Dariusz Oczkowicz, kapitan Miasta Szkła Krosno - fot. Woytek
REKLAMA

Dariusz Oczkowicz: Legia wygrała walką i ambicją

Radosław Kaczmarski, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

"Legia wygrała walką i ambicją. Warszawa tęskni za koszykówką" - powiedział w pomeczowej rozmowie z LL! kapitan lidera rozgrywek, Miasta Szkła Krosno, Dariusz Oczkowicz. Krośnianie po pierwszej połowie przegrywali już 18. punktami, ale potrafili doprowadzić do remisu. W końcówce Legia zapewniła sobie wygraną 72-64.

Dariusz Oczkowicz, rzucający obrońca ekipy z Krosna związany jest z klubem od 2004 roku. Przeżywa tam sukcesy (debiut zespołu w I lidze w 2004 r.) jak i porażki (spadek do II ligi w 2010 r.) Po starciu z Legią rozmawiał z nami o przyczynach przegranej, rywalizacji ligowej, swoim zespole i stołecznej drużynie. Zapraszamy do lektury wywiadu:

Czego Wam zabrakło w końcówce meczu? Doszliście rywala, wyrównaliście, ale później punkty zdobywała tylko Legia. Nerwy? Co zadecydowało o porażce w końcówce?
Dariusz Oczkowicz: Nie wiem czy nerwy... Stanęliśmy, ostatnich sześciu, siedmiu akcji nie mogliśmy skończyć punktami, ale wydaje się, że przyczyną porażki była słaba postawa w pierwszej połowie. Rzucenie tylko 24 punktów... dla mnie jest to kompromitacja.

Pamięta Pan podobny mecz w Waszym wykonaniu? W tym sezonie takiego nie było.
- Nie, nie wiem, nie pamiętam takiego meczu generalnie, zabrakło skuteczności, werwy i konsekwencji w rozgrywaniu kolejnych akcji...

Pomysł na Legię mieliście, postawiliście na agresywną obronę, ale ona postawiła na podobna taktykę.
- Dokładnie, nie mamy niestety pomysłu, gdy rzut z dystansu nie siedzi. W pierwszej połowie nie potrafiliśmy przenieść piłki pod kosz, nasi wysocy byli podwajani, nie mogli sobie z tym poradzić. Były pozycje rzutowe, ale skuteczności brakowało. Zaczęliśmy trafiać w drugiej połowie natomiast później okazuje się, że to się odwróciło, trafialiśmy za trzy i rzadko za dwa. Wykonujemy w całym meczu chyba 31 prób za trzy i 32 za dwa punkty, więc proporcja jest tu zachwiana.


Dariusz Oczkowicz - fot. Bodziach

Czyli porażka była wypadkiem przy pracy? Nie zdarza Wam się tak słaba dyspozycja rzutowa, jesteście liderem rozgrywek, niedawno dopiero druga porażka na Waszym koncie, teraz trzecia. Jakiś chwilowy spadek formy, czy to już kryzys?
- Ciężko powiedzieć. Pierwszą rundę mieliśmy rewelacyjną i trudno utrzymać wysoki poziom gry przez cały sezon. Wiadomo, że te słabsze mecze przyjdą, lepiej teraz niż w fazie play-off. Mam nadzieję, że szybko uporamy się z tym kryzysem i na play-offy będziemy już w najlepszej dyspozycji.

Legia Was czymś zaskoczyła, czy mieliście ją rozpracowaną dość dokładnie?
- Nie, nie, wszystkie zagrywki znaliśmy, to co trenowaliśmy, na co się przygotowaliśmy zgadzało się. Wydaje mi się, że dyspozycja dnia zadecydowała i Legia ten mecz bardziej chciała wygrać. Wygrała walką, ambicją, i przede wszystkim deską. W ataku wielką krzywdę robił nam Marcel Wilczek, który na 10 okazji do zbiorki wykorzystywał osiem.

Cezary Trybański zebrał tych piłek najwięcej, ale to dość stały trend, nie wiem jakie były ustalenia w Waszym zespole, czy po prostu odpuszczacie Czarka bo i tak swoje zbierze, czy ograniczacie go do minimum?
- Na półdystansie wiadomo, że odpuszczaliśmy, jeśli dostawał piłkę pod kosz, to już ciężko go zatrzymać, jest na tyle duży i ten zasięg ramion szeroki, że ciężko jest cokolwiek zrobić. Niestety.

A co się działo w przerwie meczu? Trener był na Was bardzo zły?
- Tak, ostro zareagował, ale nie dziwie się. On w sumie bierze odpowiedzialność za wynik zespołu, więc ciężko, żeby był jakiś spokojny w takiej sytuacji. Tak się czasem zdarza, Michał jest impulsywnym trenerem.

Zmieniliście taktykę w przerwie? Inne założenia taktyczne były przed meczem, ale stan meczu wymusił inne rozwiązania?
- Zaczęliśmy mecz strefą, ale tylko do czasu przynosiło to skutek. Legia trafiała z dystansu i trzeba było 'zwinąć' strefę. Pojawili się na boisku strzelcy i Czarek Trybański. Zwinęliśmy strefę, zaczęliśmy agresywnie kryć, ale to tez nie dawało efektów.

Jak Pan ocenia postawę Legii w lidze? Na początku sezonu ta gra jeszcze się nie zazębiała, ale w miarę upływu czasu wygląda to dużo lepiej. Po tym meczu można śmiało powiedzieć, że taką Legię chcemy oglądać.
- Potencjał w tym zespole jest duży. Początek sezonu był niemrawy, może przez presję i tę otoczkę, która się tu wokół Legii tworzy. Myślę, że chłopaki już się do tego przyzwyczaili i też do takiego większego niż gdziekolwiek indziej marketingowego zainteresowania. Przyszedł do zespołu jeden Wilczek, drugi Wilczek, zgrywają się z zespołem, dziś bardzo dobry występ jednego i drugiego. Wszystko wymaga czasu. Legia będzie w czubie, liga się wyrównała, zespoły które na początku grały słabiej, teraz wyglądają już solidni. Niespodzianki takie jak w obecnej kolejce [przegrały cztery zespoły z pierwszej piątki tabeli I ligi – przyp. red.], będą zdarzać się częściej i niedługo nie będziemy nazywać takich wyników niespodziankami.

Kilka kolejek temu większość obserwujących rozgrywki jednym tchem wymieniało faworytów w postaci Waszego zespołu, Stali Ostrow Wlkp. i Sokoła, ale teraz chyba perspektywa się trochę zmienia?
- Faworyci zostają zawsze, wymienione zespoły na pewno będą walczyć o najwyższe cele, jeszcze dwie, trzy drużyny pewnie dołącza do tej stawki. Liga na pewno powinna być dla kibiców ciekawa do samego końca.

Na jakim miejscu widzi Pan Legię na koniec sezonu zasadniczego?
- Ciężko ocenić co się wydarzy, ale czwórka jest w zasięgu.

Pański zespół typowany jest na faworyta do awansu. Jest presja w zespole, czy po prostu chcecie wygrać każdy kolejny mecz?
- Nie ma żadnej presji. Prezesi nie mówią, że awans musi być koniecznie w tym roku, czy nie musi. Przygotowujemy się do kolejnych spotkań, chcemy wygrywać jak najwięcej, co się uda ugrać to ugramy. Fajnie byłoby awansować, każdy by tego chciał, każdy kibic w Krośnie, Zarząd, zawodnicy. Zobaczymy. Będziemy walczyć by to osiągnąć.

Atmosfera na meczu w Warszawie i w Krośnie chyba trochę się rożni? Klimat do koszykówki u Was jest i na pewno fani cieszą się tam z Waszych dobrych wyników.
- Mamy wspaniałych kibiców w Krośnie, natomiast widać, że Warszawa tęskni za koszykówką, potrzebuje tej dyscypliny na najwyższym poziomie. Kibice są głośni, mocno dopingują. Do tej pory nie zdarzyło nam się chyba grać przy tak głośnej publiczności.

To Wam przeszkadzało czy w ogóle się wyłączyliście?
- Nie wiem czy przeszkadzało, może deprymowało, by dobrze wejść w mecz. Na pewno nie w tym upatrywałbym przyczyny porażki. Było ciekawie i w takiej atmosferze chce się grać.

Dziękuję za rozmowę, życzę powodzenia w dalszej części sezonu.
- Dziękuję, powodzenia również.

Rozmawiał Radosław Kaczmarski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.