Dariusz Mioduski i Romeo Jozak - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo po niedzieli: Ratunek

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wybaczcie, że nie będzie „Punktów po meczu” w Gdyni. Zdecydowały tzw. względy obiektywne: święta, terminarz (dziś już gramy w Zabrzu), no i poziom meczu. Jego opis to byłoby znęcanie się nad piłkarzami i trenerem, a to jednak męka. W zamian proponuję tekst z cyklu „Słowo na niedzielę”, który siłą rzeczy jest po niedzieli. Nurtuje mnie bowiem, czy Legia jest w stanie wyjść z kryzysu i przynajmniej powalczyć o mistrzostwo Polski? Jeśli tak, to jakie środki przedsięwziąć? Ale też kto i co może uratować?

„Wojskowi” przegrali w Gdyni po żenującym występie. Sami piłkarze jeszcze przed meczem mówili, że jeśli go nie wygrają, to obrona mistrzostwa stanie się właściwie niemożliwa. Tymczasem oddali jeden celny strzał (choć właściwie żadnego), zostali zaskoczeni agresywną grą Arki (podobno nie było taktycznej analizy rywala, co było podstawą u poprzedniego szkoleniowca), szybko stracili siły i nie mieli żadnego pomysłu na strzelenie gola. Biegali i myśleli wolniej od niezbyt wybitnego piłkarsko rywala. Co najgorsze jednak, wszystko co działo się na boisku było jakby pod kontrolą gospodarzy. To spotkanie miało być odwróceniem złej karty, krokiem do wyjścia z kryzysu, a pchnęło nas w bagno jeszcze głębiej. Po sam pas.

Sytuacja w tabeli nie wygląda jednak źle. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Na 8 meczów przed końcem rozgrywek Legia traci do lidera 3 punkty, a do wicelidera tylko 1. Trzeba jednak pamiętać, że po dwóch porażkach z Jagiellonią i pewnym już miejscu za nią na koniec rozgrywek, tak naprawdę tracimy do białostocczan 4 punkty. Co więcej, wydaje się, że obecnie głównym faworytem do tytułu jest Lech. W trzech ostatnich meczach dali prawdziwy pokaz siły. Grają też dobrze w piłkę, dominują nad przeciwnikami i strzelają dużo goli. Są wybiegani i tym razem dobrze przygotowani fizycznie. Czy wytrzymają psychicznie? Drużyna sprawia wrażenie jednolitej, nie widać tarć, pracuje po cichu. I nabiera rozpędu.

A Legia? Zespół wygląda jak trup. Wprawdzie jeszcze oddycha, ale właściwie to ledwo zipie. Do tego przy Łazienkowskiej bałagan. Fatalną formę i przygotowanie zespołu stara się tuszować tematami zastępczymi. Trener zamiast pracować szuka „kretów”, w co na siłę wplątuje liderów drużyny, „starzy” piłkarze wściekli na szkoleniowca, którego i tak wcześniej nie darzyli szacunkiem. Nowi nie odnajdują się w tym wszystkim, a nie ma wśród nich nikogo, kto byłby w stanie pociągnąć za sobą zespół do przodu. Wielokrotnie pisałem, że Legia nie ma lidera, a w takiej sytuacji tę rolę powinien przejąć trener. Romeo Jozak udowodnił, że nie jest w stanie tego zrobić. Nie zapanował nad rozbudowaną szatnią, pełną pozyskanych zimą obcokrajowców. Połączenie tego było zadaniem piekielnie skomplikowanym, ale nie niemożliwym. Chorwatowi się to nie udało.

Co więc robić? Czy da się jeszcze uratować ten sezon? Z Jozakiem na ławce ten zespół nie jest w stanie się spiąć, uwierzyć, że obrona tytułu jest możliwa. Może więc nowy trener byłby tym jakże potrzebnym impulsem? Oczywiście nie wiem, czy to coś da, bo zespół jest całkowicie nieprzygotowany fizycznie (w prywatnych rozmowach potwierdzają to inni trenerzy obserwujący Legię), ale jeśli w ogóle rozstać się z RJ, to teraz. W czerwcu bowiem wygasa mu kontrakt i prawdopodobnie umowa nie zostanie przedłużona. Jest to wprawdzie wbrew deklaracjom prezesa Mioduskiego o długofalowym projekcie z Jozakiem za sterem, ale wiadomo, że pan prezes jedno mówi, drugie robi, a pewnie i trzecie myśli (i nie ma w tym nic złego, jeśli to z korzyścią dla Legii). Sam też nie jestem za ciągłymi zmianami trenerów, byłbym nawet w stanie pogodzić się z utratą mistrzostwa, gdybym widział, że Legia jest progresywna, stać ją na awans do grupy LE i na zdominowanie ligi w przyszłym sezonie. Tymczasem drużyna pod wodzą Chorwata nie rozwija się, mimo pozyskania poważnych przecież piłkarzy. Jeśli do zmiany szkoleniowca ma dojść, to lepiej teraz, gdy jest jeszcze nadzieja na powodzenie i obronę tytułu.

Myślę, że prezes Mioduski zwolni Romeo Jozaka po meczu w Zabrzu i to na niego zrzuci winę za prawdopodobne niepowodzenia tego sezonu. Wskazywać na to może kompletna cisza. Pan Dariusz Mioduski od dawna nie zabiera głosu na Twitterze, nie wypowiada się w mediach. Zniknął. Czuję więc, że szykuje się do zwrotu akcji. Prezes bardzo dba o swój wizerunek, o dobrą opinię wśród kibiców i niesamowicie pragnie przejść do historii jako ten, który zdobył trzeci tytuł z rzędu. Zakładam więc, że będzie chciał odegrać rolę tego dobrego, co robi wszystko, by naprawić błędy innych. Na tym od początku opiera się PR prezesa – odsuwanie odpowiedzialności. Tymczasem to prezes i pion sportowy odpowiadają za nietrafione transfery z lata i zimy. W tym czasie pozyskaliśmy 15 piłkarzy, spośród których błyszczy tylko Remy, a kilku okazało się całkowitymi niewypałami (pamiętacie jeszcze o Hildeberto?) i już ich w klubie nie ma.

To jeszcze nie czas na rozliczenia, ale chciałbym byśmy nie zapominali, że co złego to nie tylko trener, niezależnie kto nim jest. Trenerzy sami się nie zatrudniają. Jozak otrzymał ogromny kredyt zaufania, niespotykanie komfortowe warunki pracy. Pozwolił na to zarząd, z prezesem na czele. Czy więc teraz trener zostanie zwolniony, po to by drużyna podjęła próbę ratowania sezonu, a prezes wyszedł z twarzą?

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.