Wojciech Hadaj - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Hadaj: Zamierzam pracować w Legii do końca życia!

Bodziach, źródło: Legia.com - Wiadomość archiwalna

"Pewnego dnia poszedłem do sklepu Legii, spojrzałem na wieszaki i ugięły się pod mną nogi, a w tym samym momencie pojawił się na mojej twarzy szeroki uśmiech. Pomyślałem: Jezu, do czego to doszło, żeby twarz spikera znajdowała się na klubowej koszulce?" - mówi w rozmowie z Legia.com Wojciech Hadaj, który od 20 lat jest spikerem przy Łazienkowskiej.

fot. Legia Warszawa

Hadaj przekonuje, że najtrudniejszy dla niego był czas konfliktu. "Beznadziejny czas. Beznadziejny i strasznie dla mnie trudny, bo według niektórych najlepiej by było, żebym ja zrezygnował z pracy. Według nich powinienem wtedy z dnia na dzień rzucić robotę i co dalej? Gdzie miałbym iść do pracy? Proszę mi podać przykład. Przecież praca jaką wykonuję w Legii w największym stopniu jaki można sobie tylko wyobrazić rekompensuje mi to, że... nie zostałem jej piłkarzem. (...) W pewnym momencie byłem już naprawdę zmęczony i zestresowany, bo grupka kibiców zarzucała mi zdradę. Wytykali mi, że biorę pieniądze od Waltera, pytali jak mogę brać fałszywe srebrniki. Bzdura totalna. W tym czasie był już moment, że chciałem zrezygnować, ale jednak przetrwałem" - mówi Legia.com.

Jak sam mówi, nie przejmuje się opiniami dziennikarzy, zdecydowanie bardziej ceni sobie zdanie kibiców. "Dla mnie wyznacznikiem tego czy jestem dobrym spikerem czy beznadziejnym gamoniem jest przede wszystkim opinia kibiców. Jeśli za chwilę kibice wywieszą wielki transparent "Dziękujemy Hadajowi, chcemy nowego spikera" i on wisi na czterech czy pięciu meczach z rzędu, to ja rezygnuję. Jeżeli natomiast w gazecie przeczytam o sobie kolejny artykuł, zupełnie mnie to nie ruszy. Interesuje mnie wyłącznie opinia prezesa i kibiców" - mówi.

W obszernej rozmowie Hadaj wspomina swoje początki w roli spikera przy Łazienkowskiej. "Kiedy dostałem ofertę pracy w Legii od razu wiedziałem, że czas skończyć z beznamiętnym odczytywaniem składu tak, jak robił to poprzedni spiker. Od początku miałem plan doprowadzić do takiej sytuacji, że trybuny niosą piłkarzy i niemal same strzelają pierwszą bramkę. Wiedziałem, że jak nie podkręcę publiczności, to piłkarze wyjdą na rozgrzewkę, usłyszą jakieś niezbyt głośne brawka i nakręcić będą się musieli sami. Co innego gdy wychodzisz na rozgrzewkę i już czujesz jakie piekło, jakie widowisko będzie na stadionie. Pytanie "ile goli ma Legia?!" zaczerpnąłem z niemieckich stadionów, resztę "rytuałów" wymyślałem już sam" - opowiada.

Całą rozmowę możecie przeczytać tutaj.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.