Jose Kante i Carlos Lopez - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo po niedzieli: Faworyt

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Przyjęło się ostatnio, że dla ratowania klubowych finansów, zrujnowanych po dwóch ostatnich niepowodzeniach w europejskich pucharach, konieczna będzie sprzedaż naszych „towarów eksportowych”, czyli relatywnie młodych i utalentowanych Szymańskiego i Niezgody. Nic z tych planów jednak nie wyszło. Możliwe, że to fatalna wiadomość dla klubowych finansów, ale dla samej drużyny i kibiców znakomita. Zespołu nie tylko nie osłabiono, ale i został wzmocniony.

Temat transferu Szymańskiego pojawił się niecałe dwa tygodnie temu. Rosjanie z CSKA Moskwa wyrazili zainteresowanie naszym młodzieżowym reprezentantem i podjęli z Legią rozmowy. W minionym zaś tygodniu usłyszeć można było głosy, o potencjalnym przejściu Niezgody do Midtjylland, ale sprawa od początku wydawała się być dość enigmatyczna i zależna od kilku zmiennych (m. in. awansu Duńczyków do Ligi Europy, co i tak nie nastąpiło). Nasz klub gotowy był do sprzedaży, ale by sprzedać, to ktoś musi chcieć kupić.

Analizując kwoty jakie CSKA wydaje na transfery można dojść do wniosku, że pieniądze jakich oczekiwała Legia od początku były nie do osiągnięcia. W pięciu ostatnich sezonach klub ten kupił zawodników łącznie za 15 mln euro (dane za transfermarkt.pl), z czego tego lata wydał najwięcej, bo 7 mln. Przedstawiciele mistrzów Polski podobno zaś w najgorszym wypadku chcieli właśnie tyle za jednego „Szymiego”. Podobnie z Midtjylland, ich rekord transferowy wynosi 2,55 mln euro, a przecież prezes zapowiadał (wywiad w „Piłce Nożnej”, luty 2018), że do rozmów o Niezgodzie zasiądzie od kwoty 10 mln. Nawet jeśli brać pod uwagę musik, na którym znajduje się nasz klub, to wydaje się, że Duńczycy nie byliby skłonni wydać więcej niż ich rekord, tym bardziej, że już tego lata zapłacili 2,5 mln za jednego zawodnika.

CSKA ostatecznie wybrało Islandczyka Sigurdssona, równolatka Szymańskiego, występującego na podobnej pozycji i zapłaciło ok. 4 mln euro. Informacja o porozumieniu z zawodnikiem i jego klubem pojawiła się w środę 29 sierpnia, czyli dzień po tym, jak Legia ogłosiła, po obdzwonieniu dziennikarzy, że zerwała negocjacje. Ciąg zdarzeń każe domniemywać, że Rosjanie prowadzili rozmowy dwutorowo i mając do wyboru podobnych piłkarzy, wybrali po prostu tańszego. Niewykluczone przy tym, że ludzie z Moskwy chcieli wykorzystać trudną sytuację finansową, w której znajduje się mistrz Polski i dlatego mocno starali się zbić z ceny. Biorąc pod uwagę ile zwykle płacą za transfery i ile dali za Islandczyka, właściwie nie sposób uwierzyć, że byliby skłonni spełnić warszawskie oczekiwania. Mając wybór zdecydowali się na tańszą, a niekoniecznie gorszą opcję. Możliwe, że byliby skłonni kupić Szymańskiego, ale przy sztywnym stanowisku Legii można zakładać właściwie brak szans na porozumienie.

Zostaliśmy więc z „Szymim”, przynajmniej do zimy, bo mówi się, że plany jego sprzedaży się nie zmieniły, ale bez pieniędzy. Jeśli jednak pomocnik nie poprawi swej gry, a już w szczególności statystyk, to może się okazać, że oczekiwana suma za niego jest nierealna nie tylko dla Rosjan. Szymański latem, gdy przyszła prawdziwa weryfikacja, choć li tylko w przedsionku europejskich pucharów, zawiódł na całej linii, o czym najlepiej świadczą jego liczby: 600 minut na boisku, 0 goli i 0 asyst. By dobrze na nim zarobić, zawodnik musi przynajmniej powtórzyć osiągnięcia z minionego sezonu, a najlepiej byłoby je jeszcze poprawić.

Inna sprawa, że Szymański i Niezgoda to ostatnie nasze „perełki”, bo już chyba nikt nie wierzy w gwiazdę Nagya, na których teoretycznie można nieźle (bo już chyba nie dużo) zarobić, w co wydaje się wierzyć prezes i właściciel. Jednocześnie, to zawodnicy zapewniający zdrową równowagę wiekową w zespole. Są właściwie jedynymi młodymi, polskimi graczami ofensywy, którzy mogą myśleć o miejscu w I składzie. Następców nie widać.

Ze sportowego punktu widzenia zatem, to okienko transferowe było dla Legii bardzo udane. Nikt z liderów nie odszedł, za grosze pozyskała kilku, którzy szybko wskoczyli do I składu (Wieteska, Kante, Carlitos) albo są tego bliscy (Stolarski). Natomiast przez brak dopływu oczekiwanych pieniędzy z UEFA i ich substytutu w postaci transferów z klubu, księgowy pewnie nabawił się głębokiego rozstroju nerwowego. I choć mówi się, że na piłce za bardzo się nie znają, a w 1,5 roku za 10 milionów aktywów, jakie pozostawiła po sobie poprzednia ekipa rządząca, nie tylko nie zostało nic, a powstały potężne długi, to jednak finanse pozostawiam prezesowi i jego sztabowi. Krater budżetowy to na ten moment domysły, ale wkrótce życie je zweryfikuje.

Oceniam więc to co widać, czyli silny, jak na polskie warunki, ale jednocześnie wciąż, z różnych przyczyn, za słaby na Europę, po roku przerwy mający wreszcie trenera i to na lata, stworzony według autorskiego pomysłu Mioduskiego, zespół będący faworytem do podwójnej korony. A już na pewno do mistrzostwa. Niepowodzenia nie da się wytłumaczyć, a już na pewno nie tak jak zwykle zrzucając winę na trenerów, czy współpracowników.

Autor: Jakub Majewski “Qbas”
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.