Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 28. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Początek sezonu w pełni. Za nami już 3 mecze i jak na razie zero wygranych, ale nie pękamy. Nasz czas jeszcze nadejdzie. Zwłaszcza, że z meczu na mecz gra mistrzów Polski wygląda odrobinkę lepiej. Szczyt formy dopiero nadejdzie na kluczowe spotkania w eliminacjach Ligi Mistrzów. No chyba, że nie zdąży, bo przegonią go Wstyd, Żenada, Kompromitacja i ich szwagier, pan NieWracajcieDoDomu.

Poniedziałek. Poszło jak po „Maśle”. Popularny rozgrywający Legii zmienił otoczenie na bardziej przyjazne. Skoro w drużynie mistrzów kraju było mu za ciężko, to lżej powinno być o wicemistrzów. W dodatku, że i miasto mniejsze, i presja żadna, a w klubie po 0-3 z Goeteborgiem i 1-5 z Cracovią jakby nieład, by nie powiedzieć: zgliszcza. Warunki idealne, by się wykazać. W Piaście zrobiło się na tyle nieciekawie, że działacze wykupili mszę w intencji klubu. Słusznie. Trzeba łapać się wszystkiego.

Wtorek. 36 stopni, ponad 60% wilgotności, a nasze orły musiały mierzyć się z Zrinjskim Mostar. No i ledwo przeżyły to starcie. Było do tego stopnia ciężko, że niektórzy nie bardzo pamiętali nawet, co się działo w końcówce. Ale nie od dziś przecież wiadomo, że dobry remisik nie jest zły. Ogólnie mecz z gatunku „3z” – zaliczyć, zremisować, zapomnieć, choć niektórzy pewnie dorzuciliby jeszcze i czwarte „z” i nie chodzi wcale o zwycięstwo w rewanżu.

Środa. Pomeczowe załamywanie rąk wśród kibiców Legii trwało w najlepsze, a tymczasem cała Polska żyła już czym innym. Kraj zamarł w oczekiwaniu na pucharowe starcie swej ukochanej drużyny grającej obecnie w Poznaniu. Na Bułgarskiej trwały ostatnie przygotowania, zespół pod wodzą Trałki, znanego wirtuoza futbolu i miłośnika dożynek przy Łazienkowskiej, rozsadzała energia, aż w końcu ktoś przytomny przypomniał, że ich klub przecież przegrał wszystko, co było do przegrania i puchary obejrzy w telewizji.



Czwartek. Jak wyliczył „Tygodnik kibola”, średni czas pracy trenerów w Legii pod rządami prezesa Leśnodorskiego to ok. 13 miesięcy i 20 dni. Sam prezes oczywiście o tym nie wiedział, ale stwierdził, że chyba nie odbiega od europejskiej normy. My nie wiemy. Gdyby więc ktoś znał dane dotyczące średniej pracy szkoleniowców w europejskich klubach piłkarskich, to będziemy zobowiązani. Tymczasem Ondrej Duda poleciał do Berlina na rozmowy ws. transferu do tamtejszej Herthy. Wprawdzie to nie Inter, a nawet bardzo nie Inter, ale też wielkie miasto, a i miejsce w składzie bardziej prawdopodobne. Sądzę, że Słowak może tam sobie dać radę. My mamy przed oczyma zblazowanego gościa, z muchami w nosie, a on po takim bodźcu powinien grać znowu bardzo dobrze. Bundesliga, każdy mecz z szansą na pokazanie się całemu światu, oto czego trzeba Dudzie, by przestać tatuować sobie emotikony. Pozostaje tylko życzyć zdrowia, bo z tym ostatnio bywało różnie, a będzie mu niezbędne.

Piątek. Nie wiem, co się działo tego dnia, bo spisywaliśmy wywiad z prezesem. Niby prosta rzecz, a jednak niezwykle czasochłonna. I trudna. Prezes zrywa wątki, odpływa w inne, a tu wszystko powinno mieć ręce, a najlepiej też i nogi. No to tyraliśmy w pocie czoła, ale udało się poskładać w znośną całość. Oczywiście wywiad był na zamówienie, w dodatku sponsorowany i napisaliśmy tylko to, o czym pozwolono nam napisać. Za tym wszystkim zaś stoją bliżej nieokreślone siły. I tylko czasem nieco przykro, że niektórym ludzikom zza klawiatury wydaje się, że świat jest skrojony pod ich miarę. Wszyscy są sprzedajni, więcej, wszyscy chcą kupować przychylność! Cholera, a nas jakoś nikt nie chce…

Weekend. Mecz z Jagiellonią był kolejnym z gatunku do odbębnienia, ale swoje przy ławce przeżył pan Probierz, który jako ceniony fachowiec od sędziowania bez przerwy dogadywał Marciniakowi. Ten się tym tak wkurzył, że w końcu nie odgwizdał karnego na Góralskim. No i kto był górą? Biedna ta „Jaga”, ciągle krzywdzą ją sędziowie. Może społeczeństwo Białegostoku nie jest już tak ofiarne, jak wszystkich przyzwyczaiło? #PiłkarskiPoker

Kącik „Ulubieńcy lat minionych” gości dziś Marcina Burkhardta, który, jak się wydaje, znalazł odpowiednie miejsce, by jeszcze trochę poudawać zawodowca. Pogoń Siedlce. 11 lat temu Legia zapłaciła za niego 600 tys. euro i wtedy wydawało się, że było warto. W swym pierwszym sezonie w Warszawie wymiernie przyczynił się do zdobycia tytułu mistrzowskiego, strzelił parę pięknych bramek i wraz z Surmą i „Władeczkiem” stworzył niezapomnianą grupę baletmistrzów. Od 10 lat trwa więc zjazd i odcinanie kuponów. A lepiej już nie będzie. Ale co tam, nie pierwszy „Bury” taki i nie ostatni. Przy czym talent miał niesamowity, a lewą nogą… Cóż, wiązanie nią krawatów, to był dla Marcina pryszcz.



To było grane.

17 lipca minęło 20 lat od ostatniego gola Leszka Pisza w barwach Legii. Pamiętacie, w którym meczu to było?

Zdjęcie tygodnia


Rekordzista Guilherme. Piłkarze Zrinjskiego obejrzeli 5 żółtych kartek po 5. faulach na Brazylijczyku.

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.