REKLAMA

Porażka bez konsekwencji - relacja z meczu z UTH Rosą

Radosław Kaczmarski, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Starcie z Rosą było dla Legii meczem o utrzymanie czwartej pozycji, która daje przewagę własnego parkietu w fazie play-off. Zadanie jakim było zwycięstwo nad rywalem stało się trudniejsze, gdy okazało się, że nie zagra Łukasz Wilczek, a w szeregach gości znalazł się Damian Jeszke, zazwyczaj włączany do kadry ekstraklasowego zespołu z Radomia.
Mimo iż pierwszy zespół Rosy w tym samym czasie walczył z Asseco Gdynia, trenerzy gości zdecydowali, że Jeszke powalczy w barwach drugiego zespołu.

Brak Łukasza Wilczka był okazją do gry w większym wymiarze czasu dla Michała Kwiatkowskiego. Legionista już na początku spotkania był faulowany w akcji rzutowej, ale nie trafił żadnego rzutu wolnego. Pierwsze punkty dla Legii zdobył Mateusz Bierwagen, ale to Rosa lepiej rozpoczęła mecz prowadząc po dwóch minutach 9:2. Przerwa na żądanie trenera Bakuna na niewiele się zdała, gdyż gospodarze wciąż grali niedokładnie. Mimo częstych zbiórek pod atakowaną tablicą nie udawało się zdobywać punktów. Po stronie gości świetnie prezentował się Łukasz Bonarek, który trafiając zza linii 6,75 wyprowadził swój zespół na prowadzenie 12:5. Chwilę później pierwsze punkty zdobył Kwiatkowski, po tym jak zdecydował się na wejście pod kosz. Gospodarze nie mogli znaleźć czystych pozycji rzutowych, piłka często krążyła po obwodzie z rąk do rąk, a rzuty były oddawane w ostatniej chwili pod presją upływającego czasu. Goście zwiększyli swoją przewagę do 10 punktów, ale kolejne minuty należały już do Legii. Bierwagen zaliczył udaną akcję 2+1, Aleksandrowicz w dwóch kolejnych akcjach zdobył cztery punkty, a na koniec znów punktował Bierwagen. Rywala udało się dogonić tuż przed zakończeniem pierwszej kwarty.

Druga cześć meczu to ponownie słaby start naszego zespołu. Na pozycji rozgrywającego występował Andrzej Paszkiewicz, który już w końcówce pierwszej kwarty zmienił słabo spisującego się Kwiatkowskiego. Trener Bakun szukał optymalnego ustawienia swojej drużyny widząc, że gra nie układa się tak jak powinna. W efekcie zmian na parkiecie po raz pierwszy tego dnia pojawili się Bartek Ornoch i Michał Świderski. Za sprawą punktów Zegzuły i Kapturskiego, Legia znów musiała gonić rywala, ale dopiero po upływie niemal 3,5 minuty drugiej kwarty zdobyła punkty. Ich autorem był najlepszy w szeregach gospodarzy Mateusz Bierwagen. Dość powiedzieć, że aż 13 punktów na 20 jakie miała na swoim koncie Legia było zasługą naszego skrzydłowego. Na szczęście gospodarze złapali w końcu wiatr w żagle. Po asyście Paszkiewicza punkty zdobył Wilczek, z dystansu próbowali trafić Świderski i Malewski, ale niestety piłka tego dnia nie chciała wpadać do kosza. Złą passę w fantastycznym stylu przełamał Aleksandrowicz, który w trzech kolejnych akcjach trafiał za trzy punkty. Pozwoliło to Legii wyjść na prowadzenie 31:25. Rosa zdołała zmniejszyć stratę m.in. za sprawą celnej trójki Zegzuły i na przerwę schodziła przegrywając 29:33.

W trzeciej kwarcie defensywę Legii rozmontowało trio Bonarek-Jeszke-Schenk. Goście po paru minutach wyszli na prowadzenie i regularnie powiększali swoją przewagę. W szeregach naszego zespołu dominowała nerwowość i niedokładność w grze. Mnożyły się straty zespołu co wykorzystywała Rosa. Trener Bakun próbował wpłynąć na swoich podopiecznych lecz timeout nie przyniósł efektu. Katem Legii był Łukasz Bonarek, który tylko w tej kwarcie zdobył aż 16 punktów. Ta cześć meczu wyszła gościom najlepiej, zdominowali rywali rzucając aż 33 punkty. Strata gospodarzy urosła nawet do 15 punktów, ale zdołał ją nieco zmniejszyć Arkadiusz Kobus popisując się celną trojką.

Przed ostatnią kwartą sytuacja była trudna lecz nie beznadziejna. Należało jednak od początku ruszyć na rywala i uparcie dążyć do odrobienia strat. Stało się jednak inaczej - Rosa konsekwentnie utrzymywała swój poziom gry nie pozwalając Legii na zbyt wiele. Nadzieję w serca kibiców wlały trzy akcje gospodarzy w których zdołali zdobyć punkty i zmniejszyć nieco stratę. Radość nie trwała długo, za chwilę znów zobaczyć można było podania wprost w ręce rywala i serie niecelnych rzutów. Nasi koszykarze nie potrafili ustabilizować swojej gry, dobre momenty nie przeradzały się w świetną serię punktową, która mogłaby wprowadzić nerwowość w szeregach gości. Po punktach Bierwagena zdobytych w wyniku szybkiego ataku, tablica świetlna wskazywała siedem punktów różnicy, ale do końca meczu pozostało zaledwie 90 sekund. Okazało się to zbyt mało, aby odrobić taką stratę, mało tego, stała się jeszcze większa. Celne rzuty wolne Piotra Kardasia ustaliły wynik na 63:73 dla Rosy Radom.

Sezon zasadniczy za nami, cel jakim było przynajmniej czwarte miejsce został osiągnięty, ale niewątpliwie pozostał niedosyt, zwycięstw mogło być więcej. Teraz przez legionistami świąteczna przerwa w rozgrywkach; na ligowe parkiety wrócą 11 kwietnia by rozegrać pierwszy mecz ćwierćfinałowy przeciwko Spójni Stargard Szczeciński.

Legia Warszawa - UTH Rosa Radom 63:73 (18:18, 15:11, 17:33, 13:11)
Legia: Bierwagen 20, Aleksandrowicz 19, Wilczek 9, Kobus 5, Paszkiewicz 3, Trybański 3, Malewski 2, Kwiatkowski 2, Świderski 0, Ornoch 0.

Rosa: Bonarek 29, Jeszke 13, Zegzuła 10, Kardaś 8, Cetnar 6, Kapturski 4, Schenk 2, Sobuta 1, Gos 0.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.