, to ogromna... niepewność.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.