Piłkarze pozdrawiają puste trybuny - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton: Chory na wszystko

Qbas, źródło: Legioniści.com - Wiadomość archiwalna

Jestem chory na wszystko po niedzielnych wydarzeniach na naszym stadionie i po zarządzonych karach. Wszystkiego się też odechciewa. Nie dość, że doszło do groźnych burd, to jeszcze reakcje na nie i po nich przyprawiają o ból głowy. Moja wiara, że wśród nas nie brakuje jednak ludzi mądrych, została poważnie zachwiana.

Dla mnie kompletnie bez znaczenia jest, czy miłośnicy mocnych wrażeń pobili im podobnych z Poznania, czy też to oni dostali bęcki. Chcę przede wszystkim, by Legia wygrywała. By była regularnie mistrzem Polski, grała z powodzeniem w europejskich pucharach. By wychowywała kolejnych związanych z nią emocjonalnie piłkarzy. Chcę, by ta gra przyciągała na trybuny ludzi lubiących piłkę nożną, a wraz z nimi kolejnych sponsorów. Jeżeli przy tym będzie głośny doping, super oprawy to będzie idealnie. Ale to już drugorzędna kwestia.

Zwolennicy opraw i pirotechniki twierdzą, że ludzie przychodzą na stadiony podziwiać ich robotę, że dodają kolorytu szarym trybunom. Szczerze mówiąc, nie znam nikogo, kto by przychodził na Legię wyłącznie dla takich przedstawień. To miły dla oka dodatek, ale tylko dodatek, który nie jest niezbędnym elementem widowiska. Na stadion przychodzi się przede wszystkim po to, by obejrzeć mecz, a dopiero potem, by powydzierać się, czy pobyć z przyjaciółmi. Oczywiście, poziom jest taki, że czasem na ten mecz nie da się patrzeć, ale to nie zmienia faktu - to on jest najważniejszy. I najważniejsze jest zwycięstwo Legii - nie w rywalizacji kibiców, ale na boisku.

Gdy poprzedni właściciele mówili, że za kasę wydaną na kary można by opłacić kontrakt dobrego zawodnika, to zarzucano im demagogię. Teraz podobne argumenty wysuwa prezes Leśnodorski, który twierdzi, że klubu po prostu nie stać na płacenie takich kar, a komu jak komu, ale jemu kibice mogą wierzyć. Nie wiem, czy my zdajemy sobie w ogóle sprawę z tego, jak kolosalne są to pieniądze i jak mocno ucierpiał też wizerunek klubu. Gdyby tak zsumować kwoty, które w ostatnich 2 latach poszły na sankcje i utracone korzyści z tytułu zamknięcia stadionu, to może być to suma rzędu kilku milionów zł. A np. 10 mln zł to mniej więcej tyle, ile 10 rocznych kontraktów Radovicia. Fajnie byłoby mieć tylu zawodników, na poziomie „Rado”, no nie?

Są tacy, którzy mają inne priorytety, zainteresowania i dla nich najważniejsze jest, jak ich ocenią inni. Spoko. Nie mam nic przeciwko. Tylko niech nie bawią się kosztem innych kibiców, nie kosztem klubu. To nasze dobro wspólne, z czego zrozumieniem wielu ma od dawna problemy. Teraz te za te „zabawy” przyszło zapłacić nam wszystkim - klub zapłaci wysoką karę, drużynie odebrano punkty, kibicom możliwość oglądania ważnego meczu z Wisłą, a ekipie wyjazdowej na pół roku możliwość podróżowania za Legią. Po raz pierwszy w historii Legia straciła punkty przez zachowanie ludzi uważających się za jej kibiców…

Niektórzy mówią, że Komisja Ligi i tak potraktowała Legię łagodnie, bo dała zawiasy na mecze u siebie bez publiczności, a kara finansowa też niby nie zwala z nóg (rzeczywiście, przy karach dowalanych przez UEFA, to ta może nie robić wrażenia, ale i tak jest ogromna przecież!). Za to KL ukarała nasz zespół walkowerem, choć nie wydaje się, by miała ku temu podstawy prawne. Wydaje się, że jej członkowie ulegli presji mediów, w których od początku trąbiło się o pewnym walkowerze. Przez to na siłę tak interpretowali przepisy, by dało się jakoś tego walkowera wlepić, choć już z jego uzasadnieniem jest znacznie gorzej. Swoją drogą, skoro Legia dostała karę finansową za pirotechnikę na meczu z Koroną, to czemu nie ukarano tak też Jagiellonii za niedzielny mecz? Bo Legia to Legia?

Przez takie akcje traci sens wszelka dyskusja o poluzowaniu ustawowej smyczy, w tym legalizacji pirotechniki i wprowadzenia prawem dozwolonych tzw. sektorów ultras. Można o tym po prostu zapomnieć. Prace w sejmowej komisji sportu nad projektem nowelizacji ustawy trwają i raczej możemy się spodziewać zaostrzenia kursu niż liberalnych rozwiązań. Burdy na meczu dały też pole do popisu samorządowcom. Radny Paweł Lech ze swoimi kolegami z Komisji Sportu Rekreacji i Turystyki m. st. Warszawy wymyślili, że panaceum na zło wylewające się z trybun stadionu Wojska Polskiego może być wypowiedzenie umowy jego dzierżawy przez miasto, o co m. in. wnioskowali do Prezydent Warszawy. Potem pan Lech postanowił się z tego wycofać i stwierdził, że to miało być tylko drastyczne zwrócenie uwagi na problem bezpieczeństwa na trybunach. Mimo tego wciąż jakoś trudno się doszukać sensu w tym wystąpieniu, zwłaszcza, że pan radny dużo opowiadał o budowaniu wielkiej Legii. Wielka Legia bez stadionu? Gdzie tu więc logika?

Decyzją władz miasta impreza masowa została przerwana, co jest wydarzeniem bez precedensu, bowiem w całej Polsce jeszcze żadna sportowa impreza, przynajmniej od czasu, gdy obowiązuje ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych, nie została przerwana w ten sposób. Nawet żaden z wojewodów imprezy nie przerwał. Czy rzeczywiście były ku temu podstawy? Podobnie, jak w przypadku werdyktu Komisji Ligi, trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby coś takiego miało miejsce na innym stadionie, to do przerwania imprezy by nie doszło.

Swoją drogą ciekawe, co czuje pan wojewoda? Czy triumfuje? Niby może powiedzieć „a nie mówiłem?”. Tylko, że z drugiej strony, co dało jego ciągłe zamykanie stadionu? Jakie są efekty jego działań? Kto na tym najbardziej ucierpiał? Winni, czy może klub i zwykli kibice? Wojewoda działa w celu zapewnienia bezpieczeństwa i to karanie Legii miało do tego doprowadzić. Chyba się nie udało, co? I udać się nie mogło, bo to było zwyczajne pójście na skróty, które niestety umożliwia fatalnie napisana ustawa.

Największym przegranym jest w tym wszystkim prezes Leśnodorski. Ale nie dlatego, że próbował dialogu ze środowiskami z „Żylety”. Dziś widać, że on robił to ze szczerym przekonaniem, że tak należy. Dał tym ludziom szansę, zaufał im, a oni to zaufanie odwzajemnili. Nie było w tym drugiego dna, kalkulacji, biznesów. Naiwność? Głupota? Krótkowzroczność prezesa? Może wszystko po trochu? A może po prostu ludzkie podejście oparte na zrozumieniu? Na pewno jednak działał w dobrej wierze. Nie można też wymagać od prezesa rzeczy niemożliwych. Od łapania przestępców jest policja, która sprytnie uchyla się od odpowiedzialności za spóźnioną interwencję na stadionie. Mimo wszystko, media już się rzuciły, by pożreć Leśnodorskiego. Niech się pan trzyma, panie prezesie!

Nieważne jest kto w niedzielę zaczął, nieważne są też powody, ważne, że ucierpieli i jeszcze ucierpią nie tylko klub, prezes, ale i wszyscy kibice Legii. Bo na rozsądek osób decydujących nie sposób liczyć. I to mnie wszystko niesamowicie k… boli.

Qbas



przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.