Radość legionistów po bramce Jarosława Niezgody - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Lechią

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Statystycznie legioniści nad Zatoką Gdańską radzą sobie średnio – w poprzednich 5 meczach legitymują się bilansem 2-1-2, ale i też nie przegrali tam od 2 lat. Tym razem na mecz z Lechią pojechali podbudowani wygraną z Lechem. Gospodarze, mimo fatalnej ostatnio formy, też wierzyli w siebie, bowiem właśnie zmienili trenera i liczyli, że to pozytywnie wpłynie na drużynę. Nie wpłynęło. Legia wygrała dość łatwo, chyba łatwiej niż można było się spodziewać i dogoniła w tabeli Jagiellonię.

1. Zasłużenie. Wygrana nie tylko była łatwa, ale i zasłużona. Legioniści wyszli na spotkanie z pomysłem, który skutecznie realizowali aż uzyskania efektu, czyli strzelenia gola. Po początkowym wzajemnym badaniu się z rywalem i po prostu słabej grze, mistrzowie Polski osiągnęli przewagę w środku pola, w efekcie czego skonstruowali kilka ciekawych ataków, po których stworzyli zagrożenie (dwa razy Cafu, „centrostrzał” Szymańskiego) albo niewiele brakowało, by stworzyli (fatalne podanie Kucharczyka w 9 min.). W tym okresie dobrze prezentował się Radović, Szymański ciekawie rozprowadzał piłkę, a o Cafu będzie w osobnym punkcie. Przewaga szybko przyniosła rezultaty – Niezgoda strzelił gola po odbiorze Vesovicia w strefie obronnej Lechii i podaniu do … Cafu, którego uprzedził właśnie nasz najlepszy strzelec, po czym dzióbnął piłkę do siatki. Wtedy Legia przestała grać. O ile zrozumieć można, że podopieczni Jozaka cofnęli się, by próbować kontratakować, o tyle za głęboko wpuścili gospodarzy i całkowicie stracili kontrolę nad meczem. Na szczęście lechiści strzelali niecelnie albo tak, że Malarz był w stanie obronić. W przerwie, jak przyznał trener, w szatni zrobiło się głośno, bo miał piłkarzom sporo do zarzucenia. „Wojskowi” szybko zdobyli dwie bramki, przy których świetnymi podaniami popisał się Mączyński: najpierw przytomnie prostopadłym podaniem znalazł Radovicia, który idealnie dośrodkował na głowę Remy`ego (debiutancki gol, najlepszy w Legii, choć pamiętajmy, że 10 strat i 10 odbiorów to słaby bilans jak na środkowego obrońcę/pomocnika), a potem zagrał długie podanie do Niezgody, a ten pięknie wycofał do Kucharczyka, który na raty pokonał Kuciaka (też przytomnie odegrał mu Cafu). Przy wyniku 0-3 było już po meczu, ale warto podkreślić, że choć legioniści stracili bramkę na 1-3 w niebezpiecznym momencie, bo w 66. minucie, czyli w sytuacji, gdy do końca zostało dużo czasu, a gospodarze mogli odzyskać wiarę, to zachowali spokój i kontrolowali przebieg wydarzeń. Przy czym sami parokrotnie groźnie kontratakowali. Można więc bez wątpienia powiedzieć, że Legia w przekroju całego meczu była dużo lepsza od Lechii.

2. Uniwersalność w cenie. Vesović na prawej obronie, ale mogący grać w środku pola i na skrzydle, Remy w środku obrony i jako defensywny pomocnik, Jędrzejczyk mogący grać na każdej pozycji w obronie, Radović jako środkowy pomocnik, rozgrywający, skrzydłowy albo napastnik, Eduardo jako skrzydłowy albo środkowy napastnik, tak samo Niezgoda. Do tego bardzo szeroka ławka. To wszystko sprawia, że trener Jozak nie musi szczególnie przejmować się kolejnym absencjami. Czterech z tej grupy zanotowało asysty i gole w ostatnich dwóch meczach. W Gdańsku chorwacki szkoleniowiec dość swobodnie przesuwał zawodników na różne pozycje, w końcówce nawet Kucharczyk zagrał na prawej obronie, i nie mylił się. Dowodem pewne zwycięstwo.

3. Konsekwencja Jozaka. Biorąc pod uwagę problemy (a może raczej „problemy”) kadrowe, a także słabszą formę niektórych, grających ostatnio piłkarzy (Eduardo), przed meczem w Gdańsku można było przypuszczać, że trener zdecyduje się zmienić ustawienie i zagrać systemem 1-4-2-3-1. Nic z tych rzeczy. Jozak pozostał przy swoim 1-4-3-3, a przecież w środku z dotychczasowych pomocników zagrał tylko Mączyński. Trener RJ postawił na debiutującego Cafu i cofnął Radovicia. Zatem nasi pomocnicy grali ze sobą w tej formacji pierwszy raz. Chorwacki szkoleniowiec więc zaryzykował. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć, że był to udany eksperyment. Oczywiście Cafu był jednym z najlepszych w Legii, a „Rado” biegał po całej długości boiska, choć tylko przez 25 minut, bo na tyle starczyło mu sił, ale włożył w mecz całe serce i okrasił występ asystą. Mączyński zanotował zaś dwa kluczowe podania przy bramkach na 0-2 i 0-3, ale poza tym, jak na środkowego pomocnika, prezentował się kiepsko: 76% celnych podań (z pola tylko Hlousek był gorszy), 2 odbiory, 6 strat. Trójka ta potrafiła opanować środek jedynie przez krótki czas (ok. 20 minut meczu), a potem nie była w stanie zneutralizować ofensywnych poczynań Lechii. Z drugiej jednak strony, po przerwie szybko przyczyniła się do zdobycia dwóch goli. Bez wątpienia natomiast trener trafił z zestawieniem ataku. Kucharczyk, Szymański i Niezgoda razem oddali aż 12 strzałów. Szymański niesamowicie się starał i walczył przez cały mecz. Świadczą o tym statystyki, wedle których przebiegł najwięcej z drużyny (11,08km). Niezgoda oczywiście biegał najszybciej (rekord: 33,58 km/h) i zdobył bramkę. Podobnie jak Kucharczyk. Ta trójka wiosną grała ze sobą pierwszy raz od początku, ale pokazała, że drzemie w niej duży potencjał, tylko trzeba go odpowiednio ukierunkować. Co ciekawe, pierwotnie w I składzie miał zagrać Hamalainen. O ile więc Jozak konsekwentnie gra 1-4-3-3, o tyle miesza w składzie, co wynika pewnie tyleż z absencji różnych zawodników, co rywalizacji na treningach, a także po prostu pomysłów na danego rywala. Na razie trener głównie trafia z wyborami. Tak trzymać!

4. Rozmach. Legia miała różne fazy w tym meczu, grała lepiej, gorzej, ale gdy już atakowała, to z reguły robiła to z rozmachem. Szybcy zawodnicy w ataku, agresywny w środku pola Cafu, a potem też Remy, posyłający otwierające podania Mączyński, dobrze oskrzydlający boczni obrońcy (głównie Vesović), zawsze groźny Radović – to wszystko składało się na pozytywny odbiór gry ofensywnej mistrzów Polski. Jasne, brakowało wykończenia, czasem po prostu spokoju, ale patrzyło się na to całkiem przyjemnie. Wynika to też na pewno z faktu, że lechiści grali tylko trójką środkowych obrońców i często bronili się tylko łącznie pięcioma graczami z pola, dzięki czemu legioniści mieli więcej swobody. Ale nie umniejszajmy naszej drużynie.

5. Jodłowiec wersja 2.0? Cafu swoją grą przypominał Jodłowca z jego najlepszych czasów. Silny, dynamiczny w środku, z dobrym przeglądem pola, nie miał problemu z szybkim podejmowaniem decyzji o zagraniu piłki i ułożeniem stopy przy uderzeniach z dystansu. To ostatnie różni go właśnie od „Jocia”, który nie dysponuje taką siłą strzału. Portugalczyk przypominał Jodłowca również od tej gorszej strony jeśli wziąć pod uwagę odbiory i straty. Tylko trzy razy bowiem przejął futbolówkę, a aż dziewięciokrotnie ją tracił. Słabo jak na środkowego pomocnika. Umiejętnie jednak się ustawiał, odcinając rywalom możliwość podań, często podłączał się też do akcji ofensywnych, no i zaliczył asystę przy trafieniu Kucharczyka. Obiecujący występ.

6. 100% Kucharczyka w Kucharczyku. Niby każdy widzi jaki jest Kucharczyk. Niby już po paru minutach wydaje się, że właściwie należałoby go zmienić, a trener się pomylił. Niby przez całą I połowę jest niemal niewidoczny, traci, źle podaje. Słowem: typowy „Kuchy”. No i przychodzi przerwa, a po przerwie… A po przerwie Kucharczyk staje się pierwszoplanową postacią. Nie tylko strzela gola (zresztą po swojemu, bo na raty), ale i staje się aktywny (najczęściej przy piłce z legionistów!), wygrywa pojedynki powietrzne (71% skuteczności), mało traci (6 razy), efektywnie podaje (86% skuteczności), wykonał aż 15 sprintów (najwięcej w drużynie, razem z Hlouskiem) i przebiegł 10,86 km (drugi wynik w Legii). No lider ofensywy.

7. Stałe punkt programu – stałe fragmenty. Nie wiem, czy Legia wreszcie znalazła czas, by przećwiczyć pewne schematy ich rozegrania, ale w końcu była groźna po dośrodkowaniach z rzutów rożnych. W tym aspekcie prym wiedli Szymański i Kucharczyk – pierwszy z reguły dobrze dośrodkowywał, a drugi oddał dwa znakomite strzały z trudnych pozycji, po których było bardzo groźnie pod bramką.

8. Słaba Lechia, słabiutka. Jeśli drużyna popełnia wiele błędów, tak indywidualnych, jak i zespołowych, to trudno powiedzieć, że dobrze gra. Jeśli do tego nie za bardzo chce się biegać jej zawodnikom, to można zaryzykować tezę, że gra źle. A jeśli jeszcze wydaje się być źle zestawiona personalnie, to po prostu nie ma szans w starciu z Legią. I tyle.

9. Wciąż poważne błędy w defensywie Legii. Oczywiście w Gdańsku wcale nie było tak różowo, że można bezkrytycznie ocenić ten mecz. Legioniści mieli w pewnych fragmentach problemy z utrzymaniem się przy piłce, ale przede wszystkim wciąż popełniali poważne błędy w grze defensywnej. I jako cała drużyna, i jako formacja defensywna, i indywidualnie. Znów bardzo nerwowo robiło się, gdy w pobliżu piłki był Pazdan, który często był trochę spóźniony, nie najlepiej się ustawiał. Wygrał tylko 47% pojedynków, stracił aż 4 piłki (przy 8 przejęciach), do tego na początku II połowy niewiele brakowało, a sprokurowałby rzut karny, gdy ciągnął Paixao. Gdyby Portugalczyk nie próbował się utrzymać na nogach, tylko się przewrócił, to sędzia nie miałby wyjścia – karny. Parokrotnie źle się ustawił Remy notował też straty w pierwszej i drugiej strefie, a Mauricio zagrał bardzo słabo – tylko 50% celnych podań i wygranych pojedynków, wspólnie z Mączyńskim zawinił przy golu i ogólnie sprawiał wrażenie biegającego jakby na sztywnych nogach.

10. Co było fajne? Pewne zwycięstwo, rozmach w ofensywie, fragmentami bardzo dobra gra piłką, spokój, stałe fragmenty, wybory i konsekwencja Jozaka, debiut Cafu, stabilna, wysoka forma Remy`ego, waleczność Szymańskiego, szybkość Niezgody, przemiana Kucharczyka w przerwie.

11. Co było słabe? Pobłażliwość sędziego Przybyła, który nie reagował na ostre faule na Szymańskim, nadmierne oddanie pola Lechii po golu na 0-1, bierność przy golu na 1-3, momenty dekoncentracji obrońców.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.