Mateusz Bierwagen - fot. Bodziach / Legionisci.com
REKLAMA

Wpadka Legii - relacja z meczu z GTK

Radosław Kaczmarski - Wiadomość archiwalna

Zwycięstwo w poprzedniej kolejce w Łańcucie pozwalało odważnie sądzić, iż Legia nie znajdzie pogromcy już do końca fazy zasadniczej, wszak terminarz wskazywał rywali z dolnej połowy pierwszoligowej tabeli. Tegoroczne rozgrywki jednak już niejednokrotnie pokazywały, że nawet największy faworyt może mieć problemy z niżej notowanym rywalem.

Początkowo oba zespoły nie mogły pochwalić się dobrą skutecznością. Na parkiecie dominowała walka o dobrą pozycję rzutową, której często nie udawało się wypracować. Efektem takiej sytuacji był niski wynik meczu: po pięciu minutach gry tablica wskazywała rezultat 6:2 dla Legii. Przerwa na żądanie dla zespołu GTK była pewnego rodzaju przełomem. Co prawda nie pomogła ona zespołowi z Gliwic, ale sprawiła iż gospodarze zaczęli osiągać coraz większą przewagę. Taki stan nie trwał jednak długo, gra była szarpana. Po serii dobrych akcji gospodarzy następowała seria gości. Sporo energii wniósł Michał Świderski, który wszedł na parkiet w końcówce kwarty i szybko zdobył cztery punkty. Pierwsza część meczu padła łupem naszego zespołu i to z przewagą aż dziesięciu oczek. Ostatnie punkty rzutem z połowy boiska zdobył Łukasz Wilczek ustalając wynik na 21:11.

Druga kwarta zaczęła się koncertem gry gości, szczególnie Tomasza Wróbla i Łukasza Paula. Seria 0-10 sprawiła, że mecz rozpoczynał się niejako od nowa. Legioniści stracili całą swoją przewagę w dużej mierze z powodu słabej postawy zespołu w strefie podkoszowej. Widoczny był brak Cezarego Trybańskiego, ale jego nieobecność na pewno nie mogła być usprawiedliwieniem takiej gry. Nie funkcjonował również nasz dotychczasowy atut w postaci celnych rzutów za trzy punkty. Prób było wiele jednak skuteczność pozostawała na niskim poziomie. Trener Bakun zareagował wpuszczając na parkiet Bartka Ornocha, który potrafi dać się we znaki rywalom zza linii 6.75. Legia odzyskała prowadzenie. Arek Kobus zapakował piłkę z góry po tym jak sam przechwycił piłkę po błędzie Wróbla a chwilę później zgodnie z oczekiwaniami za trzy trafił Ornoch. GTK nie zamierzało tracić dystansu do Legii. Swoją serię punktową miał Hubert Pabian, który w ciągu 30 sekund zdobył sześć punktów. Punkty Donigiewicza były ostatnimi przed przerwą na którą w lepszych humorach udawali się goście. Legia przegrywała 34:37 i aby wygrać musiała poprawić swoją grę szczególnie pod tablicami gdzie już w pierwszej połowie wyraźnie ustępowała rywalowi (15:26 na korzyść GTK).

Przerwa znacząco nie odmieniła legionistów. Na boisku zameldował się Andrzej Paszkiewicz i przy pierwszej możliwej okazji przymierzył z dystansu jednak tym razem nie udało się zdobyć punktów. Z biegiem czasu gospodarze zaczęli grać bardziej agresywnie zmuszając rywala do błędów, ale wciąż mankamentem pozostawała skuteczność. Najlepiej punktującym w naszym zespole był Mateusz Bierwagen, który jak zwykle wykazywał dużą determinację by dać drużynie jeszcze więcej. Ograniczona rotacja w szeregach rywali nie była przeszkodą by nadal utrzymywać prowadzenie. Trio Paul-Pabian-Wróbel funkcjonowało na tyle dobrze, że GTK wciąż było krok przed Legią. Swoją klepkę na parkiecie znalazł Paszkiewicz i trafił dwukrotnie za trzy punkty. Gdy rywale dwa razy z rzędu popełnili błąd 24 sekund wydawało się, że jest to moment słabości gliwiczan. Trener Bakun zdecydował się dać odpocząć Łukaszowi Wilczkowi, na parkiecie pojawił się Michał Kwiatkowski i szybko zdobył swoje premierowe punkty po wejściu pod kosz. Wtedy Legia przegrywała 49:52 i paradoksalnie zamiast lepiej było już tylko gorzej. Przez ponad cztery minuty gospodarze nie potrafili zdobyć punktów. Przyjezdni nie próżnowali powiększając przewagę, która sięgnęła już 11 punktów. Fatalną serię przerwał dopiero w ostatnich sekundach tej części meczu Bierwagen zdobywając trzy punkty. Wszystko miało się rozstrzygnąć w czwartej kwarcie przed którą wynik brzmiał 52:60.

Dobra gra Mateusza trwała nadal, ale nie pozwalało to na znaczne zmniejszenie straty. Trzy punkty ponownie zdobył Ornoch i trener Bakun zarządził obronę strefową co przyniosło skutek. GTK nie potrafiło oddać rzutu przez 24 sekundy a próbę szybkiego ataku legionistów przerwali faulem. Niecelny rzut Łukasza Wilczka zdołał dobić Damian Cechniak a w następnej akcji gospodarzy eksplozję radości kibiców spowodował Ornoch ponownie trafiając z dystansu. Pięć minut do końca spotkania i remis 66:66 zwiastował niebywale emocje. Goście otrząsnęli się i powrócili do swojej dobrej gry co znów wpędziło Legię w kłopoty. Po celnej trójce Kulona GTK prowadziło 76:67. Uciekający czas nie sparaliżował gospodarzy, z pełną determinacją walczyli o korzystny wynik, ale gliwiczanom ręce nie drżały w kluczowych momentach. Celny rzut za trzy autorstwa Marcela Wilczka dał kolejną nadzieję na dogonienie rywala, ale 24 sekundy jakie zostały do końca rywalizacji okazały się zbyt krótkim czasem. Legioniści szybko faulowali przeciwników a Ci nie mylili się na linii rzutów wolnych i mogli się cieszyć z bardzo cennej wygranej, która dała im utrzymanie w I lidze bez konieczności udziału w fazie play-out.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.