Dawid Janczyk w barwach Legii Warszawa w 2006 roku - fot. Legionisci.com
REKLAMA

Dawid Janczyk. Wielkie pieniądze zamiast wielkiej kariery

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Dawid Janczyk mógł grać u boku znakomitego Argentyńczyka Sergio Aguero w Atletico Madryt. W 2007 roku wybrał nieco inną drogę. Rosyjski CSKA Moskwa zaoferował mu ogromne zarobki, które miały ustawić go na resztę kariery. Jak się jednak później okazało, związanie się z tym zespołem to był jego najpoważniejszy błąd w całej piłkarskiej karierze.

12 lipca 2007 roku. Stadion BMO Field w Toronto. W ramach młodzieżowych mistrzostw świata reprezentacja Polski do lat 20 gra mecz z faworyzowanymi rówieśnikami z Argentyny. Spotkanie jeszcze na dobre się nie rozpoczęło, a fani zgromadzeni na kanadyjskim obiekcie już wiwatowali pierwszego zdobytego w tym pojedynku gola. Autorem trafienia nie jest jednak Sergio Aguero, Angel di Maria czy Mauro Zarate. Do siatki trafił piłkarz będący jednym z objawień tego turnieju - 19-letni Dawid Janczyk. Skromnego prowadzenia gracze Michała Globisza nie zdołali jednak utrzymać zbyt długo. Po dwóch golach Aguero oraz bramce di Marii przegrali 1-3 i na poziomie 1/8 finału pożegnali się z rozgrywkami. Janczyk wcześniej wpisał się również na listę strzelców w pojedynku z USA oraz Koreą Południową. Był autorem trzech z czterech goli zdobytych przez Polaków i nie bez kozery został także nominowany do tytułu najlepszego gracza mistrzostw.

Kariera młodego piłkarza Legii Warszawa na dobre rozbłysła właśnie podczas tych pamiętnych mistrzostw świata. Można śmiało powiedzieć, że był największym wygranym Polakiem całego turnieju. W kadrze prowadzonej przez Michała Globisza były wówczas takie tuzy jak: Wojciech Szczęsny, Patryk Małecki, Przemysław Tytoń, Grzegorz Krychowiak i Tomasz Cywka, lecz to właśnie nad Janczykiem zebrało się najwięcej pochwał. Dlaczego utalentowany napastnik nie zrobił takiej kariery jak niektórzy jego reprezentacyjni koledzy? Dlaczego nie poszedł w ślady m.in. Sergio Aguero, Giovaniego Dos Santosa, Gerarda Pique czy Alexandre Pato?

Wydaje się, że pierwszą błędną decyzję Dawid Janczyk podjął po powrocie z kanadyjskiego turnieju. Kiedy do władz Legii Warszawa przyszła oferta wykupienia napastnika za niebagatelne 4,2 mln euro, "wojskowi" oraz sam piłkarz długo się nad nią nie zastanawiali. Z takiej transakcji wszyscy wyszli zadowoleni. Legia dostała wielką sumę pieniędzy za nieoszlifowany diament, CSKA zyskał jednego z najbardziej perspektywicznych graczy młodego pokolenia, a Janczyk po roku gry w Rosji mógł być już ustawiony finansowo do końca życia. Taka decyzja wydawać się mogła kontrowersyjna od samego początku. Polak zamiast wielkich pieniędzy za naszą wschodnią granicą mógł wybrać transfer do Atletico Madryt. Hiszpanie chcieli, aby to właśnie on stworzył atak marzeń z niedawnym rywalem z kanadyjskich boisk, Sergio Aguero...


fot. Legionisci.com

Łącznie w CSKA Dawid Janczyk rozegrał zaledwie 14 meczów, w których zdobył jednego gola. Na listę strzelców wpisał się niedługo po przyjściu do nowego klubu - pokonał bramkarza rywali w derbowym starciu ze Spartakiem Moskwa. Potem na dwa lata przygasł. Jego gwiazda świeciła już coraz słabiej i powoli stawał się kolejnym przeciętniakiem rosyjskiej ekstraklasy. Szansę na odbudowę formy dostał w 2009 roku. Na wypożyczeniu w belgijskim Lokeren strzelił 14 goli w 31 spotkaniach. To był ostatni klub, w którym o transferze Janczyka mogli mówić jako o dokonaniu realnego wzmocnienia. Jego późniejszą grę w Germinal Beerschot, Koronie Kielce i PFK Oleksandria można pominąć. Polski napastnik pełnił tam role drugoplanowe, nie mogąc przekonać do siebie coraz to nowych szkoleniowców.

Snajper nie rozegrał zawodowego meczu od 2011 roku, kiedy to wyjechał z Ukrainy i wrócił do Polski. Przez ostatnie trzy lata przebywał na testach w kilku mniejszych zespołach - wszystkie egzaminy oblał. Długo zastanawiano się nad piłkarskim upadkiem, który spotkał Dawida Janczyka. Z biegiem lat on sam pokazał, co tak naprawdę mu dolega. Oprócz widocznej nadwagi, która odebrała mu jeden z największych atutów - szybkość - Janczyk borykał się z dużo poważniejszym problemem. Od dłuższego czasu Polak nadużywa alkoholu, który skutecznie zamyka mu drogę do powrotu na boisko. Sam wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że nie ma kłopotów z zaglądaniem do kieliszka, lecz jak jest w rzeczywistości każdy chyba widzi. W krytycznym dla Janczyka momencie pomocną dłoń wyciągnął do niego klub, z którego wypłynął na szerokie wody - Legia Warszawa.


fot. Legionisci.com

Jakiś czas temu 26-latek rozpoczął treningi z drugim zespołem mistrzów Polski. Początkowo głównie biegał wokół boiska. Miał również indywidualne zajęcia z trenerem przygotowania fizycznego, Tomaszem Grudzińskim. Wszytko wyglądało obiecująco. Janczyk zgubił trochę kilogramów i zaczął trenował z piłką. Strzelał, dośrodkowywał, a także wziął udał w wewnętrznej gierce. Myślano nawet nad zgłoszeniem go w przyszłości do trzecioligowych rozgrywek.

Ostatnie tygodnie zaprzepaściły ciężką pracę Janczyka. Z piłkarzem przez kilka dni nie było żadnego kontaktu. Nie wiadomo było gdzie jest i co robi. Przestał pojawiać się na treningach i wygląda na to, że jego ochota na powrót do profesjonalnego futbolu znowu gdzieś uciekła.

- Dawid potrzebuje pomocy. Żeby wrócić do normalnego życia, musi się leczyć. Coś, co kiedyś wydawało się zabawą, dziś przeradza się w koszmar. Trzeba wiedzieć na ile można sobie pozwolić. Jeżeli alkohol lub inne używki przejmują nad człowiekiem kontrolę, to jest dramat - powiedział trener rezerw Legii Warszawa, Jacek Magiera.

Co więcej, jeżeli wysłany przez niego w trakcie treningu przedstawiciel nie zastaje w domu Janczyka nikogo, to ewidentnie widać, że problem istnieje. Pytanie brzmi, czy sam piłkarz chce go rozwiązać i wyjść na prostą drogę już nie jako zawodnik, ale przede wszystkim jako człowiek...

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.