Legioniści od A do Z
REKLAMA

Legioniści od A do Z: Efir, czyli normalność jest nudna

Małgorzata Chłopaś, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W Legii jest "od zawsze" i "od zawsze" zmagał się z kontuzjami. Zimą w końcu przepracował okres przygotowawczy jak należy i w pełni gotowy do gry w Ekstraklasie walczy o miejsce w składzie. Po kolejnych operacjach od nowa uczył się chodzić, przyjaciół drażni, puszczając im disco polo, a na grze w piłkę zależało mu tak bardzo, że zapisał się do zespołu pieśni i tańca "Lublin". O tym, jak ważne jak wsparcie mentalne, dlaczego piłkarze golą nogi i czy w XXI wieku można żyć bez komputera opowiada nam Michał Efir. Zapraszamy do kolejnego odcinka naszego cyklu Legioniści od A do Z.

A


Ani Mru-Mru. Jestem wielkim fanem kabaretów, a moja wielka fascynacja nimi zaczęła się od świetnych starych skeczów lubelskiego kabaretu Ani Mru-Mru. Relaksuję się, oglądając kabarety, są zdecydowanie najlepsze na poprawę humoru. A jeśli mowa o poprawie nastroju to obowiązkowo polecam film "RRRrrrr!!!". To jeden z najlepszych filmów jakie oglądałem. Za pierwszym razem łapiesz się za głowę, myśląc sobie: kurczę, o czym to w ogóle jest?! Obejrzałem go z dziesięć razy albo i lepiej, i za każdym razem kiedy go widzę niemal płaczę ze śmiechu. Sceny i dialogi są nieprawdopodobne, prehistoryczny absurd. Wszystkim, którzy to czytają, naprawdę "RRRrrr!!!" polecam!

Atak. Nie zawsze byłem napastnikiem. Na początku przygody z piłką przez dłuższy czas grałem w środku pomocy. W gimnazjum zmienił się nam trener, który wystawił mnie do ataku twierdząc, że ktoś musi te bramki strzelać. Już w pomocy byłem bramkostrzelny, potem się to jeszcze poprawiło. Atak to pozycja, na której czuję się zdecydowanie najlepiej.

B


Bezrękawnik. Lubię chodzić w bezrękawnikach, mam na nie ostatnio zajawkę i co tu dużo kryć - trochę ich w szafie mam. Jeszcze na dobre nie wróciłem na ligowe boiska a już mogę aspirować do sztabu Adama Nawałki (śmiech).

C


Cierpliwość. Jedna z moich dominujących cech. Lata kontuzji i pewne sytuacje życiowe, które wymagały ode mnie cierpliwości sprawiły, że musiałem się jej nauczyć. Teraz podchodzę do życia spokojnie. Co ma być to będzie.

Czapka. Nigdy się z nią nie rozstaję. Śpię tylko na plecach. Boję się, że daszek mógłby się zbytnio wygiąć. Kuba, pozdrawiam! (śmiech).

D


Disco polo. Ogólnie słucham rocka, ale ostatnio czuję już pewien przesyt jeśli chodzi o ten gatunek, dlatego nieco z przekory sięgam po utwory w klimacie disco polo, co sprawia, że niektórzy z przyjaciół załamują nade mną ręce. Myślę, że wbrew temu co mówią, sami dobrze się przy disco polo bawią. Większość ludzi zna i lubi takie hity, ale nie wiedzieć czemu się do tego nie przyznają. A według mnie to normalna, fajna, rytmiczna muzyka.

E


Ekstraklasa. Gra w ekstraklasie to mój najbliższy cel. Udało mi się wrócić po kontuzji i te kilka minut, które dostałem od trenera w meczu z Górnikiem, były dla mnie czymś wspaniałym. Poczułem się naprawdę fajnie, kiedy Paco powiedział mi przy linii: "miło cię widzieć z powrotem", a nasza kierownik Marta dodała: "czekałam na to rok". Efir wrócił i na pewno nie odpuści! Zrobię wszystko, by wywalczyć sobie w Legii pierwszy plac.

F


Florencja. Piękne miasto, które zdążyłem już nieco poznać dzięki wyprawom do Rafała Wolskiego. Jeździłem po Florencji samochodem, liznąłem więc też włoskiej kultury jazdy. Florencja to też oczywiście Fiorentina. Bywam na meczach "Wolaka" i jestem pod wrażeniem specyficznej atmosfery jaka panuje podczas spotkań Violi. Fakt, to wszystko znacznie różni się od tego, co znamy z Polski, ale na pewno ma swój urok. Kibice we Włoszech traktują wyprawę na mecz jak prawdziwe święto, coś jak niedzielne wyjście do kościoła. Przychodzą całymi rodzinami i żywiołowo reagują na to, co dzieje się na boisku. Potrafią nagrodzić piękne zagrania czy sztuczki techniczne. Wiadomo, że starają się też śpiewać, dopingować, na meczach pojawiają się nawet race, ale pod tym względem ciężko dorównać kibicom Legii. Cieszę się, że Rafał tam trafił i może rozwijać się w takiej lidze. Poznałem też jego kolegów z zespołu - to normalni, sympatyczni ludzie. "Wolak" jest we Florencji rozpoznawany na mieście i to też jest bardzo miłe - nie jest jeszcze wiodącą postacią w zespole, jednak kibice interesują się co u niego słychać i mocno go wspierają.

G


Gimnazjum. Czas spędzony w gimnazjum numer 16 w Lublinie to jeden z przełomowych momentów w moim życiu. Tam zacząłem grać na tyle dobrze, że zainteresowałem swoją osobą Legię. Miałem tam dobrych trenerów i świetną wychowawczynię, która pilnowała, żebym nie zwariował. Do naszej klasy zebrano najlepszych chłopaków z województwa lubelskiego, razem trenowaliśmy i razem się uczyliśmy. Zdarzyło nam się też zagrać z Legią. W przegranym bodajże 3:5 meczu strzeliłem dwie bramki i zaliczyłem asystę. Po ostatnim gwizdku podszedł do mnie wysłany przez trenerów Michał Żyro, który podpytał mnie o nazwisko. Tak trafiłem do notesów skautów Legii.

H


Horror. Nie jestem może wybitnym fanem całego gatunku, ale uwielbiam jeden horror - "Piłę". Mogę to oglądać naokrągło, bo naprawdę się filmowcom udał. A jak "Piła" to oczywiście kolejne hasło na "h", czyli herbatki owocowe, którymi to wypchałem już pół kuchennej szafki.

I


Ipad. Jestem żywym przykładem na to, że w XXI wieku można żyć bez komputera. Nie mam i nie potrzebuję. Jedyne z czego korzystam to Ipad oraz telefon. Do przeglądania faceboooka, komunikatora, stronek i skypa w zupełności mi to wystarcza. Wirtualny świat nie jest mi potrzebny do życia, zdecydowanie preferuję wyjścia z ludźmi i do ludzi. Nie oglądam też telewizji, wolę poświęcić czas na coś bardziej konstruktywnego jak wspomniane już spotkania z przyjaciółmi czy książki.

J


Justin. Lubię czapeczki, kapelusze i ciekawe nakrycia głowy. Jestem szczęśliwym posiadaczem kapelusika, który wzbudza w szatni dużą radość. Masażysta Paweł ochrzcił mnie w związku z tym Justin, twierdząc że to stylóweczka na Timberlake'a (śmiech).

K


Książki. Skoro już je przywołałem w jednym z haseł, to rozwinę temat. Czytam sporo i nie zamykam się na jeden rodzaj książek. Lubię kryminały, ale ostatnio znalazłem coś znacznie bardziej interesującego. Wciągnęły mnie książki o tematyce psychologicznej związane z rozwojem osobistym, motywacją, pracą nad sobą. Takie lektury dają szersze spojrzenie na świat.

L


Lublin. Miasto, z którego pochodzę, które bardzo lubię i cenię. Mam tam rodzinę i wielu przyjaciół, dlatego chętnie pokonuję te 170 km jakie dzielą Lublin od Warszawy. Lublin pięknie się rozwija, a ja, z perspektywy Warszawy, doskonale to widzę. Kiedy w wieku 16 lat wyruszałem na podbój stolicy, wyjeżdżałem z zupełnie innego Lublina. Teraz świetnie wygląda lubelska Starówka, organizowane są dni kultury, imprezy, realizowanych jest wiele inwestycji. W maju ma zostać skończony całkiem nowy stadion mogący pomieścić 15 tysięcy ludzi z fajną bazą, a to może popchnąć lubelski sport w dobrym kierunku. Naprawdę szkoda aby 400-tysięczne miasto nie miało nawet drużyny piłkarskiej na poziomie I ligi. Co mogę jeszcze w Lublinie polecić? Na pewno warto zobaczyć zamek i obóz koncentracyjny na Majdanku - miejsce, które każdy Polak powinien odwiedzić, ważna część historii naszego kraju. Czy czuję się ambasadorem Lublina? Nie, ale fajnie byłoby w przyszłości móc ten Lublin reklamować, bo naprawdę warto tam pojechać!

Legia. Jestem tu 5,5 roku i bardzo dużo Legii zawdzięczam. Klub, który ukształtował mnie i jako piłkarza, i jako człowieka. Legia daje młodym graczom duże możliwości i kierunki, w jakich mogą pójść jeśli tylko chcą. To czy skorzystasz, czy złapiesz tę stworzoną przez Legię szansę, to już indywidualna sprawa każdego z nas. Jeśli odpuścisz będziesz żałował. Ja niewiele jeszcze Legii dałem, a dostałem bardzo dużo. Chociażby te operacje... To naprawdę rzadko spotykane, by ktoś tak walczył o chłopaka z trzykrotnie zerwanymi więzadłami. Fantycznie jest czuć takie wsparcie i wiedzieć, że ktoś o ciebie walczy. Wiem, że w Legii wciąż pokładają we mnie duże nadzieje, chcę pokazać na co mnie stać.

Ł


Łódź. Całą rehabilitację po drugiej operacji więzadeł przechodziłem w Łodzi. Tuż po zabiegu postanowiłem całkowicie zmienić otoczenie, uciec z Warszawy, odciąć się żeby nabrać dystansu i z czystą głową zabrać się do pracy. Potrzebowałem spokoju i wyjazd okazał się strzałem w dziesiątkę. Wykonałem superpracę z rehabilitantem Danielem Głowackim, z którym do dziś utrzymuję kontakt. To odcięcie się od świata wyszło mi na dobre. Był czas na pracę i na przemyślenie pewnych spraw, nie było natomiast żadnych bodźców ubocznych, które mogłyby mnie rozpraszać. Czasem tylko spotykałem się z moim dobrym przyjacielem Kubą Rozwandowiczem, który wcześniej też grał w Legii, a wówczas mieszkał w Pabianicach. W Łodzi przesiedziałem równe pół roku. Mieszkałem w bloku tuż przy stadionie Widzewa. Nie afiszowałem się oczywiście, więc żadnych przykrych historii nie doświadczyłem, choć ostatecznie i tak ktoś porysował mi samochód. Dzień w dzień, słońce czy deszcz, na murku przy bloku siedzieli kibice Widzewa. Piwkowali, komentowali mecze, ciekawy klimat. Ja natomiast ciężko pracowałem. Szybko odstawiłem kule, stabilizator i zacząłem naukę chodzenia. Tak, po takiej kontuzji uczysz się wszystkiego od nowa. Ćwiczysz chodzenie pięta-palce tak, aby nie nabrać złych nawyków. W przeciwnym razie jest bardzo prawdopodobne, że będziesz łapał kolejne kontuzje. Nikomu nie życzę tego, co sam przeszedłem, ale prawda jest taka, że kolejne kontuzje wiele mnie nauczyły. Pokory, cierpliwości, ciężkiej pracy - wszystkiego co jest potrzebne w sporcie.

M


Mentalność. Mam zajęcia indywidualne z trenerem mentalnym. Szkolę się pod kątem podejścia do życia, do treningów i uważam, że to naprawdę świetna sprawa. Zajęcia z trenerem wprowadzają w moje życie spokój, mam coraz większą świadomość po co robi się dane rzeczy. Jak wyglądają treningi mentalne? To rozmowy, czytanie, ćwiczenia. Nie spotykamy się regularnie, czasem widzimy się nawet trzy razy w tygodniu, a czasem raz na dwa miesiące w zależności od tego, czy potrzebuję. Jasne, to może nie jest dla wszystkich i nie każdy będzie takich zajęć potrzebował, ale warto spróbować i odbyć chociaż jedną-dwie rozmowy z takimi trenerami.

N


Nogi. Czas rozprawić się ze stereotypem piłkarzy-lalusi, którzy z próżności golą sobie nogi. Owszem, golę nogi i nie jest to nic nadzwyczajnego. Piłkarze golą nogi bo to ich narzędzie pracy. Pracujemy ciałem, nogami i to ciało musimy mieć jak najlepiej przygotowane do treningu i meczu, a włosy w tym jednak przeszkadzają, chociażby podczas odnowy biologicznej. To naprawdę nic przyjemnego gdy ktoś nakleja ci na owłosione nogi taśmy - "tejpy". Raz, że po prostu źle się to trzyma na nodze i nie działa tak jak trzeba, dwa że nie jest czymś miłym kiedy ktoś, zdejmując tejpy, szarpie cię za włosy na nogach. Golenie nóg jest też po prostu higieniczne - goląc je ułatwia się pracę masażystom.

Nienormalność. Nienormalność, niestandardowość jest fajna! Lubię robić wszystko po swojemu, nie oglądam się na innych i nie lubię robić tego, co wszyscy. Niech każdy żyje tak jak chce.

P


Punktualność. Kiedyś miałem na jej punkcie bzika, ostatnio się to zmienia - stałem się bardziej wyrozumiały. Mam świadomość, że ktoś się może czasem spóźnić. Wkurza mnie tylko kiedy umawiam się na daną godzinę, a osoba z którą mam się spotkać jest totalnie niepoważna. Co innego gdy ktoś zadzwoni i uprzedzi, że spóźni się 15 minut. Ale mam przyjaciół, którzy mówią mi, że będą za 3 minuty, a są za 45. Są sytuacje, kiedy można przymknąć na to oko, ale pewne standardy powinny być zachowane, staram się więc edukować najbardziej chaotycznych, a ci w odwecie robią ze mnie pedanta (śmiech).

Przyjaźń. Bardzo sobie cenię moich rozrzuconych po całej Polsce i nie tylko przyjaciół. Niektórych znam całe życie, innych krócej, ale wiem, że mogę na nich liczyć zawsze, gdziekolwiek by nie byli. Z piłkarskiego środowiska mogę wymienić w tym gronie Rafała Wolskiego i Kubę Rozwandowicza. Uwielbiam to uczucie kiedy spotykasz się z przyjacielem po kilku miesiącach a czujesz się tak, jakby od rozstania minęło zaledwie kilka chwil.

R


Rodzice i rodzina. Bardzo dużo im zawdzięczam, są dla mnie najważniejsi. Bardzo mnie motywują i mi kibicują. Na rodzinnych obiadkach i podczas świąt śmiejemy się jednak, że sam musiałem sobie na wszystko zapracować. Rodzice chcieli żebym się uczył, a ja od małego chciałem grać w piłkę i nie interesowało mnie wiele więcej. Wkrótce doszło do kompromisu: żeby myśleć o treningach musiałem przynosić ze szkoły odpowiednie oceny. W pierwszej klasie podstawówki grywałem w piłkę z kolegami z osiedla, jako najmłodszy musiałem stać na bramce i długo prosiłem rodziców o wymarzone rękawice bramkarskie. W końcu się ugięli, ale pod pewnym warunkiem. Stwierdzili, że kupią mi rękawice jeśli zapiszę się na lekcje... tańca ludowego. Długo się nie zastanawiałem i wkrótce "tańcowałem" w zespole pieśni i tańca "Lublin". Dzielnie chodziłem na te tańce przez cały rok. No i powiedz, czy to nie było poświęcenie? (śmiech). Teraz uważam, że te tańce nawet mi się przydały i jestem rodzicom wdzięczny za ten pomysł, bo nigdy nie miałem problemów z koordynacją. Ale wtedy, jako dzieciak, wiadomo co myślałem: "Jezu, tańce ludowe, jaka wiocha!".

Ranne Kakao. Poranna audycja w Rock Radio, której jestem fanem i już od 7 rano reguluję odbiornik by posłuchać "Kędziora" i "Tymona", których zresztą miałem okazję poznać. Wydawcą "Rannego Kakao" jest zresztą mój przyjaciel Filip Kapica. Mam zbliżone poczucie humoru do prowadzących, lubię poruszać się w oparach absurdu (śmiech). Jest w tym trochę "zwyrolstwa", ale nie powiem, fajnie się tego słucha.

Rossi Giuseppe. Byłem na meczu Fiorentiny z Livorno i ewidentnie przyniosłem napastnikowi "Violi" pecha, bo... po raz trzeci zerwał więzadła. Powiedziałem nawet "Wolakowi", żeby zadzwonił, jeśli chce pogadać...

S


Samochód. Jestem królem trasy S17 (śmiech). Rok czy dwa lata temu miałem jednak groźny wypadek - kiedy wyprzedzałem, kobieta jadąca przede mną nagle skręciła w lewo i ja wjechałem prosto w nią. Jakimś odruchem zdołałem wykręcić, w efekcie uderzyłem ją w przednie koło. Jej samochód wykręciło, a ja wleciałem do rowu. Gdyby nie pasy moglibyśmy dziś nie rozmawiać. Chciałem jak najszybciej wsiąść za kółko żeby się nie zablokować. W miarę szybko poukładałem sobie wszystko w głowie. Samochód był rozbity, ale mi na szczęście nic się nie stało. Takie doświadczenie po zaledwie czterech miesiącach posiadania prawa jazdy dużo uczy. Nauczyło mnie to pokory na drodze, jestem bardzo uważny a znajomi mówią, że dobry ze mnie kierowca.

Ś


Świdnik. Moje miejsce urodzenia. Przez długi czas nawet na 90minut błędnie wpisywali Lublin, ale ostatnio postanowiłem to "wyprostować". Rodzice pochodzą ze wsi, a w Świdniku był najbliższy szpital.

T


Teatr. Chodzę do kina, ale staram się też bywać w teatrze. Ostatnio poszedłem do Komedii na sztukę "Premiera". Jak mnie najdzie ochota, przeglądam programy i po prostu idę. W listopadzie wraz ze znajomymi byliśmy na sztuce "Pożar w burdelu". Odchamić się czasami trzeba. Mam też w planach iść na balet i do opery, tam mnie jeszcze nie widzieli.

Towarzyskość. Bardzo lubię się spotykać z ludźmi, wychodzić ze znajomymi. Niedawno nawet zobaczyłem na Twitterze swoje zdjęcie z jednego z warszawskich klubów. Szkopuł w tym, że było ono robione przed ligą. To jest jednak cena gra w Legii - ludzi interesuje co, gdzie i z kim robisz. Czy mnie to denerwuje? Nie. Ta fotka hulała w sieci już w lipcu, a w grudniu została wyciągnięta jako przykład, że "Efir i Dwaliszwili się bawią na mieście". Mam do tego dystans, a wręcz bawią mnie takie sytuacje, bo doskonale wiem kiedy i gdzie wolno mi wyjść.

Tinda. To hasło dedykuję moim przyjaciołom.

U


USA. Jest parę miejsc, które chciałbym zwiedzić, a jednym z nich są właśnie Stany. Na własnej skórze chciałbym się przekonać, czy jest tam tak świetnie jak to sobie wyobrażam.

W


Wieniawa. Jestem wychowankiem Wieniawy Lublin, szkoda że na obecną chwilę ten klub już nie istnieje. Grałem tam od 4 klasy podstawówki. Tam się wychowałem, stawiałem pierwsze piłkarskie kroki i w tym klubie spędziłem fajny kawałek czasu. Obecnie klub przestał istnieć - połączył się z Lublinianką i pod taką nazwą występuje. Jakie mam wspomnienia z Wieniawy? W jednej rundzie strzeliłem tam około 35 bramek, a potem miałem kontuzję i nie grałem w ogóle, a i tak żaden kolega z drużyny mnie nie dogonił. I taka ciekawostka - od szesnastego roku życia nie rozegrałem bez kontuzji całego sezonu! Czas to zmienić.

Z


Zero. To na razie mój bramkowy dorobek w ekstraklasie. Mam nadzieję, a nawet jestem przekonany, że to się w tym sezonie zmieni!

Rozmawiała: Małgorzata Chłopaś
Współpraca: Filip Kapica

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.