Oktawia Nowacka, brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro - fot. archiwum prywatne
REKLAMA

Oktawia Nowacka dla LL!: Mój start w Rio był praktycznie idealny

Bodziach, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

19 sierpnia tego roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro 25-letnia pięcioboistka Legii Warszawa Oktawia Nowacka wywalczyła brązowy medal. Przed ostatnią konkurencją (bieg ze strzelaniem) legionistka miała 12 sekund przewagi nad Australijką Chloe Esposito. Wcześniej Nowacka zdobywała medale Mistrzostw Świata (złoto i 2xbrąz), Europy (srebro) oraz medale mistrzostw Polski (brąz, 2xsrebro i złoto w 2015 roku). Zapraszamy na rozmowę z zawodniczką naszego klubu.

Po Igrzyskach Olimpijskich można powiedzieć, że osiągnęłaś szczyt popularności. Zmieniła się Twoja rozpoznawalność na ulicy?
Oktawia Nowacka: Zmieniła się, chociaż może nie jakoś diametralnie, jak u bardziej popularnych sportowców. Jednak coraz częściej zdarza się, że ludzie dzięki Igrzyskom kojarzą pięciobój, potrafią wymienić dyscypliny z jakich się składa. Zdecydowanie częściej niż wcześniej ludzie zatrzymują mnie i proszą o wspólne zdjęcie, autograf. To dla mnie zupełnie nowa sytuacja, więc mogę powiedzieć, że sporo się zmieniło.

Twój sukces na pewno wpłynie na popularyzację tej dyscypliny sportu. Podczas finałów w Rio, dało się zauważyć wśród fanów Legii spore zainteresowanie poszczególnymi konkurencjami.
- Na pewno. Legia jakiś czas temu rozpadła się jako klub wielosekcyjny na odrębne stowarzyszenia. Legijny pięciobój może w ostatnich latach nie był zbytnio kojarzony, bowiem w nie było w tym czasie spektakularnych wyników. Teraz jest szansa na spopularyzowanie tej dyscypliny i mam nadzieję, że wszystko zmierza w tym właśnie kierunku.

Jakie były Twoje oczekiwania przez wyjazdem na Igrzyska? Czy był jakiś cel, czy wynik, który uznawałaś za satysfakcjonujący?
- Miałam cel, ale nie określałam go wynikiem, bo w sytuacji jakiej byłam [chodzi o kontuzję - przyp. B] nie ma to sensu i nie ma potrzeby dokładać sobie presji konkretnym miejscem, które muszę zdobyć. Za cel obrałam sobie, by w każdej dyscyplinie dać z siebie 100 procent. Wyszłam z założenia, że jeśli w każdej z pięciu dyscyplin dam z siebie 100 procent, oznaczać to będzie, że zrobiłam wszystko co mogłam. Nastawiłam się w ten właśnie sposób - dać z siebie wszystko, a nie zająć konkretne miejsce.


Oktawia Nowacka witana w rodzinnym Starogardzie Gdańskim po IO w Rio

Miałaś już kwalifikację olimpijską. Po tym jak doznałaś kontuzji nie było zwątpienia lub załamania, że może Ci przejść koło nosa najważniejsza impreza w życiu każdego sportowca?
- Było. To było najtrudniejsze pół roku mojego życia w karierze sportowej. Co prawda miałam kwalifikację, ale mogła mi ona nic nie dać. Jednym z wymogów wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie jest to, że trzeba być całkowicie zdrowym. Nie można ryzykować, że ktoś pojedzie na Igrzyska i z powodu kontuzji nie wystartuje. Byłam w stresie, czy zdążę się wyleczyć na czas.

Odpowiedni stempel, że możesz jechać na Igrzyska daje w takim przypadku lekarz klubowy, reprezentacji, czy może z PKOl?
- Są powołani lekarze z PKOl, którzy mają decydujący głos, czy zawodnika wysłać na zawody. Jeżeli nic się nie dzieje, to znaczy, że zawodnik jest zdrowy. Miałam w papierach, że mam kontuzję i musiałam korzystać z pomocy COS-u i Lux-Medu. Nie dało się tego zataić. Lekarz wraz ze mną musiał podjąć decyzję, czy jestem już zdrowa i gotowa na start w zawodach, czy jeszcze nie.

Przed Igrzyskami Twoje treningi biegowe były mocno ograniczone. Czy dzisiaj Twój stan zdrowia jest na tyle dobry, że bez problemu możesz trenować również bieganie?
- Tak, już przed Igrzyskami wszystko było dobrze. Zrobiłam wszystkie badania i wynikało z nich, że stopa jest już zdrowa. Co prawda czuję jeszcze ból, ale pewnie czuć go będę jeszcze trochę, bo mam tam blizny i zrosty i zanim wejdę w kolejny sezon, muszę się rehabilitować i czekać aż stopa będzie zupełnie wygojona, by nie ryzykować kolejną kontuzją.

Wiadomo, że to tylko gdybanie, ale czy zastanawiałaś się jaki wynik mogłabyś osiągnąć, gdybyś do Igrzysk Olimpijskich przystępowała bez tej kilkumiesięcznej przerwy spowodowanej kontuzją?
- Nie zastanawiałam się nad tym, pewnie również dlatego, że wynik który osiągnęłam mnie zadowolił. Pięciobój jest o tyle specyficzny, że nie da się przewidzieć wyniku. Nie jest powiedziane, że jadąc w życiowej formie, będę w stanie walczyć o medal. Równie dobrze mogłabym wylosować pechowo konia, lub nie byłby to mój dzień szermierczy i mimo, że byłabym w lepszej formie niż byłam teraz, to niekoniecznie mogłabym walczyć o medale. Nawet przez moment nie miałam niedosytu, czy uczucia, że mogło być lepiej.

Nawiązując do ostatniej konkurencji - łatwiej goni się rywalki, czy lepiej uciekać? Zapewne to też kwestia psychologiczna, bo gdy rywalki doganiają prowadzącą zawodniczkę - jak choćby Ciebie w Rio, to wydaje się, że im jest w tym momencie łatwiej, bo są "na fali".
- Pod względem psychicznym nie robi mi to różnicy, czy kogoś gonię, czy uciekam. Tak jest na co dzień. W tym konkretnym przypadku, w Rio, wiedziałam że muszę mieć przewagę. Chciałam biec z przewagą, chciałam uciekać, bo po kontuzji to była dla mnie jedyna możliwość, żeby wywalczyć medal. Skupiłam się na pozostałych konkurencjach, żeby wypracować sobie przewagę, a potem uciekać. Można powiedzieć, że to było zamierzone.

Sprawiłaś wiele radości nie tylko sobie, ale i wielu Polakom. Zapewne miałaś już okazję analizować swoje występy w Rio i co można byłoby poprawić, patrząc choćby przed kolejnymi startami?
- Mogę powiedzieć, że mój start był praktycznie idealny. Dlatego też zdobyłam ten medal. Szermierka była super, lepszej nie mogłam sobie wymarzyć. Jazda konna również. Pływanie - na poziomie. To co się wypracuje wcześniej, to się osiągnie na zawodach. Trudno coś zepsuć w tej dyscyplinie. Został bieg ze strzelaniem i tutaj wiedziałam, że jestem nie do końca przygotowana. Zrobiłam tyle ile mogłam i wiem, że na daną chwilę lepiej bym tego nie zrobiła. Jeśli byłabym lepiej przygotowania do biegania i nie do końca wyszło mi ostatnie strzelanie, mogłabym sobie to zarzucać, wprowadzać jakieś korekty. Było jednak tak, że w połowie dystansu zabrakło mi sił, co wynikało z niedotrenowania. Toczyłam wtedy walkę z samą sobą.



W której dyscyplinie czujesz się najmocniejsza?
- Zawsze najpewniej czułam się w biegu, więc można powiedzieć, że pojechałam na Igrzyska bez mojej najmocniejszej konkurencji, przez co czułam się nieswojo. Zazwyczaj konkurencje, którymi wygrywałam zawody, to były bieg, pływanie i szermierka.

Jak wyglądają Twoje codziennie przygotowania i treningi, gdzie one się odbywają, bo wiem, że jeździectwo przy Kozielskiej, ale tych konkurencji jest na tyle dużo, że pewnie treningi masz porozrzucane po różnych miejscach.
- Obecnie większość treningów mam w Łomiankach pod Warszawą, gdzie znajduje się bardzo dobry ośrodek. Tam trenuję pływanie, szermierkę i strzelanie. Biegam w Kampinosie, więc również pod nosem, a do Warszawy jeżdżę na jazdę konną na Kozielską.

Teren sekcji jeździeckiej Legii przy ulicy Kozielskiej jest niesamowity - z jednej strony kilometr do Arkadii, centrum Warszawy, z drugiej jakby czas się tam zatrzymał kilkadziesiąt lat temu.
- Dokładnie, w ogóle nie czuć, że jest się w centrum miasta. Tak jak mówisz - jakby się czas zatrzymał. Stajnie, wojsko, place... Wyjątkowe miejsce.

Ile czasu na zapoznanie się z koniem macie przed zawodami? Czy tak naprawdę w tak krótkim czasie cokolwiek zależy od jeźdźca?
- Mamy 20 minut rozgrzewki i w tym czasie możemy oddać pięć skoków. Każdy koń jedzie w konkursie dwa razy, bo 36 zawodników losuje 18 koni. Ci, którzy startują później, czyli lepsza 18-tka ma lepiej, bo mogą podpatrzeć jak koń jechał w poprzedniej serii, jak reagował. To jakaś podpowiedź. Ponadto mamy 20 minut rozgrzewki. Jeździec ma ogromne znaczenie, bo jeśli ktoś dobrze jeździ, to poradzi sobie z większością koni. Oczywiście jest ryzyko, bo raz na jakiś czas zdarza się koń, który nie chce jechać albo okuleje. To są przypadki, na które nie mamy wpływu. Trzeba mieć danego dnia pecha, bo większość koni jednak przejeżdża parkury.

Tak też było przed Twoim startem na ostatnich Igrzyskach. Czy dla jeźdźca to ma jakieś znaczenie, że przy poprzedzającym przejeździe, koń nie chciał skakać?
- Oczywiście, że ma. Osobiście mam tak, że obserwuję tylko mojego konia, nie oglądam całych zawodów, tylko jestem gdzieś z boku i odpoczywam. Wychodzę tylko zobaczyć, jak pojedzie koń, na którym sama będę jechać. Jeżeli pojedzie dobrze, presja znika i stres maleje. Gorzej jeśli koń zaczyna wyłamywać albo widać, że jest nieposłuszny - wtedy pojawia się stres, czy sobie z nim poradzę. Kiedy koń cztery razy nie skoczy przez przeszkodę, otrzyma zero punktów, osoba z drugiej serii może go wymienić. Może być jednak tak, że koń zatrzyma się dwa razy, ktoś na siłę "przepchnie" go przez kolejne przeszkody, a ja już w drugiej serii nie będę mogła go wymienić.

Doświadczyłaś sama takich sytuacji w poprzednich zawodach?
- Zdarzyło się na przykład w tym roku na mistrzostwach Polski - otrzymałam 0 punktów po czterech wyłamaniach. W zeszłym roku na finale Pucharu Świata była trochę inna sytuacja, bo koń skakał. Przed jedną przeszkodą nie do końca zgraliśmy się - koń się trochę potknął, ja go nie "zebrałam", nie dostał łydki i wpadliśmy w przeszkodę, spadłam z konia... i już było po dobrym wyniku. Takie sytuacje zdarzają się i myślę, że każdy pięcioboista ma na koncie kilka takich wpadek.

Co zdecydowało o Twoich przenosinach ze Starogardu do Warszawy/Łomianek?
- Jako dziecko trenowałam w Starogardzie jednocześnie bieg oraz pływanie i zaczęłam startować w dwuboju nowoczesnym, czyli początku pięcioboju dla najmłodszych. Po jakimś czasie dostałam powołanie do OSSM-u w Łomiankach. Miałam wtedy 14 lat i musiałam zdecydować, czy przenieść się do Warszawy trenować pięciobój, czy zostać i trenować albo bieg albo pływanie. Szkoda mi było rezygnować z którejkolwiek z tych dyscyplin. Uznałam, że nauczę się jeszcze trzech. Dlaczego Warszawa? Pięcioboju nie da się trenować w całej Polsce. Główne ośrodki są właśnie w Warszawie i Drzonkowie, a w Polsce są cztery główne kluby, w których można trenować tę dyscyplinę. W Ośrodku Szkolenia Młodzieży w Łomiankach większość moich trenerów była z Legii Warszawa i kiedy już zakończyłam współpracę ze starogardzkim klubem, przeniosłam się właśnie do Legii.

Trenowałaś i startowałaś już wcześniej z bardziej doświadczonymi zawodniczkami, które startowały w międzynarodowych imprezach, jak Sylwia Czwojdzińska (Gawlikowska), czy Paulina Boenisz. To były osoby, na których się wzorowałaś, które podpatrywałaś?
- Na pewno to były dla mnie autorytety. Jak byłam młodszą dziewczynką widziałam jak one jeździły na mistrzostwa świata, czy puchary świata i chciałam startować tak jak one. Klasa sama w sobie. To dziewczyny, których nie trzeba było dyscyplinować, pracę miały we krwi. To była świetna sprawa mieć je pod ręką i móc je podpatrywać. Zaszczepiały to, że sukces można osiągnąć tylko ciężką pracą.

Które Twoje osiągnięcie sprawiło, że uwierzyłaś bardziej w siebie, że w pięcioboju możesz zaistnieć?
- Tak naprawdę to od samego początku wiedziałam, że to był dobry wybór. Jestem osobą wszechstronną i wiedziałam, że dobrze zrobię idąc w stronę wieloboju. Wydaje mi się, że osobom wszechstronnym łatwiej jest przebić się w takich właśnie dyscyplinach niż w pojedynczych konkurencjach. Od początku wiedziałam, kiedy już "wprowadziłam" konie, szermierkę i strzelanie, że to był dobry wybór. Uwierzyłam w dobre wyniki, jak zaczęłam walczyć w seniorskich zawodach i wygrywać w zawodach Pucharu Świata. Wtedy zrozumiałam, że jestem w stanie wygrywać również wśród seniorów, a nie tylko w grupach młodzieżowych.

Nie myślałaś, żeby sprawdzić się, choćby w formie treningu w mistrzostwach Polski w poszczególnych konkurencjach, które trenujesz - szermierce, pływaniu, strzelectwie itd.?
- Bardzo często startujemy w Pucharze Polski w szpadzie, tylko bardziej treningowo. Dziewczyny, które startują tylko w tej konkurencji, są na tym właśnie skoncentrowane. My, trenujące pięciobój, zazwyczaj jesteśmy już po porannym treningu pływackim i jedziemy powalczyć raczej w formie treningu. Może kiedyś będzie okazja, by powalczyć na serio w takich zawodach. W pływaniu nie startujemy, nie ma też takiej potrzeby, żeby sprawdzać się w poszczególnych konkurencjach, no chyba że komuś bardzo na tym zależy. Istnieje możliwość startowania w mistrzostwach Polski w tych poszczególnych dyscyplinach, tylko trzeba by to odpowiednio dograć z naszym planem przygotowań. Ten jest nieco inny, sporo czasu spędzamy na obozach.

Pochodzisz ze Starogardu Gdańskiego - miasta, w którym jest kult Kazimierza Deyny, również legionisty i medalisty olimpijskiego. Mieszkałaś w Starogardzie, stąd moje pytanie, czy Deyna to znana postać w tym mieście?
- Bardzo znana. Kazimierza Deynę w naszym mieście zna każdy, to zawsze była duma naszego miasta. Mamy teraz piękny stadion w Starogardzie, który jest nazwany imieniem Kazimierza Deyny, piękne graffiti z jego podobizną, a na samym stadionie jest jego pomnik - zamyślony Kazik Deyna z piłką między nogami. To postać, którą zna każdy w moim rodzinnym mieście.

Miałaś już okazję odwiedzić stadion Legii przy okazji jakiegoś meczu?
- Miałam okazję grać z dziećmi na jednym z boisk treningowych Legii w ramach europejskiego tygodnia sportu. Było bardzo dużo zabawy.

Na sam mecz nie miałaś nigdy zaproszenia z klubu? Czy może piłka nożna nie jest dyscypliną, która Cię interesuje?
- Zaproszeń nie było. Nie powiem, że piłka nożna mnie nie interesuje. Mam swoje ulubione dyscypliny i takie, które oglądam tylko przy dużych wydarzeniach, imprezach. Kiedy są jakieś międzynarodowe imprezy, chętnie je oglądam.

Które dyscypliny są Twoimi ulubionymi i czy ze sportów zimowych jest to biathlon, bo można powiedzieć, że jest nieco podobny do jednej z Twoich konkurencji w pięcioboju?
- Teoretycznie można to porównać, choć w grę wchodzi zupełnie inna broń. My strzelamy z broni krótkiej, oni mają broń palną. Łączy nas to, że strzelamy na wysiłku. Na pewno lubię oglądać wszystkie dyscypliny wchodzące w skład pięcioboju, bo utożsamiam się z nimi. Przy okazji większych imprez - Mistrzostw Europy, Świata, czy Pucharu Świata, oglądam wszystko co leci.

Teraz dla Ciebie czas odpoczynku. Jakie najważniejsze imprezy przed Tobą?
- Na razie zdecydowanie odpoczynek. Październik chcę poświęcić na wakacje. W trening zamierzam powoli wchodzić w listopadzie. Najbliższe starty to puchary świata, które zaczną się na wiosnę.

Na przyszłych Igrzyskach Olimpijskich wszyscy będą liczyli, że poprawisz swój wynik z Rio.
- To jest pięciobój, tutaj trudno cokolwiek przewidzieć. Złota medalistka z Londynu, tym razem nie przejechała na koniach i była przez to z tyłu stawki. Z ostatniego wyniku jestem bardzo usatysfakcjonowana, mam medal olimpijski i to szczyt moich marzeń. Na pewno będę walczyć, żeby wystartować jak najlepiej.

Wiadomo, że Igrzyska Olimpijskie to najważniejsza impreza dla każdego sportowca. Jak sama to odczuwałaś na miejscu, czy będąc już na miejscu daje się odczuć, że to właśnie ta najważniejsza impreza?
- Najbardziej czuć to w momencie startu. Wcześniej byłam bardzo zrelaksowana i nie za bardzo docierało do mnie, że jestem na tak wielkiej imprezie. Może również dlatego, że nie uczestniczyłam w otwarciu Igrzysk. W wiosce olimpijskiej było bardzo spokojnie. Dopiero kiedy wyszłam na pierwszą konkurencję - szermierkę, zobaczyłam pełne trybuny, zobaczyłam całą otoczkę i atmosferę jej towarzyszącą, pojawiły się takie emocje, jakich nie da się doznać podczas innych zawodów. Nie da się tego porównać ani do Mistrzostw Europy, Świata, czy zawodów Pucharu Świata. Tego nie da się opisać. Kiedy wyszłam na pierwszą walkę, byłam cała roztrzęsiona i pierwszy raz nie wiedziałam co się dzieje.

Do tego dochodzi o wiele większe zainteresowanie mediów, kibiców. Na mistrzostwach Polski w Drzonkowie raczej nie ma zbyt licznej publiczności, transmisji telewizyjnej.
- Tak właśnie jest. Przyjęło się, że Igrzyska Olimpijskie to najważniejsze zawody sportowe, mimo że często na Mistrzostwach Świata jest mocniejsza obsada niż na IO, ze względu na system kwalifikacji, to właśnie Igrzyska uznawane są jako te najważniejsze i zwycięstwo jest największym sukcesem dla każdego sportowca.

Rozmawiał Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.