fot. Bodziach
REKLAMA

Wilczek zagryzł Astorię u Bierwagena we włościach - relacja z meczu

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Koszykarze Legii nadspodziewanie łatwo pokonali w Bydgoszczy Astorię. Nasz zespół musiał wygrać, by dalej walczyć o czwarte miejsce przed play-off, zaś gospodarzom zależało na dwóch punktach, które dałyby im większe szanse na utrzymanie w I lidze.

Mecz tylko w pierwszych minutach był wyrównany, później przewaga Legii rosła. Nasi gracze bardzo dobrze, mimo braku w składzie Czarka Trybańkiego, spisywali się na tablicach. Marcel Wilczek zebrał w sobotnim meczu 18 piłek, z czego 6 na tablicy atakowanej. Nasz skrzydłowy był bardzo aktywny, dużo rzucał, a w całym spotkaniu trafił 9 z 13 rzutów z gry i to pomimo tego, że zagrał zaledwie 25 minut. Tego dnia Astoria nie miała na niego sposobu. W pierwszej kwarcie dość długo żaden z zespołów nie mógł osiągnąć większej przewagi.



Niesamowita była ostatnia akcja pierwszej kwarty, w której Marcel Wilczek zebrał piłkę na własnej tablicy i mając dwie sekundy do końca, oddał rzut z własnej połowy... piłka leciała, leciała, odbiła się od tablicy i wpadła do kosza! Wielka radość w naszych szeregach, co na pewno miało psychologiczne znaczenie przed dalszą częścią pojedynku.



W drugiej kwarcie losy meczu wyjaśniły się dość szybko. Co prawda najpierw na 16:17 rzucił Szyttenholm, ale kolejnych siedem punktów zdobyli legioniści, w tym Grzesiek Malewski, który dał świetną zmianę. Legioniści dość łatwo radzili sobie pod atakowanym koszem, gdzie kilka razy dogrywali piłki na czystą pozycję do Marcela lub właśnie Malewskiego. Swojego dnia nie miał Łukasz Wilczek, który zbyt często gubił piłkę i nie miał najlepszego rzutowo dnia. Ważne, że jego zmiennik, Michał Kwiatkowski prezentował się przyzwoicie i kilka razy popisał się nietuzinkowym rozegraniem. Nasi gracze mieli bardzo dobrą serię rzutów za 3 punkty. Początkowo nie mógł się wstrzelić "Świder", ale po trzech próbach, w końcu "odpalił". Krótko tego dnia na parkiecie przebywał Andrzej Paszkiewicz, który przez niespełna cztery minuty nie oddał rzutu.

Trenerzy dali tego dnia dłużej pograć Bartkowi Ornochowi i Damianowi Cechniakowi. Ten drugi rozpoczął mecz w wyjściowej piątce i przyzwoicie prezentował się pod naszym koszem. Nieco słabiej było w ataku, gdzie środkowy Legii kilka razy nie mógł utrzymać piłki w rękach po zbiórce. Do przerwy warszawiacy prowadzili 51-25 i wygrana wydawała się pewna.



Zaraz po przerwie nastąpił słabszy moment naszego zespołu. Kilka strat i lepsza skuteczność Astorii sprawiła, że pierwszych kilkadziesiąt sekund trzeciej kwarty gospodarze wygrali 7:0. Po przerwie na żądanie Piotra Bakuna, legioniści wzięli się w garść i sami zdobyli kolejnych 7 punktów (wszystkie Marcel Wilczek!). Cechniak w kolejnej akcji rywali dwukrotnie zablokował Szyttenholma i bydgoszczanom szybko odebrało to chęć do gry. Co prawda bydgoscy kibice starali się wspierać swój zespół do walki do końca, ale na niewiele się ona zdała. Legia momentami grała koncertowo i dalej powiększała przewagę. Po trzech kwartach prowadziliśmy już różnicą 37 punktów, 79-42.

Nasi gracze kilka razy próbowali kończyć akcje w efektowny sposób, ale wsady Kobusa i Cechniaka były nieudane. Podwójnie zmotywowany był Mateusz Bierwagen. Popularny "książę Bydgoszczy" miał na trybunach liczne wsparcie rodziny i znajomych i starał się pokazać z jak najlepszej strony. Niesamowity aplauz miał miejsce, gdy wykończył akcję wsadem. W drugiej połowie nasz skrzydłowy dwukrotnie zbyt łatwo tracił piłkę na własnej połowie, co za pierwszym razem co prawda nie zakończyło się punktami Astorii, ale za drugim razem rywale wykorzystali prezent legionisty. Na 7 minut przed końcem, Szyttenholm faulował Arka Kobusa w akcji rzutowej i gry "Kobi" stał na linii rzutów wolnych, sędziowie odgwizdali przewinienie techniczne zawodnikowi Astorii, za komentarze pod adresem sędziego. Kobus wykonywał w związku z tym trzy rzuty wolne, trafił wszystkie trzy, a akcję, którą legioniści rozpoczęli z boku wykończył spod kosza Malewski.



Legioniści wyszli wtedy na 42-punktowe prowadzenie. Astoria w kolejnych minutach odrobiła siedem punktów, ale później stanęli i znów przewaga warszawiaków wróciła do 40 punktów. W końcówce nasi zawodnicy robili wszystko, by przekroczyć granicę stu punktów. Udało się w przedostatniej akcji meczu, za sprawą Mateusza Bierwagena, który z lewej strony wszedł na kosz i wykończył akcję lay-upem, ustalając wynik meczu na 101-59.

Po słabym występie z GTK Gliwice, można było mieć obawy o formę naszych zawodników. Na szczęście legioniści na tle słabej Astorii grali naprawdę nieźle. Nie pozostaje nam nic innego, jak równie dobrze zagrać w kolejnych meczach. W kolejną niedzielę czeka nas w Wilanowie ostatni mecz sezonu zasadniczego z UTH Rosą Radom. Miejmy nadzieję, że Legia zwycięży i odpłaci się za grudniową porażkę w Radomiu. Zwycięstwo zapewni nam czwarte miejsce w tabeli przed play-off, w których na pewno zmierzymy się ze Zniczem Basket Pruszków. Czwarte miejsce zapewni nam jednak przewagę parkietu, co w tej fazie rozgrywek jest niezwykle istotne.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.