Piotr Jakubicz z Komisji Ligi - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Przewodniczący Komisji Ligi: Fatalna sprawa

Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

- Rozważając temat bardzo szczegółowo, mamy fatalną sprawę - powiedział po wczorajszej decyzji Komisji Ligi jej przewodniczący Piotr Jakubicz. Według niego wbiegnięcie na sektor było zdecydowanie groźniejsze niż rzucanie petardami. Zapraszamy do lektury rozmowy, którą przeprowadziliśmy z Jakubiczem.
Czy Ekstraklasa nie obawia się, że będzie dochodziło do takich sytuacji, że drużyna przeciwna będzie przegrywać i kibice postanowią przerwać mecz, żeby był walkower?
- To jest stan hipotetyczny, który szczerze mówiąc nie do końca potrafię w praktyce zrozumieć. Po pierwsze, to byłoby dopiero precedensowe zdarzenie. Oczywiście ono też by podlegało ocenie Komisji. Nie chcę się wgłębiać tutaj w tajniki regulaminu, ale oczywiście można by w takich sytuacjach ewentualnie zastanowić się nad celowością orzeczenia. Ale to są bardzo daleko idące i hipotetyczne sytuacje. Jeżeli drużyna przegrywa i kibice tej drużyny rozrabiają, to rozumiem, że mowa jest o bardzo wysokim wyniku - też nie ma znaczenia, bo przepisy regulaminu są takie, że jeśli wynik jest np. 6-0, a kibice chcą przegrać 3-0, to nie osiągną tego skutku.

Czy obustronny walkower był rozważany?
- Oczywiście, że był rozważany. Wszystkie okoliczności, o których tutaj mówiłem były przez nas rozważane. Także w zakresie prawnym to nie była łatwa decyzja. Oczywiście mówimy o samym meczu, bo żadne inne aspekty, żeby było jasne, nie były przez nas brane pod uwagę. Na przykład sytuacja w tabeli oczywiście nie mogła być przez nas brana pod uwagę. Musieliśmy rozstrzygnąć i zakończyć to zdarzenie w sensie regulaminowym.

Legia próbowała bronić się przedstawiając, że prowodyrem awantur byli kibice Jagiellonii.
- Gdybyśmy doszli do wniosku, że bezpośrednią przyczyną tego typu zachowań są kibice Jagiellonii, to nasze orzeczenie pewnie byłoby inne. To jest już kwestia oceny Komisji. Przepraszam, ale nie możemy tych ludzi traktować jak małe dzieci. Tak, że są zachowania jakiegoś typu, a my się dajemy sprowokować i się włamujemy na ten sektor. Ja rozumiem, że jest gdzieś element prowokacji, ale chodzi o to, żeby do takich prowokacji nie dochodziło. A jak ktoś chce prowokować, to są odpowiednie instytucje, które się powinny taką osobą prowokującą odpowiednio zająć. To jest jasne. Chodzi o stworzenie warunków bezpieczeństwa. Jeśli pan rozrabia, to jest pan wyprowadzony ze stadionu i są dalsze konsekwencje. Oczywiście jest to stan idealny, do którego wszyscy chcemy dążyć, ale ja bym się tego typu zdarzeń tak naprawdę poważnie nie obawiał.

Jednak zarówno rzucenie petardy przez kibiców Jagiellonii, prowokacja i awantura nie przerwały samej gry.
- Możemy się przerzucać w ten sposób, co było prowokacją, a co nie. Z jednej strony, rozważając już bardzo szczegółowo, mamy fatalną sprawę. To jest jakaś kompletna porażka rzucanie petard hukowych. Nie będą jeździć przez pół roku, a jak się to powtórzy, to jeszcze dłużej. To jest jasne. To jest kara surowa.

Czy gorsze jest rzucenie petardy, czy wbiegnięcie na sektor, gdzie są ludzie?
- Zapewniam, że to drugie zdarzenie było nieporównywalnie groźniejsze. Tu nie ma żadnego znaku równości. Niech pan uruchomi wyobraźnię... 1985 rok. Wie Pan co było w 1985 roku? Było Heysel. Pan pewnie urodził się po Heysel. Wie pan dlaczego było Heysel? Wie pan co robili kibice Juventusu z kibicami? Wbiegali w tłum. To była ich taka zabawa i było kilkadziesiąt trupów.

W jakiej sytuacji kara dla Legii może zostać odwieszona?
- Musi być zdarzenie podobne, tzn. tak zakwalifikowane przez Komisję - to kwestia oceny. Nie musimy mówić o identycznym przypadku [wbiegnięcie na sektor gości - przyp. Redakcja] i dojściu do zdarzeń o charakterze siłowym. Jako zdarzenie podobne może być u nas uznane inne poważne zakłócenie porządku. Nie mówimy tu oczywiście o odpaleniu... Nie będę nic mówił. Proszę nie wykorzystywać tego ostatniego fragmentu.

Legia została ukarana walkowerem, bo była gospodarzem meczu i dała się sprowokować, tak?
- Nie, źle pan zrozumiał. Chodzi o to, że zachowanie kibiców Legii stanowiło bezpośrednią przyczynę przerwania zawodów. I tutaj uznaliśmy, że to jest związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy zachowaniem kibiców Legii, czyli wtargnięciem ich na sektor kibiców drużyny gości, spowodowanie określonego zamieszania z potencjalnie groźnymi konsekwencjami. I to była ta decyzja.

Jednak to nie sędzia przerwał mecz, tylko przedstawiciel miasta.
- I sędzia w konsekwencji zawody zakończył. Jak Pan pamięta, sędzia odgwizdał przerwę i w tym momencie zostało ogłoszone zakończenie zawodów.

A jak w raporcie delegata zostało to zapisane? Czy mecz przerwał sędzia, delegat, czy miasto?
- Zostały zakończone, czyli przyjmujemy, że to musi się spotkać z akceptacją sędziego tych zawodów. Nawet jeżeli ta decyzja jest wynikiem innej decyzji. Przepis regulaminu mówi, że zdarzenia losowe pozwalają na dokończenie przerwanego meczu. Tak mówi regulamin. Naprawdę musieliśmy trochę się nad nim zastanowić, bo rzeczywiście sytuacja była sytuacją nietypową. Musimy się wszyscy z tym zgodzić. A sprawę należało rozstrzygnąć. Zrobiliśmy tak, jak zrobiliśmy.

Czy 100 tys. zł to rekordowa kara?
- W ostatnich latach najwyższa. To jest najwyższa kara, jaką możemy orzec zgodnie z obowiązującym regulaminem. Czy były wyższe...? Osiem lat zasiadam w Komisji Ligi... To jest maksymalna kara.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.