Trzy punkty uciekły...
Legia Warszawa uległa Rakowowi Częstochowa w niedzielnym spotkaniu 8. kolejki Ekstraklasy. Jedynego gola strzelił w pierwszej połowie Jean Carlos Silva, która z bliska pokonał Kacpra Tobiasza. Tego dnia gospodarze stworzyli sobie kilka sytuacji, po których mogli trafić do siatki, jednak niestety zdecydowanie brakło im szczęścia i przede wszystkim precyzji. Dla Legii to trzeci domowy mecz z Rakowem z rzędu, którego nie wygrała oraz drugi, kiedy musiała uznać wyższość przeciwnika.
Pierwsze kilkanaście minut to otwarta gra z obydwu stron. Brakowało jednak celnych strzałów i większego zagrożenia pod którąkolwiek z bramek. Raków starał się atakować głównie lewą stroną boiska, gdzie kilkukrotnie defensorom urwał się Fran Tudor. Przez kolejne minuty na murawie nie działo się zbyt wiele ciekawego. Niedzielny hit ekstraklasy do tej pory mocno rozczarowywał. W 31. minucie ładny rajd w środku pola Migouela Alfareli. Francuz przeciskał się pomiędzy obrońcami Rakowa, jednak przegrał kluczowe starcie z Milanem Rondiciem. To był moment, który w jakiś sposób otworzył nam to spotkanie. Już chwilę potem przed znakomitą szansą na gola stanął Rafał Augustyniak. Pomocnik gospodarzy dostał piłkę przed bramką częstochowskiego klubu, jednak z jego strzałem z dużym trudem poradził sobie Kacper Trelowski.
Zaraz potem po dobrze bitym rzucie rożnym o krok od swojego trafienia był z kolei Jean-Pierre Nsame. Kameruńczyk ładnie wywalczył sobie miejsce w szesnastce przeciwników, lecz niestety jego strzał trafił jedynie w słupek. Ta niewykorzystana okazja zemściła się na Legii. Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu pierwszej połowy rezultat otworzył Jean Carlos Silva. Pomocnik Rakowa skorzystał z... kiksu jednego z kolegi z drużyny, któremu przypadkiem wyszło doskonałe podanie. Silva w sytuacji sam na sam nie miał żadnych kłopotów z pokonaniem Kacpra Tobiasza. Pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem przyjezdnych, chociaż legioniści stworzyli sobie przynajmniej dwie dobre szanse do zdobycia bramki. Niestety, ta sztuka im się nie udała.
fot. Mishka / Legionisci.com
Na drugą połowę Legia wyszła z dwom zmianami w składzie. Za Sergio Barcię wszedł Steve Kapuadi, a Claude Goncalvesa zastąpił Jurgen Celhaka. Pierwsza groźna akcja gospodarzy po zmianie stron miała miejsce w 55. minucie. Wtedy to futbolówka trafiła do Bartosza Kapustki. Pomocnik w swoim stylu kopnął ją lewą nogą, ale niestety trafił wprost w bramkarza Rakowa. Czas uciekał, a gospodarze dalej nie mogli znaleźć sposobu na swoich rywali. Klub z Częstochowy wydawał się bronić głęboko na własnej połowie, co dodatkowo utrudniało zadanie podopiecznym Goncalo Feio. Wkrótce spore zamieszanie w szeregach Rakowa zrobił Ruben Vinagre. Portugalski skrzydłowy zgubił pilnujących go piłkarzy i pognał ile sił w nogach lewą stroną boiska. Niestety, w kluczowym momencie zabrakło mu już sił, przez co wrzutka była niedokładna.
W 82. minucie do remisu powinien doprowadzić wprowadzony Kapuadi. Obrońca Legii znalazł się w polu karnym po wrzutce od Morishity, jednak niestety główkując trafił wprost w golkipera Rakowa. Kilka chwil potem przyjezdni mogli rozstrzygnąć losy pojedynku. Z szybką kontrą ruszyła dwójka graczy Rakowa, a finalnie sam przed Tobiaszem znalazł się Władysław Koczerhin. Pomocnik z Częstochowy fatalnie skiksował i w świetnej sytuacji posłał piłę obok słupka. Legia miała w tej sytuacji furę szczęścia. W doliczonym czasie gry znowu z dobrej strony pokazał się Morisihita, który zrobił w polu karnym rywala wszystko bardzo dobrze aż... do momentu oddania strzału. Japończyk chciał zaskoczyć Trelowskiego z ostrego kąta, uczynił to jednak bardzo niedokładnie.