Transfer Radovicia, czyli spięcie na linii zawodnik - trener - zarząd
Nie jest żadną tajemnicą, że Henning Berg jest wściekły na całą sytuację związaną z Radoviciem. Było to widać już na przedmeczowej konferencji w Amsterdamie. Norweg poróżnił się z władzami klubu w kwestii tego transferu i wyraźnie dał do zrozumienia, że to katastrofa. - Henning nie był szczęśliwy z wybuchu sprawy, ale wszyscy w Legii zarządzamy kryzysem, więc i on musi - mówi Gazecie Wyborczej Dariusz Mioduski.
Przegląd Sportowy dodaje, że trener nie ugiął się pod prośbami i naciskami ze strony zarządu by Radović zagrał z Ajaxem. Sam Radović w raz mówi, że był gotowy do gry, a jednocześnie, że "to były emocje, kilka nieprzespanych nocy. To wszystko się skumulowało" (Super Express).
Większościowy właściciel Legii przyznał, że na początku rozmowy z Chińczykami były tylko kurtuazyjne, ale byli oni tak zdeterminowani, że cały czas składali wyższe propozycje. - Sam piłkarz zacząć przeć w kierunku transferu. Stał się zdeterminowany. Naszym głównym interesem było zatrzymanie go, ale na końcu pieniądze wygrały. Wtedy zaczęliśmy myśleć o tym, ile my możemy z tego mieć. (...) Jeszcze na dwie doby przed meczem byliśmy przekonani, że Radović podjął decyzję o pozostaniu w Legii. Dlatego był przewidziany do gry w jedenastce. Niestety Chińczycy jeszcze podnieśli ofertę dla niego - mówi Mioduski.
Władzom klubu trudno było zatrzymać piłkarza na siłę, choć teoretycznie taki ruch można było wykonać, bo w kontrakcie nie było żadnej sumy odstępnego. - Szanujemy go po tylu latach gry w klubie. Nie będziemy robić nic wbrew jego woli.