fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo po niedzieli: Głód

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

„Bo tylko wiarygodny jest artysta głodny” recytował Kazimierz Staszewski w piosence „Las maquinas de la muerte”. Tak samo jest z piłkarzami i kibicami. Ci z Legii mieli prawo czuć się syci po owocnych ostatnich latach. 3 tytuły, 3 puchary, wygrana faza grupowa Ligi Europy, awans do Ligi Mistrzów, czyli spełnienie marzeń. To miało przełożenie na wyniki. Teraz jednak legioniści znów są głodni. Głodni gry i kolejnych zwycięstw.

Sytuacja zmieniła się wraz z przyjściem trenera Magiery. Zawodnicy powtarzają, że nowy szkoleniowiec otworzył okno i przewietrzył zatęchłą atmosferę w szatni. A wiadomo, że po pobycie na powietrzu wzrasta apetyt. Okazało się więc, że „Wojskowym” ciągle mało. 3-0, 2-1, 4-2, 2-0, 4-1, 4-0 – takie rezultaty padały w wygranych meczach ligowych pod wodzą Magiery i w każdym z tych meczów, to mistrzowie Polski byli stroną zdecydowanie dominującą. Widać było, że im się chce, że napędzają się wzajemnie.

Niezaprzeczalnie to zasługa trenera, który potrafił dotrzeć do ich głów, sprawić, że uwierzyli w jego wizję, obrany kierunek i metody. Pośrednio jednak, to też wynik "Champions League effect". Po pierwsze dlatego, że Legia na własne oczy przekonała się, jakie to wspaniałe mierzyć się z najlepszymi klubami na świecie. Po drugie, okazało się, że choć do takiej Borussii sporo brakuje, to wcale nie tak dużo, jak mogłoby się wydawać i w niedalekiej przyszłości można wrócić na Westfalenstadion i powalczyć o znacznie lepszy rezultat. Droga do tego zaś prowadzi tylko przez mistrzostwo Polski, które, jak mawia Jacek Magiera, samo się nie zrobi.

Trzeba było więc zakasać rękawy. Przestać dzielić mecze na ważne i mniej istotne. Po boiskowych zachowaniach naszych graczy widać, jak wiele zaangażowania wkładają w kolejne ligowe potyczki. Doskonale wiedzą, że są w bardzo trudnej sytuacji, bo choć doskoczyli do czołówki, to wciąż jeszcze mają sporo punktów straty do liderującej Lechii. Nie mogą sobie za bardzo pozwolić na chwilę słabości. Muszą gonić, gonić i jeszcze raz gonić. Na szczęście nie trzeba im tego tłumaczyć. Perspektywy powtórki z obecnego sezonu i ponownego występu w LM, co przecież miałoby również niebagatelny wpływ na znaczącą poprawę stanu finansów legionistów, a to równie istotny aspekt, są niesamowicie kuszące. Co więcej, pojawiła się możliwość wiosennej gry w Lidze Europy

Wyniki najlepiej budują atmosferę, co widać choćby po filmikach z szatni. Symbolem radości „Wojskowych” po kolejnych wygranych stał się osławiony już wózek. Widać, że piłkarzom nagle zrobiło się ze sobą po drodze. Zawodnicy z uśmiechem przychodzą na trening, chce im się pracować, znów widzą sens dla wkładanego wysiłku. Większość z nich (niestety nie wszyscy) poczuła, że tylko wzajemna kooperacja może doprowadzić ich do sukcesów. Zrozumieli przy tym, że mają wśród siebie bardzo dobrze grających kolegów i nawet dawniejsze waśnie zeszły na plan dalszy. Nawet bowiem tacy, którzy mają zastrzeżenia, bo grają mało albo w ogóle, muszą siedzieć cicho, gdyż słuszność wyborów Magiery potwierdzają ligowe rezultaty.

Głodni zrobili się też warszawscy kibice. Po pierwsze z powodu wyników, ale także ofensywnego stylu gry Legii, a także samych zawodników. Znów bowiem w drużynie mamy piłkarzy, na których warto przychodzić. Vadis-Ofoe i Pazdan są prawdziwymi gwiazdami na europejską skalę. Z prawdziwą przyjemnością ogląda się popisy Guilherme, powrót w najlepszym z możliwych stylów zalicza Radović. Prijović gra niczym Ibrahimović, a Nikolić, nawet, gdy strzela rzadziej, to wciąż jest groźny niczym AK-47. Życiową formę osiągnął Bereszyński, a Rzeźniczak odżył przy Magierze. Jest kogo oglądać, komu kibicować. Choć to nie są chłopaki stąd, a nawet nie wszyscy czują się legionistami, to zaczęli wreszcie tworzyć drużynę, budować swoją klubową tożsamość kolejnymi wygranymi. Gdy wydawało się, że fani z Łazienkowskiej są już nasyceni, brakuje im bodźców, ciężko będzie ich ściągnąć na trybuny, to wreszcie otrzymali prezent w postaci Ligi Mistrzów i zespołu, na który chce się chodzić. Dziś kibice Legii są po prostu głodni piłki.

Klub zaś korzysta z koniunktury i pompuje atmosferę, jak tylko może. Klęski wizerunkowe z meczu przeciw Borussii w Warszawie i z wyjazdu do Madrytu, a także kryzys właścicielski zeszły na drugi plan. Na pierwszym jest drużyna Legii, która robi szum w Europie, współtworzy show w Dortmundzie, której zawodnicy wybierani są do drużyn kolejki fazy grupowej LM i strzelają najpiękniejsze gole w tych rozgrywkach, a w Ekstraklasie wygrała już 5 meczów z rzędu. Chwilo trwaj!

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.