Mateusz Bierwagen był najlepszym zawodnikiem w pierwszej połowie - fot. Hagi
REKLAMA

Nie zgasili Znicza - relacja z meczu w Pruszkowie

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Porażka w Krośnie nie była wielką niespodzianką, ale już strata punktów w Pruszkowie bardzo boli. Tym bardziej, że legioniści przez zdecydowaną większość meczu mieli przewagę i wydawało się, że spokojnie dowiozą korzystny wynik do końca. Fatalny początek czwartej kwarty i błędy w końcówce meczu sprawiły, że świętowali pruszkowianie.

Fotoreportaż z meczu - 44 zdjęć Bodziacha

Fotoreportaż z meczu - 25 zdjęć Hagiego

Zmiany w wyjściowym składzie
Oba zespoły znają się bardzo dobrze, bowiem grały ze sobą w okresie przygotowawczym, a ponadto możliwości większości zawodników są znane trenerom Znicza i Legii. Piotr Bakun co prawda do końca nie zdradzał, czy do kadry meczowej włączy Łukasza Wilczka, który do zespołu dołączył dzień wcześniej. Ostatecznie, w związku z tym, że Wilczek nie odbył z drużyną ani jednego treningu, Bakun nie zdecydował się na takie posunięcie. Trener naszej drużyny zaskoczył nie tylko Spychałę, ale i kibiców wyjściową piątką. Zabrakło w niej bowiem Czarka Trybańskiego, a na boisku zobaczyliśmy niższy skład - Michała Kwiatkowskiego na "jedynce", Michała Aleksandrowicza w roli rzucającego obrońcy, Arka Kobusa na "trójce" i Mateusza Bierwagena i Grześka Malewskiego, którzy mieli grać pod koszem.



100-procentowy Bierwagen
Legia już w pierwszych minutach spotkania osiągnęła kilku punktową przewagę. Świetnie prezentował się Mateusz Bierwagen, który jak przyznał po meczu Bakun, niczym tyczki mijał rywali i punktował. Co ważne, w pierwszej części spotkania legionista trafił wszystkich 9 rzutów z gry! Pruszkowianie nie mogli znaleźć recepty na zatrzymanie naszego skrzydłowego, dopóki nie zmienili stylu gry obronnej. Na niespełna dwie minuty przed końcem pierwszej kwarty Legia prowadziła już 20-8, najwyżej w przekroju całego spotkania. Niestety w ostatnich akcjach tej części gry gospodarze zaczęli trafiać i zdobyli 8 punktów z rzędu, przy zerowym dorobku naszej drużyny.

Szybkie faule Kowalewskiego
W drugiej kwarcie przewaga Legii powiększyła się o kolejne cztery "oczka". Długo jednak przewaga legionistów wynosiła nie więcej niż 5-6 punktów. Po jednej z akcji pod naszym koszem, w której Grzegorz Malewski przepychał się w walce o pozycję pod koszem z Marcinem Kowalewskim, sędziowie orzekli obustronne przewinienie. Dla zawodnika Znicza Basket był to czwarty faul i już na początku czwartej kwarty musiał opuścić parkiet. Malewski zresztą również nie dotrwał do końcowej syreny i zszedł za 5 przewinień. W końcówce pierwszej połowy Andrzej Paszkiewicz trafił jedną ze swoich dwóch trójek w tym meczu, wyprowadzając nasz zespół na prowadzenie 41-33.



"Panda" pozwolił odskoczyć
Po zmianie stron gospodarze pokazali, że łatwo nie odpuszczą i szybko zdobyli 9 punktów, przy zaledwie trzech ze strony Legii. W tej części spotkania świetnie spisał się Michał Aleksandrowicz, który dwukrotnie, gdy wynik był na styku (1-2 punkty przewagi), celnie rzucał za trzy punkty, wprowadzając spokój w szeregach gości. Ten byłby na pewno większy, gdyby nasi gracze skuteczniej rzucali osobiste. Niestety kolejny raz straciliśmy w tej sposób aż 10 punktów (12/22 w meczu), chociaż pruszkoawianie byli tylko nieznacznie lepsi (12/21).

Pierwsze prowadzenie gospodarzy
Przed ostatnią, decydującą częścią spotkania, przewaga Legii wynosiła 4 punkty. Niestety początek czwartej kwarty należał do gości, którzy trafili dwie trójki (Czosnowski i najlepiej punktujący w Zniczu, Tokarski), zmniejszając straty do jednego punktu. Niestety, to nie koniec słabszej postawy legionistów i skutecznego Znicza. Na sześć minut przed końcem meczu gospodarze objęli prowadzenie i nie oddali go już do końca. Przewaga pruszkowian szybko wzrosła do 6 punktów (62-56 - najwyższe prowadzenie w meczu) i zapowiadała się emocjonująca końcówka, w której niestety Legia po raz kolejny musiała gonić.

Mogli doprowadzić do dogrywki
Ważne "trójki" trafili w końcowych minutach Kobus i Aleksandrowicz, zmniejszając straty odpowiednio do jednego i dwóch punktów. Niestety w odpowiedzi Znicz rywale zebrali piłkę na naszej tablicy, a faulowany Linowski w ważnym momencie trafił dwa rzuty wolne, doprowadzając do stanu 70-66. Czasu było niewiele, ale wszystko mogło się jeszcze zmienić, bo najpierw Czarek Trybański dostał piłkę pod kosz i trafił, a akcja Znicza zakończyła się niecelnym rzutem. Piłkę zebrał Rafał Holnicki, który od razu został sfaulowany. Podążającego na linię rzutów wolnych "Hola", motywował Trybański, ale niestety nasz rozgrywający zamiast doprowadzić do remisu, spudłował oba rzuty. Znicz swoją akcję zakończył dwoma punktami i trzeba było odrobić cztery punkty w 19 sekund.



Legia próbowała szybkiego dogrania do rzucających, aż w końcu Paszkiewicz został celowo sfaulowany, lecz nie przy rzucie, a próbie minięcia. "Czarny" skutecznie egzekwował pierwszy rzut, przed drugim poklepał się po twarzy i... celowo rzucił tak, by piłka odbiła się od tablicy i obręczy, dając legionistom szansę na zbiórkę. Udało się! Szanse na doprowadzenie do dogrywki były, ale rzut Bierwagena za 3 nie doleciał do kosza. Na nasze szczęście piłka nadal pozostawała po naszej stronie. Przy wznowieniu gry zza linii końcowej, pruszkowianie krótko kryli naszych graczy. Aleksandrowicz dograł do Kobusa, który z zerowego kąta próbował rzutu za 3, ale wysoko uniesione ręce Linowskiego utrudniły oddanie skutecznego rzutu. Piłka nawet nie doleciała do obręczy, a na dodatek zebrali ją gospodarze. Legioniści nie zdołali już sfaulować (do końca pozostawały dwie sekundy), bowiem Linowski odegrał piłkę do boku do Tokarskiego, a ten uciekł jak najdalej od pozostałych na połowie przeciwnika legionistów, czekając na końcową syrenę. Znicz Basket zwyciężył 72-69.



Do poprawy
Końcówka bez wątpienia była emocjonująca, ale niestety zakończyła się nie po naszej myśli. Legia chociaż prowadziła przez prawie 30 minut, w decydującej kwarcie zagrała przede wszystkim za słabo w obronie. W ostatniej partii meczu pruszkowianie rzucili 24 punkty - najwięcej w całym meczu. Cały czas do poprawy pozostają rzuty wolne, rozgrywanie zaplanowanych akcji i niewymuszone straty. To po nich Znicz zdobył w meczu 19 punktów, podczas gdy legioniści po stratach zyskali jedynie 9 pkt.

Kolejna szansa na pierwszą wygraną już w kolejny piątek w hali w Wilanowie. Do Warszawy przyjedzie Zagłębie Sosnowiec, które po kilku latach bez gry w lidze, wykupiło miejsce na zapleczu ekstraklasy. W zespole gości zagra dobrze znany warszawskim kibicom, Patryk Nowerski, popularny "Topór".

Fotoreportaż z meczu - 44 zdjęć Bodziacha
Fotoreportaż z meczu - 25 zdjęć Hagiego


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.