Ojamaa: Ważne, że sam jestem z siebie zadowolony
- Nie wzrusza mnie, czy ktoś mnie krytykuje, czy mówi: „Henrik, jesteś fantastyczny, uwielbiam to, co robisz“. Trzeba umieć znaleźć równowagę. Liczy się dla mnie opinia rodziny i bliskich znajomych. Dobrze, że mam taką mentalność i nie zmieniam się w zależności od tego, czy mnie chwalą, czy krytykują. (...) Analizuję swoje mecze i ważne, że sam jestem z siebie zadowolony, a nie koledzy z drużyny czy ktoś oglądający mnie z trybun. To już sprawa drugoplanowa - mówi w rozmowie z Weszlo.com Henrik Ojamaa.
- Ludzie nie mogą mówić, że nie potrafię podawać. Same statystyki temu przeczą. Do tyłu lub w bok każdy potrafi podać. Legia jest tak mocnym klubem, że ściągniesz gościa z ulicy, każesz mu tak zagrać i pewnie da radę, bo zawsze wyjdzie mu ktoś do gry. Ale jeśli ktoś oczekuje, że moje podania - takie „killer passy“ - będą decydujące, to muszę podejmować ryzyko. Przy dryblingach tak samo. Wiem, że moja gra bardzo opiera się na ryzyku - taki mam styl. Nie będę wybierał najłatwiejszych rozwiązań ani podawał do bramkarza, żeby nie stracić piłki.
Ojamaa nie chciał publicznie komentować gry kolegów i pracy szkoleniowca. - Mają prawo do własnych opinii, a z mojej strony byłoby nieetycznym, gdybym teraz wypowiadał się na temat trenera Urbana - mówi.
I jeszcze ciekawy fragment na temat sytuacji z rundy jesiennej:
A taka sytuacja, jak Kuciak biegnie przez całe boisko, żeby cię zjechać, też cię nie rusza?
- Jak chce, to niech sobie biegnie do chorągiewki. Zupełnie mnie to nie rusza. Pytaj Kuciaka.
Bramkarz leci do ciebie przez 60 metrów, żeby ci coś wygarnąć, a ty podchodzisz do tego z takim spokojem?
- Ja zostałem na swojej pozycji, a biegł on. Nie wiem, o co tu chodziło.
A incydent w szatni z Vrdoljakiem, który chciał cię złapać za szyję?
- Świetnie dogaduję się dzisiaj z Ivo i nie ma sensu rozmawiać o tym, co działo się w szatni.
I tym też się nie przejąłeś?
- Nie.
Cały wywiad możecie przeczytać tutaj.
przeczytaj więcej o: Henrik Ojamaa