Miroslav Radović dobrze spisał się na pozycji fałszywego napastnika - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Zagłębiem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Przed wyjazdem na Dolny Śląsk cel był jeden – wygrać. Na dalszych miejscach była zaś jakość gry, ale jedno udało się połączyć z drugim. Legia wygrała, a przy okazji pokazała, że potrafi operować piłką najlepiej w kraju. Wprawdzie były to jeszcze tylko fragmenty meczu, ale progres był zauważalny. Możemy mieć spore nadzieje, że zespół odpalił, w czym niebagatelna zasługa trenera Magiery.

1. Punkty jak powietrze. Nie ma co silić się na oryginalność – „Wojskowi” po prostu musieli wygrać, by zachować szanse na tytuł. Chociaż do końca jeszcze dużo kolejek i podział punktów, ale arytmetyka to nie wszystko. Zwycięstwo było naszym zawodnikom potrzebne, by wreszcie udowodnić sobie, że zmierzają we właściwym kierunku. Nastroje przed wyjazdem do Lubina były dobre, cieszyła pewność siebie piłkarzy. Wszystko jednak musiało zweryfikować boisko. Drużyna zareagowała pozytywnie. Na murawie widać było, że mistrzowie Polski są niesamowicie zdeterminowani. Bardzo chcieli wygrać. I choć nie zagrali nadzwyczaj dobrze, fragmentami tracąc kontrolę nad meczem, to w pełni zasłużyli na zwycięstwo.

2. Obiecująco lepiej. Legia zagrała nawet lepiej niż można było się spodziewać. Prawdą mówiąc sądziłem, że czeka nas kopanina, walka na kuksańce i masa biegania. Wszystko zaś na dużej intensywności. I ta intensywność była, ale związana z graniem w futbol. Obie drużyny pokazały wiele z tego, co w nich najlepsze. Legia przyspieszyła rozgrywanie, zawodnicy byli bardziej ruchliwi, dynamiczni i szukający gry. W I połowie gra przypominała już najlepsze momenty z jesieni, a końcówka całego spotkania udowodniła, że mamy mocny mentalnie zespół, prawdziwą drużynę. Potrafili przetrwać gorszy okres po straconym golu, nie pozwalając przy tym Zagłębiu na przejęcie kontroli, choć i sami jej nie posiadali, ani na stworzenie sytuacji bramkowych. Legioniści z pewnością nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w wyścigu o tytuł. Wróciła wiara, bo widać, że ci piłkarze mogą bardzo wiele. Czas między kolejnymi meczami stał się wreszcie naszym sprzymierzeńcem.

3. Fałszywa „9”. Trener Magiera nie zamierzał, wzorem innych szkoleniowców, choćby Berga, czekać jego pomysł na grę wypali. Pan Jacek od początku pracy imponował pomysłowością. Jego Legia była i jest przygotowana na alternatywne rozwiązania taktyczne. Przed Lubinem „Magic” prawdopodobnie doszedł do wniosku, że skoro drużyna nie potrafi efektywnie grać w systemie z dość statycznym napastnikiem, to należy od niego odejść. Postawił więc zrezygnować z typowej „9” i dać się wykazać ofensywnemu kwartetowi – Radović, Ofoe, Guilherme, Hamalainen, wspomaganemu przez grających nieco głębiej Moulina. Ruchliwość naszych internacjonałów, ich kreatywność, szybkość myślenia i poruszania się i zmiana tempa gry okazały się być dużym kłopotem dla gospodarzy. Ciekawe, czy ten system stanie się naszym wyjściowym?

4. Liderzy w formie. Wszyscy zawodnicy stanowiący najważniejsze ogniwa drużyny już dziś są w wysokiej formie. Bramkarz, środkowi obrońcy, środkowi pomocnicy i „fałszywy” napastnik wypadli w Lubinie bardzo dobrze. Szczególnie cieszy forma Odjidji-Ofoe, który nie tylko zanotował dwie asysty, ale i pokazał wiele błyskotliwych i efektywnych zagrywek, imponował dynamiką i zwrotnością. Belg miał pomysł nie tylko na siebie w tym meczu, ale i w ogóle na to spotkanie. Wydaje się, że skoro najlepsi zawodnicy już wchodzą na swój poziom, to tylko kwestią czasu jest, gdy swoje maksimum osiągną pozostali.

5. Problem (po)boczny. Warto jednak mieć na uwadze, że Legia miała duży problem na bokach obrony. Jędrzejczyka wprawdzie bronią liczby, bo wygrał niemal wszystkie pojedynki i był bardzo skuteczny w obronie, ale jednak parokrotnie, co widać nawet na skrótach z meczu, źle się ustawiał, wychodził ze swojej strefy, spóźniał się z interwencjami. Nie był tak pewny, jak moglibyśmy po nim oczekiwać. Mało było go też w akcjach ofensywnych, choć odegrał niebagatelną rolę przy golu na 1-2. Z kolei Hlousek, mimo, że harował jak koń – dużo i szybko biegał, był bardzo aktywny w atakach, to nic z tego nie wynikało. W dodatku przegrywał masę pojedynków, był bardzo niepewny w grze obronnej, no i też zawalił krycie przy golu. Żeby jednak być sprawiedliwym, na burę zasłużyło tu przynajmniej trzech piłkarzy: Moulin, bo odpuścił blokowanie Woźniaka i wspomniany „Jędza”, który biernie przyglądał się sytuacji, odpuszczając krycie przeciwników. Na szczęście obaj boczni to bardzo doświadczeni zawodnicy, ograni w silnych ligach. Są w stanie szybko odbudować formę, a skoro my to dostrzegamy, to na pewno widzą to trenerzy i im pomogą.

6. Brawo „Młody”! Bramka Szymańskiego ucieszyła nie tylko samego autora. Widać było, jak całą drużynę uradował ten gol. „Szyma” jest lubiany i traktowany po ojcowsku przez kilku doświadczonych zawodników, z Radoviciem i Vadisem na czele. Lubią go jednak nie tylko z racji wieku, ale głównie widzą w nim ogromny potencjał, który połączony ze skromnością i pracowitością Sebastiana sprawia, że młodzian może cieszyć się sympatią starszych kolegów i sztabu trenerskiego. I oby tak dalej!

7. Dobre Zagłębie. Trzeba oddać „Miedziowym”, że postawili się Legii, zagrali o pełną pulę. Próbowali atakować pressingiem, szukali swych szans na różne sposoby, byli groźni po stałych fragmentach gry, mocno pracowali w defensywie. W końcu jednak jakby zabrakło im sił i mistrzowie Polski przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Niemniej, nie zmienia to oceny, że zdobyliśmy 3 punkty po wygranej z bardzo wymagającym, potrafiącym grać w piłkę przeciwnikiem.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.