Szwoch: Nie przychodziłem tutaj jako Messi
Mateusz Szwoch: To był chyba dotychczas mój najlepszy mecz w Legii, chociaż tych pojedynków nie rozegrałem jeszcze za dużo. Byłem świadomy, że początkowo w sezonie nie wyglądałem najlepiej. Nie dziwiłem się, że byłem zmieniany. Nie załamywałem się. Każdy mecz w Legii to wielka szansa. Nie przychodziłem tutaj jako Messi, aby strzelać po pięć bramek.
Dzisiaj zagrałem na nowej dla siebie pozycji. Muszę się jej jeszcze nauczyć, bo ciężko jest się przestawić. Jest to jednak ustawienie w ofensywie, a do tego jestem stworzony.
Nie było mówione przed meczem, że trener da mi tylko 45 minut. Nie przygotowywałem się jednak z zespołem, musiałem fizycznie dojść do siebie. Trzy miesiące bez piłki zrobiły swoje. Myślę, że nie ma dla mnie znaczenia, w jakim gram składzie. Mając dookoła siebie młodych zawodników, także możemy być agresywni i tworzyć ładne akcje. Można pozytywy wyciągać zarówno z tego doświadczonego składu, jak i tego młodszego.
O tremie nie ma mowy. Wszystko zależy od przeciwnika i mojego samopoczucia. Dzisiaj w tym ustawieniu wszystko wyglądało dobrze. Nie wiadomo, jakbym się zachowywał, gdybym miał obok siebie doświadczonych graczy. Na początku chcieliśmy poczekać na Ruch. Potem zaczęliśmy się rozkręcać i wszystko wyglądało już fajnie.
Wiadomo, jakiej klasy zawodnikiem jest Radović, ale nie mogę powiedzieć, że teraz nie będę już z nim rywalizował. Mając na treningach takich zawodników, można naprawdę się wiele nauczyć. Uważam, że Radović to najlepszy piłkarz Legii.