Wojciech Urbański - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Wywiad

Urbański: Czekam na pierwszy występ w Lidze Konferencji

Woytek, źródło: Legionisci.com

Blisko rok temu w pierwszej drużynie Legii Warszawa zadebiutował Wojciech Urbański. W ostatnich 12 miesiącach 20-letni pomocnik otrzymywał coraz więcej minut na boisku, w drugiej części rundy jesiennej udało mu się nawet wygryźć z podstawowego składu Luquinhasa. W 19 występach strzelił 2 gole, miał 3 asysty i 2 kluczowe podania przy bramkach. Jego umowa z Legią obowiązuje jeszcze przez 1,5 roku.

Kiedy byłem młodszy nie lubiłem momentów na długo opuszczać domu. Często płakałem.
Przez lata gry w Krakowie Legia cały czas o mnie pamiętała. Gdy się zgłosiła, dla mnie decyzja była prosta.
Moment który najbardziej zapamiętałem to bramka z Radomiakiem, bo trybuny skandowały moje nazwisko. Aż mnie ciarki przeszły!

Zapraszamy do lektury.



Jak to się stało, że trafiłeś do Legii z Wisły Kraków?
Wojciech Urbański: - Ostatnio rozmawiałem z tatą na ten temat. Miałem chyba 12 czy 13 lat i byliśmy na meczu sparingowym Legii. Graliśmy bodajże z Zagłębiem Sosnowiec. To był mój pierwszy występ w Legii, ale w tamtym momencie rodzina była dla mnie najważniejsza. Mam brata bliźniaka i jesteśmy ze sobą mocno związani. Uznaliśmy więc, że lepszy będzie dla mnie klub położony bliżej domu. Znałem także trenerów pracujących w Wiśle i oni bardzo mi pomogli w rozwoju.

Rozstanie z rodziną w tak młodym wieku okazało się za trudne?
- To było trudne szczególnie gdy kiedy byłem młodszy - ciężko było mi sobie poradzić. Nie lubiłem tych momentów, kiedy np. musiałem wyjechać na kadrę czy opuścić dom na tydzień. Często płakałem. Bardzo mi pomogło to, że grając w Wiśle, mieszkałem w internacie. Miałem 40 minut do domu i to był dla mnie taki okres przejściowy. Dojrzewałem do tego z czasem.

Brat też gra w piłkę?
- Mam trzech braci i wszyscy grają w piłkę. W domu jest ciekawie. Czasem nawet moi rodzice mówią "przy obiedzie nie gadamy o piłce", ale i tak wszystko kręci się wokół tego tematu. Z bratem bliźniakiem grałem przez dłuższy czas w jednej drużynie, ale on teraz bardziej zajął się nauką, a ja zostałem przy piłce.

Czy z bratem bliźniakiem zamienialiście się czasem miejscami, udawaliście tego drugiego?
- Akurat my nie jesteśmy tacy sami z wyglądu, choć czasem w szkole niektórzy nauczyciele nas mylili. Kiedy wywoływali mnie do odpowiedzi, a brat umiał więcej, to on szedł do tablicy. Szymek bardzo mi pomógł w szkole, bo kiedy ja miałem treningi, zawody, mecze, on mi pomagał, żebym nie miał zaległości w szkole.

Ostatecznie do Legii trafiłeś dopiero gdy skończyłeś 18 lat.
- Przez te lata gry w Krakowie Legia cały czas o mnie pamiętała i zgłosiła się, gdy kończyła się moja umowa z Wisłą. Dla mnie decyzja była prosta. Byłem gotowy na opuszczenie domu.

fot. Maciek Gronaufot. Maciek Gronau


Transfer z Wisły do Legii to nie jest oczywisty kierunek. Nie spotykały cię żadne negatywne reakcje ze strony kibiców z Krakowa?
- Pewnie w internecie coś takiego się pojawiało, ale nie skupiałem się na tym. Wiele zawdzięczam ludziom z Wisły, bardzo mi pomogli w rozwoju jako piłkarz i jako człowiek. Teraz jednak jestem w Legii i na tym chcę się skupić. Chcę tu zrobić wszystko, co najlepsze. Koledzy mi opowiadali, że w Krakowie zdarzały się różne sytuacje, że w drodze na trening pojawiali się kibice Cracovii i trzeba było uciekać, ale mnie nic takiego nie spotkało.

Mieszkając Legia Training Center często ciągnęło cię do domu rodzinnego?
- Miałem taką możliwość, ale komunikacją to zajmowało dużo czasu. Sam dojazd do Krakowa to kilka godzin, a jeszcze stamtąd mam 1,5 godziny do domu. Póki byłem w drużynie rezerw, miałem trochę więcej czasu i było łatwiej.

A teraz?
- Po pierwszym zgrupowaniu z jedynką uznałem, że fajnie byłoby mieć takie własne miejsce. Chciałem wrócić z treningu i odpocząć, pouczyć się, trochę się odciąć, a nie cały czas być przebodźcowany, myśleć że cały czas jestem w LTC. Chciałem mieć takie swoje miejsce i teraz rodzina może przyjechać do mnie.

Kiedy przychodziłeś do Legii, mówiło się, że z Wisły ma przyjść jeszcze dwóch innych zawodników. Czy to był taki trudny moment dla krakowskiego klubu, że trzeba było uciekać?
- W tamtym okresie z Wisły odeszło wielu zawodników, wielu moich dobrych kolegów. Każdy starał się patrzyć na swoją przyszłość pod kątem piłki seniorskiej, a w Wiśle dopiero zaczynała się tworzyć drużyna rezerw, która miała grać od 4. ligi. Chłopaki mieli większe ambicje i chcieli odejść do lepszych lig. W moim przypadku było trochę inaczej. Zgłosiła się Legia Warszawa i to zupełnie inna historia.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

W Legii II nie zagrzałeś miejsca zbyt długo.
- Kiedy przychodziłem do Legii, miałem w głowie cel - wejść do pierwszej drużyny. Starałem się na to pracować. Ta pierwsza runda w Legii II dużo mnie kosztowała. To taki moment, kiedy musiałem opuścić dom, rozpocząć samotne życie daleko od rodziny. Zmieniłem otoczenie całkowicie, zostawiłem kolegów, musiałem poznać nowych trenerów. To było coś zupełnie nowego. Uważam, że swoją pracą zasłużyłem na to, żeby pojechać na zimowe zgrupowanie z pierwszą drużyną do Turcji. Tam mogłem się pokazać z dobrej strony.

Rok 2024 był chyba przełomowy dla ciebie w wielu obszarach. Najpierw zgrupowanie, potem debiut w meczu z Widzewem.
- To był wyjątkowy mecz. Kryje się za nim historia, bo to były urodziny mojego brata. Mieliśmy więc dwa wydarzenia do świętowania. Całe życie pracuje się na to, żeby zaistnieć w piłce, z czasem cele i marzenia rosną. To był pierwszy krok w karierze i wtedy byłem bardzo zadowolony. Po tamtym meczu pojawiły się kolejne cele.

Pierwszy gol w meczu z Radomiakiem Radom to…
- To taki moment, który najbardziej zapamiętam, bo trybuny skandowały moje nazwisko. Aż mnie ciarki przeszły! Bardzo skupiałem się wówczas nad poprawą strzałów. Wiem, że nie wyszło idealnie, ale pokazało mi, że jeśli nadal będę nad tym pracował, to czasem także może pomóc szczęście.

fot. Mishka / Legionisci.comfot. Mishka / Legionisci.com

Jak się czułeś minionej jesieni, kiedy wygryzłeś ze składu Luquinhasa?
- Nie myślę w ten sposób. Kiedy dostaję szansę, staram się ją wykorzystać. Od Luqinhasa mogę się bardzo wiele nauczyć. Na treningach nie skupiam się na tym, że muszę go wygryźć ze składu. Przyglądam się, co on robi lepiej niż ja i staram się robić progres.

Na jakiej pozycji na boisku czujesz się najlepiej? Grałeś na tylu pozycjach, że ciężko cię jednoznacznie przyporządkować.
- Najlepiej czuję się w środku pola, ale mogę grać na kilku pozycjach. Czasem z tego korzystam. Rozumiem zachowania na różnych pozycjach.

Jak duży wpływ ma na ciebie trener Goncalo Feio?
- Od każdego trenera można się czegoś nauczyć. Trener Goncalo Feio pokazał mi rzeczy, których jeszcze nie widziałem. Wskazał, na co jeszcze powinienem zwrócić uwagę. To takie drobne szczegóły, na które nikt do tej pory nie zwrócił mi uwagi, a teraz mogę nad nimi popracować. To bardzo dużo pomaga. Jako przykład podam ustawienie ciała w danych sytuacjach boiskowych. Często nie zwraca się na to uwagi, a to ważna kwestia.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Jesienią ominęła cię gra w Lidze Konferencji, a chyba miałbyś okazję złapać swoje minuty.
- To prawda, ale spokojnie czekam. Przez te pół roku miałem trochę czasu, żeby pewne rzeczy poprawić i być gotowym na pierwszy mecz w Lidze Konferencji. Jeśli nadal będę ciężko pracował, to ten moment dla mnie nadejdzie. Choć nie byłem zgłoszony, to jeździłem z drużyną na mecze, widziałem, jak to wygląda od środka. Europejskie puchary pamięta się na długo. To chyba marzenie dla każdego piłkarza.

Z kim chciałbyś zagrać w następnym dwumeczu Ligi Konferencji? Z Jagiellonią?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Cztery mecze z Jagiellonią... to było chyba takie trochę el clasico (śmiech). Chcemy zagrać i wygrać. Nie ma znaczenia, z kim.

Jak zapatrujesz się na przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie? Czy to pomaga młodym?
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Chcę jak najlepiej prezentować się na treningach i łapać minuty na boisku, zasłużyć na granie.

Jak to jest z twoim kontraktem? Do kiedy obowiązuje?
- Najbliższe pół roku i jeszcze kolejny sezon. W kontrakcie są jeszcze jakieś dodatkowe zapisy, ale to już szczegóły między mną i klubem.

Sześć punktów straty do Lecha jest do nadrobienia?
- Jestem o tym przekonany. Jeśli utrzymamy to, jak pracujemy i jak gramy, to jesteśmy w stanie tego dokonać. Bardzo wierzę w tę drużynę.

Finał Pucharu Polski na Stadionie Narodowym czy Stadionie Śląskim?
- Zdecydowanie na Narodowym. Kilka lat temu grałem tam w finale Pucharu Tymbarku i pamiętam, że byłem bardzo zestresowany. Oglądaliśmy wówczas na żywo finał Legii z Lechem. Teraz chciałbym tam pojechać jeszcze raz i pokazać, co potrafię, już bez żadnych hamulców.

W Hiszpanii rozmawiał Woytek

WYNIKI SONDYKtóre miejsce zajmie Legia w Ekstraklasie w sezonie 2024/25?
SUMA GŁOSÓW: 7678
START: 14.12.2024 / KONIEC: 31.01.2025


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.