fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton: Królestwo bez napastnika?

Woytek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Zimowe okienko transferowe przy Łazienkowskiej zakończyło się bez transferowej bomby na ostatnią chwilę, ale w tej kategorii wagowej można traktować ponowne sprowadzenie do klubu Artura Jędrzejczyka. Ten uniwersalny obrońca kosztował ok. 1 mln euro, czyli jak na realia polskiej ligi bardzo dużo. Mimo to nie ma co ukrywać, że apetyty kibiców były dużo większe. Liczyliśmy na napastnika, który z miejsca wypełni krater powstały po odejściu duetu Nikolić - Prijović.

Wprawdzie transfer tego drugiego nie był w planach pionu sportowego, ale o tym, że Nemanja Nikolić nie zostanie na kolejną rundę wiedziano już w listopadzie, gdy wpłynęła konkretna oferta z USA. Zresztą, przy Łazienkowskiej plan na zastąpienie "Niko" musiał być gotowy od lata, bo wówczas niewiele brakowało, by supersnajper odszedł do angielskiego Hull City. Półtora roku wcześniej, od razu po przegranym sezonie, Legia z zakontraktowała Nikolicia. Nie było żadnego oczekiwania na sierpniowe okazje i wyprzedaże. Bramkostrzelny reprezentant Węgier podpisał umowę na początku czerwca i od pierwszych meczów w koszulce z eLką na piersi udowadniał, że jego sprowadzenie było strzałem w dziesiątkę.

Początek rundy wiosennej wskazuje na to, że zimą takiego transferu nie przeprowadzono, choć w grudniu padły zapowiedzi, że Legię stać na napastnika za 2 mln euro... Na pewno wielkim transferom nie sprzyjał ciągle nierozstrzygnięty konflikt właścicielski. Daniel Chima Chukwu przyszedł z dalekiego Szanghaju, a na dodatek sam przyznał, że przez kilka miesięcy nie trenował. Z kolei Tomas Necid w ostatnim półroczu spędził na murawie niecałe 500 minut (5 meczów). Trudno było więc liczyć na to, że któryś z nich będzie wzmocnieniem na początek zmagań w 2017 roku.

* * *

Odpadnięcie z Ajaxem Amsterdam nie było dla mnie większym zaskoczeniem. Pozytywnym zaskoczeniem był jedynie bezbramkowy remis w pierwszym spotkaniu, który mógł dawać niewielkie nadzieje przed rewanżem. W tegorocznych pucharach Legia osiągnęła swoje maksimum, czyli 1/16 finału Ligi Europy. To właśnie te rozgrywki są miejscem, w którym "Wojskowi" mogą rywalizować na równi z innymi. Liga Mistrzów to był taki niespodziewany prezent pod choinką, na który całe pokolenie kibiców czekało 20 lat. Oby na kolejny nie trzeba było czekać kolejne 20...

* * *

Do tej pory uśmiecham się gdy przeglądam archiwalne komentarze tej części kibiców, którzy jesienią wygłaszali opinie, że czas Nikolicia w Legii się skończył. "Jest za wolny... potrzeba nam gracza, który będzie stanowił wielką siłę drużyny w meczach Ligi Mistrzów... dzięki, ale już nara..." - niejednokrotnie przewijało się na tej stronie. Nadal przy tym obstajecie? Sukcesy bardzo łatwo zawracają w głowie i mimo że ostatnie lata były w nie obfite, to niektórym ciągle jest mało. Ciekawe w ilu głowach roił się finał Ligi Europy z udziałem Legii?
Już teraz zakładam, że jeżeli Legia zdobędzie mistrzostwo Polski - a będzie o to cholernie trudno - i następnie nie awansuje do Ligi Mistrzów, to będzie płacz, lament i zgrzytanie zębami. A nawet jak awansuje, by przegrać 0-7 z Barceloną? To samo - jedna wielka szydera. W takich momentach zastanawiam się tylko nad jednym: gdzie niektórzy byli 15, 10 czy nawet 5 lat temu?

* * *

Realia są takie, że klub z Łazienkowskiej to nadal kopciuszek, któremu udało się raz dotrzeć na królewski bal (tudzież po wielu latach dostać ten wymarzony prezent pod choinkę). Jeżeli tego stanu rzeczy nie zaakceptujemy, to prawdopodobnie czeka nas więcej rozczarowań niż momentów radości. Mimo rekordowego budżetu - choć liczba nic sama w sobie nie oznacza - dopiero dobijamy pod względem finansowym do europejskich średniaków. Na tym tle zespół osiąga zdecydowanie lepsze wyniki niż powinien.

Tak, zaraz przeczytam riposty: "jak chcemy być coraz lepszym klubem, nie możemy zadowalać się tym co jest!", "z takim budżetem Ekstraklasę musimy wygrywać co roku z 10-punktową przewagą!", "skandal, żenada, hańbicie Legię bo nie wygraliście z Termaliką!" itp. I znów nie mogę się nadziwić. Przecież patrząc z odpowiedniej perspektywy i porównując Legię sprzed kilku lat do tej obecnej, wniosek jest prosty: Legia jest coraz lepszym klubem. Zatrudnia coraz droższych zawodników i drożej ich sprzedaje. Notujemy wtopy transferowe? A który klub na świecie ich nie notuje? Po prostu każdy w swojej skali. Do tego nie zapominajmy, że Legia leży i kwiczy pod względem infrastruktury - jedno boisko treningowe dla wszystkich zawodników akademii to kpina.

W ostatnich latach ten sukces rósł wręcz wykładniczo, ponad realne możliwości, więc co jakiś czas musi nastąpić weryfikacja. Nie ma opcji by Legia co roku zdobywała mistrzostwo i co roku grała w Lidze Mistrzów. To zwykłe chciejstwo. Pobudka.

* * *

Obudzić z pięknego snu postanowili ostatnio piłkarze. Byliśmy gorsi od Ajaxu - wybaczamy. Wpadka z Ruchem u siebie? Zapaliła się pomarańczowa lampka, ale można przecież wybaczyć, bo był jeszcze rewanż w Lidze Europy. Brak trzech punktów w spotkaniu z Termaliką to już jednak czerwona lampka. Nie taka aby z trybun krzyczeć "wy naszą Legię hańbicie", ale zadanie pytania "czy wy o mistrza walczycie?" było jak najbardziej na miejscu. Warto byśmy jako kibice umieli stosować skalę kary dla zawodników do wielkości przewinienia... Z drugiej strony warto by zawodnicy obiecując to i owo mieli świadomość, że nie zostanie im to zapomniane.

Legia nie jest faworytem w wyścigu do tytułu mistrzowskiego. Jednak tym faworytem nie przestała być po meczu z Ruchem czy Termaliką, a już jesienią. Po 10. kolejkach "Wojskowi" mieli 12 punktów straty do lidera z Gdańska, czyli więcej niż rok wcześniej w momencie zatrudniania Stanisława Czerczesowa (10 punktów straty). Teraz tracimy 7 punktów, więc w sumie za kadencji Jacka Magiery 5 odrobiliśmy, ale to może nie wystarczyć.

Wieloletnie obserwacje wyraźnie pokazują, że Legia aby wywalczyć tytuł najlepszej drużyny w kraju nie może być trochę lepsza od swoich rywali. Legia musi być dużo lepsza! W każdym innym wypadku mobilizacja wszystkich rywali, dla których spotkania z „Wojskowymi” często są najważniejsze w sezonie, spowoduje, że tych punktów zabraknie. Jeżeli w perspektywie mamy tej wiosny po dwa razy jechać do Gdańska lub/i Poznania, to nawet gdybyśmy tam zdobyli połowę możliwych punktów, to będzie za mało.

* * *

Trener Jacek Magiera mówi, że ciężar zdobywania bramek chce rozłożyć na kilku zawodników. Chce? Czy raczej musi? Stawiam na to drugie, bo przecież szkoleniowiec ma świadomość, że obecni napastnicy nie gwarantują tylu goli co Nikolić. W tej sytuacji Legia musi umieć grać z drużynami, które bronią się w dziesięciu we własnym polu karnym. Wcześniej wystarczyło dobrze podać do "Niko", a teraz kilka takich podań zostało zmarnowanych i wzrosła niepewność. Z ogromnej przewagi na boisku nic pozytywnego, poza samym faktem jej posiadania, nie wynika. Może gdyby legionistom udawało się zdobywać bramkę na 1-0, ostatnie mecze wyglądałyby zupełnie inaczej? Może. Jednak się nie udawało się, bo nie było komu trafić do siatki. Może w ataku powinien zagrać Miroslav Radović? Może przyda się od pierwszej minuty klasyczny skrzydłowy (Kucharczyk), by móc zmieniać sposób rozgrywania ataków?

* * *

Chcemy czy nie, musimy zaakceptować fakt, że nie spadnie nam kolejna gwiazda z nieba. Zadaniem zawodników z obecnej kadry jest walka do ostatniego tchu o tytuł mistrzowski, do którego droga wygląda w tej chwili mniej więcej tak:

fot. Internet

...w przypadku porażki w Lubinie będzie wyglądała mniej więcej tak:

fot. Internet

...a potem już tylko Wisła, Lechia, Lech... i podróż może zakończyć się tak:

fot. Internet

To najczarniejszy scenariusz. Optymistyczny wariant wygląda tak: Necid w końcu trafia w Lubinie i zaczyna strzelać lawinowo, Guilherme przypomina sobie jak dokładnie podać do kolegi (może jak podpisze kontrakt, to pamięć mu wróci?), Radović nie może doliczyć się liczby asyst, bo zabrakło mu palców u rąk, Michał Pazdan nie wybiega jak szalony z pola karnego, odsłaniając pozycję rywalom, Odjidja-Ofoe wykorzystuje swoje „kopyto” by częściej ładować piłkę pod poprzeczką, a Sebastian Szymański jest nieuchwytny jak struś pędziwiatr. Wtedy będzie pięknie!

Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że będziemy żyli nadzieją niemal do końca, a potem zabraknie jakiegoś głupio straconego punktu. Oby nie.


Woytek

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.