fot. Legionisci.com
REKLAMA

Kątem oka - 8. tydzień z głowy.

Qbas, źródło: Legioniści.com - Wiadomość archiwalna

Kolejne udane dni z nami. Nie dość, że Legia wygrała dwa mecze z rzędu (choć styl tego pierwszego zwycięstwa pozostawia dużo do życzenia), to jeszcze Lech się pięknie skompromitował w Szczecinie. W zwierzęcym pojedynku Robak załatwił Rumaka, i to pięć razy. U nas zaś komplet punktów, zero po stronie strat bramkowych, cztery na plus. Jest całkiem miło i możemy z optymizmem oczekiwać spotkania z ekipą rudego ulubieńca kibiców Legii, Piotra Stokowca.

Poniedziałek. "Bereś" na treningu złamał nos. W sumie nic szczególnego, bywa przecież. Ale Bartek postanowił pójść śladem Kuby Rzeźniczaka i stać się bardziej nowoczesny. Wrzucił więc na "fejsa" swoją focię z rozoranym po operacji kinolem:

fot. Facebook

Dobry też jest kolega Kozak, co to go klub wyjął z Lecha. Od urodzenia marzył, by grać w naszych barwach, choć chyba miewał chwile zwątpienia. W każdym razie, jakoś trudno oprzeć się wrażeniu, że nie każdy piłkarz powinien koniecznie budować swój wizerunek w necie. A jeśli już, to warto przyjrzeć się, jak robi to "Rzeźnik" i wziąć przykład.

Wtorek. Wojewoda Kozłowski uznał, że być może zamykanie "Żylety", zamkniętej na mecz przeciwko Jagiellonii przez Komisję Ligi Dupoklasy, nie ma sensu. Ciekawe, czy pan wojewoda rozumie, czemu służyć ma uprawnienie, które posiada? I że zamknięcie trybuny nie oznacza jeszcze, że na stadion nie przyjdą ci, których pan wojewoda nie chciałby tam oglądać? Tak samo, jak zamknięcie całego stadionu nie prowadzi do zwiększenia bezpieczeństwa imprezy masowej, bo komu to bezpieczeństwo się zapewnia w ten sposób? Piłkarzom? A może krzesełkom? Przy takim rozumowaniu hasło sprzed kilkunastu lat "Bezpieczny stadion" nabiera nowego wymiaru.

Środa. W Legii nic ciekawego się nie działo, więc pozostało przyjrzeć się występom byłych legionistów w Lidze Mistrzów. Wojtek Szczęsny po raz kolejny udowodnił, że tańcu się nie patyczkuje. Jak ma do wyboru wyciąć napastnika i wylecieć z czerwoną kartką, ale nie puścić bramki, albo nie wyciąć i puścić gola, to zawsze wybierze to pierwsze. I w sumie zawsze wychodzi na jego! Jak sfaulował w meczu Polska - Grecja na Euro, to obronił Tytoń. A teraz między słupkami stanął nieco przykurzony już "Bambi" Fabiański i też bramki nie było (słupek). Nie było również niespodzianki, bo Bayern gładko ograł Arsenal w Londynie i obaj nasi bramkarze ćwierćfinał LM będą mogli obejrzeć w telewizji.

Czwartek. Stanisław Czerczesow miał babkę Polkę, albo jakiegoś innego przodka. Musi mieć więc we krwi zamiłowanie do, było nie było, rodaków. Najpierw w Tereku Grozny godziwe życie zapewnił Polczakowi, Komorowskiemu, Rybusowi i Makuszewskiemu. Potem do Amkara Perm ściągnął Gola i Zbozienia, a teraz zamarzył sobie Wawrzyniaka. Z "Wawrzyna" można się nabijać. Można załamywać ręce nad jego grą, jakimś takim trudnym do opisania nieogarnięciem, dziwną niefrasobliwością. Można też dziwić się jego dziwnemu zjazdowi, bo jeszcze rok temu był w klubie tak mocny, że nawet prychał na samą myśl o rywalizacji o miejsce w składzie po przyjściu Brzyskiego. Ale z drugiej strony z Kubą wiąże się wiele pięknych chwil w historii Legii. Dwa karne decydujące o triumfach w Pucharze Polski 2008 i 2011, fantastyczna asysta przy historycznej bramce Gola w Moskwie czy bramka w Poznaniu w zwycięskim 3-1 meczu przeciwko Lechowi, gdzie też przecież asystował. Zresztą wszystko o Wawrzyniaku znajdziecie tutaj.

Piątek. Jeszcze nigdy z taką przyjemnością nie oglądało się meczu Pogoni Szczecin. Trudno w języku ludzi kulturalnych znaleźć odpowiednie słowa, które określałyby to, co "Portowcy" zrobili z Lechem. W przyrodzie to wręcz niesłychane, by Robak wgniótł w ziemię Rumaka. "Kolejorz", którego prezes bajdurzył niedawno o najsilniejszej kadrze w Polsce, traci do Legii już tyle punktów, że nawet nie chce mi się liczyć.

Weekend. Było całkiem ciekawie. Najpierw mistrzowie Polski rozbili w Zabrzu rozbitego Górnika, a wszystko odbyło się oczywiście pod szczytnym hasłem "Puchar za ligę". Legioniści nie zagrali wybitnie, często wręcz irytowali "pałowaniem" do przodu, ale w stosunku do meczu z Koroną i tak obserwowaliśmy ogromny postęp. Dwie bramki zdobył "Rado", który przed meczem pięknie się zasępił, że to już 6 lat, jak Legia nie wygrała tam na wyjeździe... Po czym zakasał rękawy i przesądził o wyniku. Warto też znów podkreślić dobrą grę naszych bocznych pomocników, którzy nie tylko byli groźni w ofensywie, ale i świetnie asekurowali kolegów z defensywy. To wyraźna różnica na korzyść w grze drużyny, jak zauważyło weszło.com Jana Urbana, którą prowadzi Henning Berg. Pozytywnie zaskakuje też Ivica Vrdoljak. Chorwat najwyraźniej przestał obrażać się na cały świat i po prostu wziął się do pracy. Stary chłop, a taki dziecinny.
W niedzielę zaś trener Berg wystąpił w Lidze+ Extra i tak niesamowicie przynudzał, że trudno było to oglądać. W skrócie: "Very good team, development, improvement, before Christmas". Prawdziwy mistrz w mówieniu niczego.

Już za chwilę tłusty czwartek. A skoro tak, to w kąciku "Ulubieńcy lat minionych" musimy, po prostu musimy przypomnieć znów Macieja Iwańskiego "Pączka".



Wesołego tłustego czwartku!

(Sylwetkę "Pączka" w ULM przytaczaliśmy niedawno)

To było grane
2 lata temu też graliśmy z Górnikiem w Zabrzu...



...ale ze sporo gorszym efektem. Polecam cały, długi skrót. Skorżyzm w czystej postaci. Co ciekawe, z tamtego składu w sobotę w Zabrzu zagrało tylko dwóch zawodników - Kuciak i Vrdoljak.

Zdjęcie tygodnia


Samotność w sieci.

Qbas
fot. Legionisci.com


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.