Mateusz Hołownia zadebiutował w pierwszej drużynie Legii w meczu z Zawiszą Bydgoszcz - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Hołownia: Spełniło się jedno z moich marzeń

Mateusz Połynka (Tygodnik Wspólnota) - Wiadomość archiwalna

Mateusz Hołownia wchodząc na boisko w Superpucharze Polski pomiędzy Legią Warszawa a Zawiszą Bydgoszcz stał się najmłodszym debiutantem w historii zespołu ze stolicy. - To że będę trenował z pierwszą drużyną dopiero dotarło to do mnie, gdy wszedłem do szatni. (...) Debiut to fajna sprawa, ale gdybyśmy zdobyli puchar, byłbym w pełni zadowolony. - mówi Hołownia w rozmowie z Tygodnikiem Wspólnota.

Czy wierzysz w to, co dzieje się w ostatnich tygodniach?
Mateusz Hołownia: - Nie spodziewałem się, że tak szybko zadebiutuję w drużynie mistrza Polski. Już treningi z rezerwami były wyróżnieniem. Co mam powiedzieć teraz? Myślałem, że wejście na boisko w meczu Superpucharu jest tylko snem. Po kontuzji Bartka Bereszyńskiego trener wskazał na mnie i w momencie wejścia uwierzyłem, że spełniło się jedno z moich marzeń. Debiut to fajna sprawa, ale gdybyśmy zdobyli puchar, byłbym w pełni zadowolony.

Niedawno skończyłeś 16 lat. Czy nie za wcześnie na piłkę seniorską?
- Patrzę na ligę angielską, hiszpańską. Tam to normalna rzecz. Patrzę na najlepszych i chciałbym kiedyś z nimi zagrać. W naszym kraju młody zawodnik nie jest doceniany. Stawiam sobie nowe cele.

Jakie?
- Chciałbym zostać w składzie pierwszej drużyny, a grać w podstawowym składzie drugiego zespołu, z którym powalczymy o awans do drugiej ligi.

Zostaniesz w zespole z Ekstraklasy?
- Rozmawiałem z trenerem Bergiem i dopóki kontuzjowany będzie Ronan, będę trenował z Legią grającą w lidze z Lechem czy Wisłą Kraków.

W której kolejce uda się zadebiutować w najwyższej klasie rozgrywkowej?
- Tego to nie wiem. Chciałbym jak najszybciej wejść na boisko. To decyzja trenera. Moją rolą jest przykładanie się do treningu i pokazanie, że zasługuję na miejsce w składzie.

Jak wspominasz pierwsze treningi w Niwie?
- Dojeżdżałem z kolegą z Huszczy dwa razy w tygodniu. Mogłem być tylko we wtorki i czwartki. Wozili mnie rodzice - mama Barbara i tata Ludwik. Zajęcia mieliśmy na boisku piaskowym. Warunki nie sprzyjały. Graliśmy mecze czy turnieje na boisku Niwy.

fot. Mishka / Legionisci.com

Twoja kariera rozwija się harmonijnie?
- Zaczynałem w Niwie u trenera Irka Korszenia, później był TOP-54 Biała Podlaska i praca z Miłoszem Storto. Wtedy nie myślałem, że moja przygoda potoczy się tak szybko. Wraz z przejściem do Legii zmieniłem pozycję i tak już zostało. Zaczęły się wyjazdy na mecze reprezentacji do lat 15, teraz z kadrą starszą o rok. Mam na koncie kilka występów w Centralnej Lidze Juniorów, a zimą dostałem zaproszenie od Jacka Magiery do kadry drugiego zespołu w trzeciej lidze.

Co czułeś, gdy dowiedziałeś się, że będziesz trenował z zawodnikami, których do tej pory mogłeś obserwować w telewizji czy z wysokości trybun?
- Nie wierzyłem. Dopiero dotarło to do mnie, gdy wszedłem do szatni. Było mi łatwiej, bo kilku kolegów również otrzymało zaproszenia. Kiedyś podawałem piłki, a teraz siedziałem obok nich w szatni, czy ćwiczyłem na treningach.

Jakie to uczucie?
- Chcę wziąć od nich jak najwięcej. Podpatruję, które buty zakładają na jaką nawierzchnię, co robią przed zajęciami, jak zachowują się po skończonym treningu.

Którego z zawodników podziwiasz?
- Na mojej pozycji jest Tomek Brzyski.

Jak poradziłeś sobie z życiem w Warszawie?
- Miałem łatwiej, bo wraz ze mną do Legii przyszło kilku zawodników z różnych części Polski i to nie z wielkich miast. Mieszkaliśmy w bursie, razem jeździliśmy na treningi, do lokali żeby coś zjeść. Na początku wracałem do rodziców do Białej co weekend, bo tęskniłem za domem. Chciałem przebywać z kolegami z TOP-u. Później zaaklimatyzowałem się w stolicy i jest mi tutaj dobrze.

Czy w tak dużym mieście jest dużo pokus?
- Wszędzie one są. Szybko można wpaść w towarzystwo, z którym daleko się nie „zajedzie”. Nie chcę być chłopcem, który stoi między blokami. Mam pasję, marzenia, cele i razem z kolegami idziemy w tym kierunku. Omijamy z daleka pokusy.

Rozdałeś już pierwsze autografy?
- Grając w reprezentacji były takie momenty. Wtedy mój podpis chciały małe dzieci. Teraz o mnie słychać i wiedzą, gdzie gram i kim jestem.

Jakie masz marzenia?
- Finał Ligi Mistrzów i udział w Lidze Mistrzów. Kibicuje Liverpoolowi. Moim idolem jest Steven Gerrard.

Rozmawiał Mateusz Połynka (Tygodnik Wspólnota)


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.