Adrian Suliński ze Stali próbuje zatrzymać Mateusza Bierwagena - fot. Bodziach
REKLAMA

Dziurawa obrona i dwa zrywy - relacja z meczu ze Stalą

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Mecz niepokonanej do tej pory we własnej hali Stali Ostrów Wielkopolski z Legią miał być wyrównanym pojedynkiem, w którym liczyliśmy na to, że legioniści sprawią miłą niespodziankę. Nasi gracze pokrzepieni dobrą serią meczów z zespołami z dołu tabeli tylko przez kilkanaście minut toczyli wyrównaną walkę z zespołem z Wielkopolski.

Dobry początek, błędy w ostatniej minucie I kwarty
Legioniści do meczu przystąpili bez zmian w wyjściowym składzie - z Łukaszem Wilczkiem, Michałem Aleksandrowiczem, Mateuszem Bierwagenem (spiker przez całe spotkanie konsekwentnie wyczytywał go jako "Bierwegena"), Marcelem Wilczkiem i Czarkiem Trybańskim. Początek spotkania był bardzo obiecujący w naszym wykonaniu. Po punktach "Pandy" i Marcela Wilczka prowadziliśmy 5-0. Co prawda gospodarze zdołali dość szybko doprowadzić do wyrównania, ale wtedy właśnie nastąpiła najlepsza seria punktowa Legii. Nasi gracze - Aleksandrowicz, Bierwagen, Trybański i Ł. Wilczek zdobyli 8 punktów z rzędu. 8 punktowe prowadzenie naszej drużyny udawało się utrzymywać niemal do końca pierwszej kwarty (9-17). Niestety sama końcówka tej części gry była nieco pechowa w naszym wykonaniu. Najpierw na 24 sekundy przed końcem pierwszej partii z półdystansu trafił Mroczek-Truskowski, później w akcji Legii sędziowie niesłusznie odgwizdali wyjście za boisko z piłką Łukasza Wilczka - nic dziwnego, że rozgrywający Legii miał pretensje do sędziów, którzy stali przy samej linii i musieli widzieć, że "Wilku" gdy wypadł za parkiet nie miał kontaktu z piłką, a chwycił ją dopiero po szybkim powrocie na plac gry. Niestety ten błąd sędziów sprawił, że zamiast powiększyć przewagę do 8 punktów, nasza przewaga zmalała do czterech oczek. W ostatniej akcji pierwszej kwarty Żurawski w ekwilibrystyczny sposób dobijał niecelny rzut Ochońki - piłka już po syrenie wpadła do kosza, odbijając się wcześniej od tablicy i obręczy, ale rzut nastąpił "w czasie". Nic dziwnego, że sala wypełniona niemal po brzegi kibicami Stali, przez kolejnych półtorej minuty świętowała.

Fatalna druga kwarta
Drugą kwartę rozpoczęliśmy od bardzo dobrej, szybkiej akcji dwóch Wilczków. Łukasz po zebraniu piłki na własnej tablicy po niecelnym rzucie "Żurka", wyprowadził szybką kontrę, podając do Marcela, a ten skutecznie wykończył naszą akcję. Niestety od tego momentu (13-19), nastąpił najgorszy okres w grze Legii - zarówno w obronie jak i ataku. Legioniści nie potrafili przeciwstawić się rywalom i w niemal w każdej kolejnej akcji tracili punkty, zaś sami przez 5 minut nie mogli zdobyć choćby punktu. Festiwal niemocy, przynajmniej w ataku, przerwał Marcel Wilczek. Legioniści mogli jeszcze zmniejszyć straty, gdyby "Kwiatek" trafił rzuty wolne. Niestety oba rzuty nie znalazły drogi do kosza. Chwilę później Marcel przechwycił piłkę po niecelnym podaniu Sulińskiego, a "Kwiatek" dograł do Trybańskiego, który popisał się efektownym wsadem. Legia zmniejszyła straty do 5 punktów na 3 minuty przed przerwą, ale w dalszej części spotkania już ani razu nie zbliżyła się do tego wyniku. Tuż przed końcem pierwszej połowy sędziowie odgwizdali faul techniczny na trenerze Bakunie. Ochońko wykorzystał rzut wolny, a zespół ostatnią akcję, na którą miał 8 sekund. Do przerwy Stalowcy prowadzili 39-26. Warto dodać, że kibice gospodarzy przez całe spotkanie starali się deprymować Czarka Trybańskiego okrzykami "NBA, NBA", gdy nasz środkowy wykonywał rzuty wolne. Robili to skutecznie, bowiem legionista spudłował cztery z siedmiu prób.

Stalówka odjeżdża...
"Może będzie jak w Tychach" - łudziliśmy się w przerwie meczu. Wtedy po pierwsze strata była mniejsza, a po drugie... Legia nie zaczęła tak słabo trzeciej kwarty. Tym razem po zmianie stron obraz gry nie różnił się od drugiej kwarty i to ekipa z Wielkopolski nadal nadawała ton i konsekwentnie powiększała przewagę. Po dwóch i pół minutach tej części gry gospodarze prowadzili w tej partii 9-2 i w osiągnęli 20-punktową różnicę. Legioniści przebudzili się na chwilę - niestety tylko w ataku - i kolejno trafiali Świderski (3), Marcel Wilczek i Łukasz Wilczek. Straty udało się zmniejszyć jedynie do 15 "oczek", po czym znów nastąpiła świetna seria gospodarzy, którzy od stanu 60-45, w półtorej minuty zdobyli 9 punktów z rzędu, osiągając najwyższą przewagę w meczu. Biorąc pod uwagę, że do końca spotkania pozostało wówczas niespełn 12 minut, można było śmiało wskazać zwycięzcę pojedynku. Legia w końcu niespodziewanie zdobyła 7 punktów z rzędu w ciągu minuty i 10 sekund. Brzmi nieźle, ale przy takiej stracie, nie robiło to wrażenia na gospodarzach. Na 10 minut przed końcem meczu Stal prowadziła 71-54.

Pobudka w 33. minucie
Pierwsze minuty czwartej kwarty niestety nie wyglądały dla nas najlepiej. Gospodarze w ataku robili co chcieli, czego najlepszym efektem jest 10 punktów zdobytych w ciągiu niespełna 3 minut (81-61 w 33. minucie). To przede wszystkim słaba postawa naszych graczy w defensywie była przyczyną porażki. Później niespodziewanie, przez ponad 7 minut Stal zdobyła do końca meczu już tylko 8 punktów. Legia tymczasem trafiła dwie trójki z rzędu (Aleksandrowicz i Łukasz Wilczek), a chwilę później kolejna próba Łukasza była niecelna.

Efektowny "alley" Czarka
W końcu skuteczniej w ataku prezentował się Czarek Trybański, który najpierw trafił z półdystansu, a chwilę później pomysłowe dogranie Kwiatkowskiego nad obręcz, zakończył efektownym wsadem. Do końca spotkania pozostawały 4 minuty, a legioniści tracili 12 punktów. Łukasz Wilczek próbował iść za ciosem, ale jego rzut za 3 okazał się niecelny. Niby zmniejszaliśmy straty, ale czasu do końca było coraz mniej. Na minutę przed końcem "Kwiatek" zmniejszył straty do 9 punktów. Nie wiedzieć czemu ostatnich akcji rywali nasi gracze nie przerywali faulami. Co z tego, że Żurawski i Suliński pudłowali, skoro "ukradli" dzięki temu cennych 35 sekund, w momencie gdy nie mieliśmy już czasu na odrabianie strat. W ataku tymczasem, zamiast szybkich "trójek", nasi zawodnicy rzucali za 2 i ostatecznie przegrali 86-79.

Zasłużona porażka
Trzeba przyznać, że był to najniższy wymiar kary. Przewaga gospodarzy nie podlegała dyskusji, na co końcowy wynik nie do końca wskazuje. Legia fatalnie grała w obronie - to główna przyczyna porażki. Ponadto ławka rezerwowych Legii nie okazała się tego dnia zbyt pomocna. Chociaż rezerwowi Stali w tym meczu nie zdobyli ani jednego punktu (!), to nasi zmiennicy dołożyli niestety niewiele - łącznie 17 punktów. To zdecydowanie zbyt mało, szczególnie gdy w tej grupie znajduje się najlepszy strzelec i zarazem kapitan drużyny Arkadiusz Kobus. W drużynie Stali aż trzech graczy zdobyło powyżej 20 punktów, a najlepiej na parkiecie spisywał się Adrian Suliński, zdobywca 22 punktów, który cztery raz ukłuł za 3 punkty.

Porażka w Ostrowie na pewno sprowadzi nasz zespół na ziemię i zmusi do jeszcze większej walki w kolejnych meczach. O ile wydawało się, że legioniści przypuszczą atak na pierwszą trójkę przed play-off, obecnie może być trudno utrzymać miejsce czwarte.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.